Dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat - taki wyrok usłyszał major Marcin G. za spowodowanie katastrofy śmigłowca MI-24 w lutym tego roku. Zginęła w nim jedna osoba, a major G. i jeszcze jeden członek załogi zostali ranni.
Prokuratura postawiła Marcinowi G. zarzut naruszenia zasad bezpieczeństwa i doprowadzenia do wypadku śmigłowca. Groziło mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Pilot przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Prosił o wyrok w zawieszeniu. Taką też karę orzekł Wojskowy Sąd Garnizonowy w Gdyni. Dodatkowo skazał oskarżonego na trzy tysiące złotych grzywny.
Śmierć podczas ćwiczeń
Do katastrofy śmigłowca doszło w 28 lutego około godz. 22 na poligonie "Toruń" na trasie lotu z Torunia do Inowrocławia w województwie kujawsko-pomorskim. Załoga Mi-24 przygotowywała się do misji w Afganistanie, ćwicząc strzelanie w warunkach nocnych, zarówno bez noktowizora, jak i z jego wykorzystaniem.
Wrak śmigłowca odnaleziono po kilkudziesięciu minutach. W wypadku zginął drugi pilot, 32-letni por. Robert Wagner. W powietrzu spędził ponad 700 godzin latając głównie na Mi-24. Dwa razy uczestniczył w polskiej misji wojskowej w Iraku. Major Marcin G. i technik pokładowy zostali ranni. - Żołnierze nie pamiętają tego, co się wydarzyło. Zarówno kapitan, jak i chorąży są w szoku pourazowym. Oni tak naprawdę wrócili z bardzo dalekiej podróży - mówił kilka godzin po katastrofie minister obrony narodowej Bogdan Klich.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24