Wewnątrzpartyjne frakcje pozostają czujne do ostatniej chwili. Kilka godzin przed ciszą wyborczą szef PiS Jarosław Kaczyński gościł w Lublinie i zagrzewał do walki o Parlament Europejski głosujących. Prawdziwa bitwa rozegrała się jednak za jego plecami, gdzie o obecność w telewizyjnym obrazku rywalizowały ze sobą dwie ekipy: sztaby wyborcze dwóch kandydatów PiS z transparentami.
Początkowo za plecami lidera PiS widać było tylko okazałe plakaty prof. Mirosława Piotrowskiego, lubelskiej "dwójki" Prawa i Sprawiedliwości, dotychczasowego eurodeputowanego z ramienia tej partii. Potem o miejsce konkurować z nimi zaczęły tablice pisowskiej "jedynki", prof. Waldemara Parucha. Skąd ten pojedynek?
Jeden od Rydzyka, drugi od prezesa
PiS w poprzednich wyborach na Lubelszczyźnie postawił na Mirosława Piotrowskiego, profesora KUL, częstego gościa TV Trwam. Piotrowski zgarnął mandat, ale krótko po wyborach zaczął się dystansować od PiS, ostatecznie został deputowanym niezależnym. Bliżej mu było do Solidarnej Polski, z którą sympatyzuje telewizja o. Rydzyka. Sam prof. Piotrowski przyznawał, że przed wyborami złożono mu kilka propozycji. Ostatecznie wybrał PiS. Startuje z drugiego miejsca.
Z kolei "jedynka", czyli prof. Waldemar Paruch z UMCS, ma być lojalnym - choć bezpartyjnym - pewnikiem partii w PE. Dla podkreślenia poparcia, jakim kandydat cieszy się w partii, Paruch pozuje na plakatach i ulotkach razem z prezesem Kaczyńskim. "To jest mój kandydat!" - głosi hasło pod fotografią ściskających sobie dłonie polityków.
Na piątkowej konferencji prasowej w Lublinie Kaczyński wystąpił w towarzystwie prof. Parucha.