Żona opozycjonisty, matka piątki dzieci, harcerka, nauczycielka łaciny i - od sierpnia - Pierwsza Dama. Anna Komorowska zapewnia, że z najnowszą rolą też sobie poradzi. - Pani Kwaśniewska sobie z tym poradziła, pani Kaczyńska sobie z tym poradziła, to i myślę, że i ja sobie dam radę – stwierdziła.
Czwarta Pierwsza Dama wprowadzi się do Pałacu najprawdopodobniej w sierpniu. Jakie to uczucie? - Dużej satysfakcji, że po tej trudnej kampanii jednak się udało – zapewniała na gorąco, tuż po ogłoszeniu pierwszych wyników Anna Komorowska.
Żona prezydenta-elekta rezultat wyborów przyjęła spokojnie. Z podobnym spokojem przyjmuje obowiązki, które przez najbliższe pięć lat będzie wypełniać. - Pani Kwaśniewska sobie z tym poradziła, pani Kaczyńska sobie z tym poradziła, to i myślę, że i ja sobie dam radę – stwierdziła.
"Rodzina to jest duże przedsięwzięcie logistyczne"
Spokój z pewnością przydawał się Annie Komorowskiej, żonie opozycjonisty i matce piątki dzieci, nie raz. Urodziła się w 1952 roku, a w wieku 18 lat poznała przyszłego męża - w harcerstwie. W wywiadach mówiła, że nie zaiskrzyło od razu, ale młody wąsaty historyk ostatecznie zdołał ją do siebie przekonać.
Ślub wzięli w 1977 roku. W międzyczasie Anna skończyła filologię klasyczną na Uniwersytecie Warszawskim, następnie była nauczycielem języka łacińskiego w szkole średniej. Gdy pojawił się dzieci, zrezygnowała jednak z pracy. W 1977 roku urodziła się Zofia, dwa lata później Tadeusz, potem Maria, Piotr i Elżbieta. - Taka rodzina to jest duże przedsięwzięcie logistyczne i ja uważam, że pani domu to jest naprawdę menadżerska robota – przekonywała w wywiadzie.
"Paprotką nie będę"
W innym mówiła, że choć jest matką i jest Polką, to bynajmniej nie czuje się "niewolnicą Isaurą". - Nie wiem więc, skąd takie pomysły, żeby mnie w takiej roli ustawić - dodała. A w Pałacu też zamierza być aktywna. - Nie wyobrażam sobie siebie jako kobiety siedzącej w domu w roli paprotki – przekonywała.
Przyszła Pierwsza Dama zapewniła też, że ma swoje zdanie i potrafi je mężowi powiedzieć. - To nie jest tak, że mąż przychodzi do domu i są tylko peany pochwalne i byłeś genialny. Absolutnie. Zarówno ja jak i dzieci dbamy bardzo o to, żeby mąż nie fruwał w powietrzu, tylko chodził po ziemi – zdradziła dziennikarzom.
"Mogę też wyobrazić gorszy wariant męża"
Po ziemi, a najchętniej do kina. - Czasami idziemy do kina - no, też można by częściej, ale ja sobie mogę też wyobrazić wariant gorszy męża i to mnie jakoś tam ratuje – stwierdziła.
A poza tym, jak dodała, ratuje ją filozofia życiowa: „szukaj dobrych stron w życiu”
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP