Posłowie PiS chcą utworzenia Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii (PIRiD), który ma zajmować się między innymi analizą i badaniami na temat dzietności. Złożyli w Sejmie projekt ustawy w tej sprawie. Na czele instytutu ma stanąć prezes, który dostałby uprawnienia prokuratorskie. Dla opozycji to sygnał ostrzegawczy. - Nie ma żadnego powodu, żeby jakikolwiek szef instytutu wchodził z butami do domów polskich rodzin i próbował wchodzić też w śledztwa i na sprawy sądowe - ocenił Miłosz Motyka z PSL. Wątpliwości opozycji budzą również inne zadania instytutu.
Posłowie PiS złożyli w czwartek w Sejmie projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii. Projektodawcą jest między innymi poseł Bartłomiej Wróblewski, który by współautorem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w sprawie zaostrzenia prawa antyaborcyjnego.
Instytut ma prowadzić między innymi badania związane z dzietnością, demografią i sytuacją rodzin
Do najważniejszych zadań instytutu zaliczono m.in. gromadzenie, opracowywanie i udostępnianie organom władzy publicznej informacji o zjawiskach i procesach demograficznych, społecznych i kulturowych w Polsce, a także przygotowywanie analiz, ekspertyz i studiów prognostycznych oraz organizowanie i prowadzenie badań naukowych, a także opiniowanie projektów ustaw i rozporządzeń pod względem ich wpływu na sytuację rodzin, dzietność oraz inne procesy demograficzne.
Ponadto instytut miałby także monitorować i analizować obszar komunikacji społecznej i edukacji publicznej pod względem ich wpływu na procesy w obszarze rodziny i demografii oraz prowadzić popularyzację wiedzy zdobytej przez instytut, w tym zwłaszcza przez podejmowanie działalności edukacyjnej i szkoleniowej.
Roczny koszt utworzenia i utrzymania instytut ma wynieść około 30 mln złotych
Projekt zakłada powołanie kilku jednostek organizacyjnych instytutu, w tym: departamentu kultury, mediów i edukacji, departamentu badań i analiz, departamentu współpracy zagranicznej, departamentu współpracy z samorządami i organizacjami pozarządowymi, departamentu prawnego i biura organizacyjno-koordynacyjnego.
Roczne koszty związane z utworzeniem i działalnością Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii szacowane są na około 30 mln złotych.
Prezes instytutu z uprawnieniami prokuratorskimi
Na czele instytutu ma stać prezes. Artykuł 11 projektu mówi o jego uprawnieniach. Przewiduje on między innymi, że prezes ten będzie posiadał uprawnienia prokuratorskie - będzie mógł żądać wszczęcia postępowania lub przystępować do już trwających.
2. Prezes Instytutu w ramach postępowań sądowych i administracyjnych może: 1) żądać wszczęcia postępowania w sprawach cywilnych dotyczących rodzin oraz w sprawach rodzinnych, w szczególności w sprawach ze stosunków między rodzicami a dziećmi, dotyczących wykonywania władzy rodzicielskiej oraz brać udział w toczącym się już postępowaniu – na prawach przysługujących prokuratorowi; 2) brać udział w postępowaniu dotyczącym nawiązania stosunku przysposobienia; 3) brać udział w toczącym się już postępowaniu w sprawach nieletnich - na prawach przysługujących prokuratorowi; 4) zwracać się o wszczęcie postępowania administracyjnego, wnosić skargi do sądu administracyjnego, a także uczestniczyć w tych postępowaniach, w zakresie realizacji uprawnień opiekunów dziecka do otrzymania świadczeń z budżetu państwa i jednostek samorządu terytorialnego – na prawach przysługujących prokuratorowi; 5) występować do właściwych organów z wnioskami o podjęcie inicjatywy ustawodawczej w sprawach dotyczących praw rodziny; 6) składać wnioski w sprawie stanowienia i zmiany przepisów prawa miejscowego w zakresie ochrony praw rodziny; 7) żądać od organów władzy publicznej, organizacji lub instytucji złożenia wyjaśnień, udzielenia informacji lub udostępnienia akt i dokumentów, w tym zawierających dane osobowe, w sprawach dotyczących rodzin, w szczególności w sprawach ze stosunków między rodzicami a dziećmi, dotyczących wykonywania władzy rodzicielskiej, a także wpływających na sytuację materialną i bytową rodziny; 8) zgłaszać udział w postępowaniach przed Trybunałem Konstytucyjnym wszczętych na podstawie wniosku Rzecznika Praw Obywatelskich lub w sprawach skargi konstytucyjnej, dotyczących praw rodziny oraz brać udział w tych postępowaniach; 9) występować do Sądu Najwyższego z wnioskami w sprawie rozstrzygnięcia rozbieżności wykładni prawa w zakresie przepisów prawnych dotyczących praw dziecka; 10) zwracać się do Rzecznika Praw Obywatelskich o wystąpienie z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego w sprawach, o których mowa w art. 188 Konstytucji.
Wróblewski wyjaśniał w piątek w rozmowie z TVN24, dlaczego w projekcie znalazł się ten zapis. Jak mówił, "jedną z funkcji prezesa Polskiego Instytut Rodziny i Demografii jest bycie 'rzecznikiem praw rodziny' i będzie miał analogiczne kompetencje, jak mają inni rzecznicy". Wyjaśniał, że chodzi na przykład o możliwość uczestnictwa w sprawach cywilnych.
- Te kompetencje są przekazane prezesowi po to, aby bronić konstytucyjnie zapisanych praw rodziny, praw rodziców, praw dzieci - kontynuował. W opinii posła PiS "nie ma w tym jakoś nic takiego nadzwyczajnego, bo rzecznicy praw, różnych praw - przedsiębiorców, praw obywatelskich, praw dziecka - analogiczne uprawnienia mają".
Opozycja alarmuje. "PiS posuwa się jeszcze dalej", "sytuacja kuriozalna"
Ten zapis i uprawnienia dawane prezesowi zaniepokoiły polityków opozycji.
Jak oceniła w piątek w rozmowie z TV24 posłanka Platformy Obywatelskiej Kamila Gasiuk-Pihowicz, "PiS rzeczywiście ma taką obsesję kontrolowania życia prywatnego Polaków".
- Nie po raz pierwszy przecież wchodzi z butami w życie Polek i Polaków. Zaczęło się od zmian dotyczących refundacji środków antykoncepcyjnych, (...) dostępności pigułki dzień po, skończyło się na dramatycznych, bestialskich zmianach dotyczących prawa aborcyjnego - powiedziała.
- Teraz widzimy, że PiS posuwa się jeszcze dalej, tworzy instytut z uprawnieniami prokuratorskimi, które (uprawnienia - red.) już nie tylko będą mogły wywierać presję, działać w sposób miękki, ale będą mogły najzwyczajniej w świecie działać także w sposób twardy, prawny, prokuratorski - dodała Gasiuk-Pihowicz.
Według rzecznika PSL Miłosza Motyki "jest to sytuacja kuriozalna, która sprawia, że taki instytut będzie miał uprawnienia prokuratorskie, a uprawnień prokuratorskich nie ma chociażby Najwyższa Izba Kontroli".
- Nie ma żadnego powodu, żeby jakikolwiek szef instytutu wchodził z butami do domów polskich rodzin i próbował wchodzić też w śledztwa i na sprawy sądowe - dodał.
Także ze strony innych polityków płyną głosy krytyczne zarówno wobec projektu, jak i tego, że firmuje go poseł Wróblewski, który był twarzą wniosku PiS do Trybunału Konstytucyjnego o zaostrzenie prawa aborcyjnego. TK orzekł 22 października ubiegłego roku, że niekonstytucyjny jest przepis zezwalający na dokonanie aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Decyzja ta spowodowała falę protestów w całym kraju.
Jak ocenił wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL, "powierzanie mu (Bartłomiejowi Wróblewskiemu - red.) kolejnej przestrzeni związanej z demografią, to trochę ironia losu". - Myślę, że chodzi o przepranie kolejnej kasy, czy to w jakimś instytucie, czy to w jakimś funduszu - dodał.
Motyka ocenił zaś, że jasne są "przyczyny tego, że polska demografia stoi w miejscu". - Brak mieszkań, brak stabilności zatrudnienia, niskie wynagrodzenia i szalejąca inflacja to są przyczyny tego, że w Polsce mamy potężny problem z demografią - wskazywał.
Zdaniem Gasiuk-Pihwowicz "jest w tym coś bestialskiego, okrutnego i absolutnie nie do zaakceptowania". - Pan Wróblewski powołujący instytut rodziny, jest to niesamowity wręcz cynizm - oceniła.
Wicemarszałek Senatu z Lewicy Gabriela Morawska-Stanecka powiedziała, że poseł Wróblewski "kojarzy jej się faktycznie tylko i wyłącznie z piekłem kobiet".
Odniosła się również od zadań instytutu. - Co to znaczy, że oni będą badać dzietność? Będą wchodzić do domów i będą sprawdzać, czy ludzie używają środków antykoncepcyjnych? No bo chyba tak - powiedziała.
Instytut może dysponować danymi osobowymi i samodzielnie dokonywać zmian w swojej strukturze
Niektóre zapisy projektu ustawy mówią również o tym, że instytut będzie mógł zbierać dane osobowe.
W art. 11., ust 2. napisano że "prezes Instytutu w ramach postępowań sądowych i administracyjnych może: (...) 7) żądać od organów władzy publicznej, organizacji lub instytucji złożenia wyjaśnień, udzielenia informacji lub udostępnienia akt i dokumentów, w tym zawierających dane osobowe, w sprawach dotyczących rodzin, w szczególności w sprawach ze stosunków między rodzicami a dziećmi, dotyczących wykonywania władzy rodzicielskiej, a także wpływających na sytuację materialną i bytową rodziny".
Artykuł 4. ustęp 1. wskazuje zaś, że "Instytut może przetwarzać wszelkie informacje, w tym dane osobowe, niezbędne do realizacji swoich ustawowych zadań".
Chociaż projekt ustawy zakłada, że w instytucie będzie działało sześć komórek organizacyjnych to - jak przewiduje art. 22. ust 2. - "inne komórki organizacyjne Instytutu może powołać Rada Instytutu większością 2/3 głosów na wniosek Prezesa Instytutu". W kolejnym artykule wskazano że "komórkami organizacyjnymi, o których mowa w art. 22, kierują dyrektorzy powoływani i odwoływani przez Prezesa Instytutu".
W uzasadnieni projektu wskazano, że "dzięki temu możliwe będzie – bez konieczności nowelizacji ustawy – dostosowywanie struktury Instytut do bieżących potrzeb. Powyższe rozstrzygnięcia dotyczące konstrukcji Instytutu nakierowane są m.in. na to, aby umożliwić mu kompleksowe i wielowymiarowe tworzenie i efektywną realizację długofalowych działań prodemograficznych".
Poseł Wróblewski: projekt oczekiwany przez wiele środowisk prorodzinnych
Poseł Wróblewski przedstawiając na czwartkowej konferencji inicjatywę PiS, mówił, że "to projekt oczekiwany przez wiele środowisk prorodzinnych". - Ale myślę, że jest to projekt ostatecznie ważny dla całego kraju - dodał.
- Uważamy, że powstanie takiej instytucji, która kompleksowo będzie zajmować się polityką prorodzinną, badaniami nad demografią, to sprawa kluczowa dla naszego kraju – mówił w imieniu wnioskodawców. Przekonywał także, że ich celem jest, by instytucja ta działała w oddaleniu od bieżącej polityki.
Wskazywał też na trzy "fundamenty" przemawiające za projektem. Mówił, że "zadaniem instytutu jest uczynienie zadość obowiązkom konstytucyjnym". Jak wskazywał, że przepisy konstytucji mówią o szczególnej opiece państwa nad rodziną, macierzyństwem, rodzicielstwem, a także rodzicami i dziećmi. - Drugim fundamentem jest utrzymujące się w Polsce przekonanie o wadze, jaką ma rodzina dla społeczeństwa i przyszłości Polski - ocenił. - Trzecim celem jest zapewnienie bezpieczeństwa demograficznego naszego kraju – dodał.
Mówiąc o zadaniach instytutu wyjaśniał, że "ma być to merytoryczne zaplecze dla organicznej polityki prorodzinnej". Po drugie, jak mówił, instytut pomyślany został jako think tank, a więc miejsce badań diagnozowania i prognozowania procesów demograficznych. W instytucie miałyby także być tworzone konkretne rozwiązania dla polityki prorodzinnej i demograficznej.
- Czwarte zadanie to ochrona konstytucyjnych wolności i praw dotyczących rodziny, rodzicielstwa i dzieci – powiedział.
Poseł Dorywalski o strukturze instytutu
Obecna na konferencji posłanka PiS Dominika Chorosińska przywoływała badania, z których jej zdaniem "jednoznacznie wynika, że dla znacznej większości Polaków synonimem szczęścia indywidualnego jest szczęście rodzinne". - Postulujemy o powstanie Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii, który będzie monitorował sprawy dotyczące obszaru rodziny - dodała.
Poseł Bartłomiej Dorywalski przedstawił z kolei szczegóły organizacji instytutu. Jak mówił, ma on funkcjonować jako "państwowa osoba prawna". W strukturze organizacyjnej funkcjonować będą dwa organy: jednoosobowy i kolegialny. Na czele pierwszego będzie stał prezes. - Będzie to organ kierowniczy, zarządczy – zaznaczył poseł.
Drugi organ stanowić będzie rada instytutu, składająca się z dziewięciu członków. Pięciu z nich ma być powoływanych przez Sejm, dwóch przez Senat i dwóch przez prezydenta. Rada została pomyślana jako organ opiniodawczo-doradczy. Będzie też przeprowadzać konkurs na stanowisko prezesa.
"Takie programy, jak 500 plus nie doprowadziły do znaczącego zwiększenia się poziomu dzietności w Polsce"
Jak wskazano w uzasadnieniu projektu, statystyki i prognozy dowodzą, że bezpieczeństwo demograficzne Polski jest poważnie zagrożone. Zaznaczono też, że Główny Urząd Statystyczny już w 2014 roku wskazywał, że w 2050 roku liczba ludności Polski – w porównaniu do roku 2013 – zmniejszy się o 12 procent. W ślad za tym podążą poważne zmiany w strukturze populacji: osoby powyżej 65 lat będą stanowić jedną trzecią wszystkich mieszkańców Polski.
"Niestety, takie programy, jak 500 plus nie doprowadziły do znaczącego zwiększenia się poziomu dzietności w Polsce, choć w jakimś stopniu wyhamowały prognozowany spadek liczby urodzeń" – napisano. "Świadczenie to, zdecydowanie zwiększające poziom bezpieczeństwa finansowego polskich rodzin, ma wymiar godnościowy i jak dotąd wywiera przede wszystkim efekt socjalny" – dodano.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24