4,31 zł - na tyle opiewała faktura, którą od Urzędu Gminy otrzymał mieszkaniec Masłowa (woj. świętokrzyskie). Dotyczyła rzekomego wniosku o udostępnienie informacji publicznej. - Śmieszna suma, ale nie mogłem dać za wygraną. Chciałem się dowiedzieć, skąd ta faktura - mówi w rozmowie z tvn24.pl Piotr Kapuściński. Tak zaczęła się jego trwająca kilkanaście miesięcy miesięcy batalia
W czerwcu 2014 roku mieszkaniec Masłowa Piotr Kapuściński otrzymał od Urzędu Gminy fakturę na kwotę 4,31 zł w związku z rzekomym wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej.
Postanowił wyjaśnić sprawę. Jednak urzędnicy rozkładali ręce i odsyłali go do innych instytucji, proponowali ugody. Nie chciał iść na kompromis, gdyż był przekonany, że faktura została niesłusznie wystawiona. Przez ponad rok słał dokumenty i wnioski. - Śmieszna suma, ale nie mogłem dać za wygraną. Chciałem dowiedzieć się, skąd ta faktura - mówił w rozmowie z tvn24.pl mieszkaniec Masłowa. Batalia trwała kilkanaście miesięcy.
4,31 zł
12 czerwca 2014 roku mieszkaniec Masłowa niedaleko Kielc dostał od gminy fakturę VAT na kwotę 4,31 zł. Miała ona stanowić opłatę w związku z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej. Najczęściej uzyskanie takich informacji jest bezpłatne, z wyjątkiem sytuacji, w których urząd musi ponieść dodatkowe koszty (np. kserokopii).
Wówczas, zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej, urząd wysyła informację o naliczanej kwocie z tytułu poniesienia dodatkowych kosztów, a petent może zdecydować o przyjęciu opłaty bądź zrezygnować z wniosku w ciągu 14 dni.
- Otrzymałem fakturę w kopercie pocztowej jako list nadany. Wcześniej nie poinformowano mnie o opłacie za wniosek o udostępnienie informacji publicznej - twierdzi Piotr Kapuściński.
Zaskoczony mężczyzna postanowił zbadać sprawę i dowiedzieć się, z jakiego powodu otrzymał fakturę do zapłaty. Zgłosił się więc do urzędu z prośbą o wyjaśnienie sytuacji.
Szereg nieprawidłowości
Jak relacjonuje Kapuściński, jeszcze tego samego dnia osobiście pojawił się u ówczesnego sekretarza gminy Masłów. - Nie otrzymałem odpowiedzi. Zostałem skierowany do wójta, do którego następnego dnia wystosowałem oficjalne pismo z prośbą o wyjaśnienie sprawy - wyjaśnia mieszkaniec podkieleckiej gminy.
Jak zauważa, z faktury nie wynikało, z tytułu jakiej dokładnie prośby czy wniosku naliczono opłatę. Dodatkowo zwraca uwagę, że obejmuje ona podatek VAT, podczas gdy organ publiczny, wykonując obowiązki statutowe, nie ma prawa do odliczania podatku.
Sprawa w toku, od miesięcy
- Zostałem pismem formalnym powiadomiony przez Przewodniczącego Rady Gminy, iż zdecydowano o konieczności wystąpienia o indywidualną interpretację prawną w tej sprawie i moja skarga zostanie rozpatrzona na kolejnej sesji Rady Gminy (zwyczajowo w okresie miesiąca) - opowiada Kapuściński. Zwyczajowo trwa to miesiąc, on jednak czekał na odpowiedź kilka miesięcy. Bez odzewu. - Po kolejnych kilku miesiącach bezczynności zacząłem dopytywać wójta, mecenasa, przewodniczącego: co dzieje się z tą sprawą. Uzyskiwałem odpowiedź, że sprawa jest w toku - kontynuuje mężczyzna.
W lutym 2015 roku Kapuściński - jak relacjonuje - poinformował wójta, że ze względu na długi czas oczekiwania zamierza wystąpić na drogę sądową. - Następnego dnia otrzymałem pismo, że właśnie wójt Gminy Masłów zdecydował się wystąpić o interpretację prawną w tej sprawie - mówił Kapuściński.
Sprawa trafiła także do Regionalnej Izby Obrachunkowej, która jednak nie podjęła się wyjaśnień.
Jedynie izba skarbowa uznała rację mieszkańca o niesłuszności naliczenia VAT-u do takiej faktury. Jak zaznacza Kapuściński, po tej interpretacji izby skarbowej w maju radni uznali, że jego skarga jest w całości zasadna, nie tylko z tytułu niesłusznego doliczenia podatku, ale również nieuprawnionego wystawienia faktury.
Minus VAT
Gmina dokonała korekty faktury o podatek VAT 0,81 gr. W czerwcu poinformowała jednak mieszkańca Masłowa, że wciąż ciąży na nim opłata w wysokości 3,5 zł, czyli pomniejszona o podatek. - To przelało szalę goryczy - wyjaśnia Kapuściński. Postanowił wysłać pismo upominawcze, bo - jak relacjonuje - władze gminy nadal twierdziły, że szukają jakichś dokumentów związanych ze sprawą, które miałyby pomóc wyjaśnić, za co wystawiono sporną fakturę
Tym razem w trybie natychmiastowym otrzymał odpowiedź, że należność anulowano. Po 16 miesiącach walki z urzędnikami gmina przyznała Kapuścińskiemu rację.
Jak mówi w rozmowie z tvn24.pl, wciąż jednak nie odnaleziono dokumentów, na podstawie których miała być wystawiona faktura.
- Wystawiono ją z powietrza. Nie ma dokumentów potwierdzających czy wyjaśniających powody wystawienia faktury - dodaje.
Gmina tłumaczy
- Sprawdzanie dokumentacji po poprzednim składzie urzędników z pierwszej połowy 2014 roku trwało miesiące. Nie odnaleźliśmy ewentualnego wniosku pana Kapuścińskiego, na podstawie którego mogła być wystawiona faktura, jak również kopii dokumentu (informującego przed wysłaniem faktury o możliwych kosztach wniosku), od którego mógłby odstąpić w ciągu 14 dni. W związku z tym w całości anulowaliśmy należność - podaje w rozmowie w tvn24.pl obecny sekretarz Urzędu Gminy Masłów, Zbigniew Zagdański.
Jak twierdzi Kapuściński, koszty związane ze sprawą wyniosły po stronie gminy około 70 złotych. Kilkanaście razy więcej niż sama rzekoma należność.
Autor: pw//ja,rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24