- To bardzo nieodpowiedzialne słowa Jarosława Kaczyńskiego - powiedział w "Kropce nad i" wiceszef MON Cezary Tomczyk. Skomentował wpis prezesa PiS, w którym ten ocenił, iż "Tusk sygnalizuje, że woli być liderem antyamerykańskiej europejskiej rebelii". Zdaniem Tomczyka, to "szok" dla Kaczyńskiego, kiedy "widzi sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych z administracji Trumpa, który tutaj przyjeżdża i razem z ministrem naszego rządu odwiedza żołnierzy polskich i amerykańskich". - Być może jego współpracownicy przekonywali go, że to będzie zupełnie inaczej wyglądało - dodał wiceminister.
Wiceminister obrony narodowej Cezar Tomczyk (Koalicja Obywatelska) komentował w "Kropce nad i" w TVN24 wpis prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, odnoszący się do trwającej polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Kaczyński napisał m.in., iż "Tusk sygnalizuje, że woli być liderem antyamerykańskiej europejskiej rebelii".
Wiceszef MON: przyjazd sekretarza obrony USA do Polski nie był przypadkowy
Jak ocenił wiceminister Tomczyk, "to są bardzo nieodpowiedzialne słowa Kaczyńskiego". - My naprawdę potrzebujemy jedności w kraju w tej sprawie. Jedności w Europie, jedności w Polsce i jedności w stosunkach transatlantyckich, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo - wymieniał.
Jego zdaniem "Kaczyński uprawia politykę w imię swoich interesów, interesów swojej partii, tak jak to robił przez ostatnie osiem lat". - To jest interes Polski. To jest zupełnie co innego niż interes PiS-u. Naprawdę chciałbym, żeby to prezes Kaczyński zrozumiał - mówił.
Ocenił też, że "Kaczyński jest w pewnym potrzasku politycznym". - On wtedy, kiedy widzi sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych (Pete'a Hegsetha) z administracji Trumpa, który tutaj przyjeżdża i razem z ministrem naszego rządu odwiedza żołnierzy polskich i amerykańskich, to jest dla Kaczyńskiego szok. Być może jego współpracownicy przekonywali go, że to będzie zupełnie inaczej wyglądało. My mamy naprawdę żelazny sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Mamy specjalne stosunki z Ameryką od wielu, wielu lat - kontynuował.
Zaznaczył przy tym, że "przyjazd sekretarza obrony do Polski nie był przypadkowy". - On nie rzucił sobie kostką albo w jakikolwiek sposób losowo wybrał kraj. On przyjechał tutaj, żeby pokazać, że Polska jest wzorowym sojusznikiem, że wydajemy na obronę prawie pięć procent PKB - mówił wiceszef MON.
Według niego "Polska po prostu broni swojego bezpieczeństwa, bo wie, że nie chce być w sytuacji, kiedy będzie musiała liczyć na innych".
Tomczyk: Nie wyślemy żołnierzy na Ukrainę. Nawet nie rozmyślamy o tym
Wiceminister obrony narodowej został też zapytany, czy Polska wyśle żołnierzy na Ukrainę. - Nie wyślemy. Nie ma w ogóle takich planów. Nawet nie rozmyślamy o tym - zaznaczył.
- My mamy dość specyficzną sytuację geopolityczną i jak spotykam się z moimi kolegami właśnie ze Stanów Zjednoczonych, często to podkreślam. Polska jest jedynym krajem na świecie, który graniczy jednocześnie z Rosją, Białorusią i Ukrainą. My Rosję mamy za płotem i dzisiaj robimy wszystko, żeby się zabezpieczyć. Dlatego budujemy Tarczę Wschód, dlatego robimy wszystko, żeby umiędzynarodowić sprawę ochrony granicy, dlatego chcemy, żeby całe NATO zdawało sobie sprawę, że to nie jest tylko polska granica - to jest też granica Unii Europejskiej, granica NATO - mówił Tomczyk.
- My mamy po prostu inną historię do odegrania. Możemy zaangażować się w te procesy i pomożemy, tak jak możemy w kwestiach logistycznych, pewnego zabezpieczenia, ale nie wyślemy żołnierzy - dodał.
Tymczasem premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer oświadczył w poniedziałek w "Daily Telegraph", że jest "gotowy i chętny" do wysłania brytyjskich wojsk do Ukrainy, aby pomóc zagwarantować jej bezpieczeństwo w ramach porozumienia pokojowego. Wysłania szwedzkich wojsk do Ukrainy nie wyklucza szefowa dyplomacji Szwecji Maria Malmer Stenergard. - Musimy mieć pewność, że Rosjanie nie zaatakują ponownie Ukrainy albo innego kraju w ciągu kilku lat - oświadczyła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24