Dorota Brejza, pełnomocniczka i żona senatora Krzysztofa Brejzy, który był inwigilowany systemem Pegasus, mówiła w "Tak jest" w TVN24, że "polska prokuratura nie jest zainteresowana tą sprawą". Tłumaczyła, że przesłuchanie odbyło się po trzech miesiącach od złożenia zawiadomienia do prokuratury. - Nigdy nie byłam na takim przesłuchaniu, prokurator zadał mojemu mężowi, jako pokrzywdzonemu, nie skłamię - pięć-sześć pytań, natomiast całe przesłuchanie przeprowadziłam w zasadzie sama - powiedziała.
Senator KO Krzysztof Brejza był 33 razy inwigilowany w trakcie kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku - to wnioski z analizy działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab. Brejza w tym czasie był szefem kampanii Koalicji Obywatelskiej przed wyborami parlamentarnymi. Senator w reakcji na te informacje przekazał, że kieruje wniosek do prezesa NIK "z prośbą o przeprowadzenie pilnej kontroli legalności, celowości, rzetelności zastosowania cyberbroni" przeciwko niemu.
Wcześniej ujawniono, że w Polsce inwigilowani Pegasusem byli także mecenas Roman Giertych oraz prokurator Ewa Wrzosek. Prokuratura Okręgowa w zeszłym tygodniu odmówiła Wrzosek wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
Dorota Brejza: o tym, że telefon był zhakowany, w zasadzie dowiedzieliśmy już bardzo dawno temu
Więcej o sprawie inwigilacji senatora KO mówiła w "Tak jest" w TVN24 jego żona i jednocześnie pełnomocniczka Dorota Brejza.
- O tym, że telefon był zhakowany, w zasadzie dowiedzieliśmy już bardzo dawno temu - powiedziała. Jak mówiła, pierwsze podejrzenia pojawiły się w sierpniu 2019 roku, kiedy to na portalu telewizji rządowej pojawił się artykuł, gdzie - jak tłumaczyła - była zmanipulowana treść korespondencji jej męża.
- Kiedy człowiek widzi treść ze swojego telefonu na antenie telewizji publicznej, to wiadomo, że skądś ta treść pochodzi. Ponieważ mój mąż nigdy swojego telefonu nikomu nie udostępniał, (...) to było dla nas oczywiste, że doszło do włamania - mówiła dalej.
- Zatem złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury - kontynuowała. Jak tłumaczyła, zawiadomienie, złożone we wrześniu 2021 roku, dotyczyło "popełnienia przestępstwa polegającego na włamaniu się do telefonu".
Dorota Brejza: całe przesłuchanie przeprowadziłam w zasadzie sama
- Dowiedzieliśmy się o tym, że telefon został zhakowany konkretnie Pegasusem w momencie, kiedy został przebadany przez ekspertów w Citizen Lab - powiedziała. Jednocześnie dodała, że telefon "nie został przebadany przez polską prokuraturę, ponieważ polska prokuratura nie jest zainteresowana tą sprawą".
- Po trzech miesiącach od złożenia zawiadomienia mój mąż został przesłuchany w prokuraturze w Ostrowie Wielkopolskim - relacjonowała dalej przebieg wydarzeń Dorota Brejza.
- Pracuję 10 lat, prowadzę swoją kancelarię, jestem adwokatem. Proszę mi uwierzyć, nigdy nie byłam na takim przesłuchaniu, prokurator zadał mojemu mężowi, jako pokrzywdzonemu, nie skłamię - pięć-sześć pytań, natomiast całe przesłuchanie przeprowadziłam w zasadzie sama, taka sytuacja mi się nigdy nie zdarzyła, jest to nieprawdopodobnie przykre - powiedziała.
Dorota Brejza: to jest oczywiste, sprawa ma charakter polityczny
Jak mówiła dalej Dorota Brejza, "to jest oczywiste, sprawa ma charakter polityczny". - To jest właśnie ten moment, kiedy można powiedzieć, że dokonała się reforma wymiaru sprawiedliwości - stwierdziła. Jak mówiła, po to nastąpiło połączenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, aby "ręcznie sterować" takimi sprawami.
CZYTAJ WIĘCEJ: "GW": jak PiS oszukało posłów w sprawie Pegasusa
Brejza: nie ma możliwości, żeby sąd w Polsce wydał zgodę na zastosowanie Pegasusa
Dorota Brejza mówiła, że "Pegasus jest zdecydowanie w polskim porządku prawnym narzędziem nielegalnym". - Jest to narzędzie inwigilacji totalnej, bardzo ofensywne, które wkracza w każdy element życia człowieka, który jest inwigilowany, ale także jego rodziny. To jest narzędzie, które zostało tak naprawdę stworzone do walki z terroryzmem i taka jest jego intencja. Jakiekolwiek stosowanie tego narzędzia w Polsce jest nielegalne - powiedziała.
- Skali wymyka się zastosowanie tego narzędzia do inwigilowania opozycji, nie ma możliwości, żeby sąd w Polsce wydał zgodę na zastosowanie Pegasusa, to jest po prostu niemożliwe - podkreśliła.
- Mój mąż nie popełnił nigdy żadnego przestępstwa, nigdy nie otrzymał żadnych zarzutów, nigdy nie był o nic podejrzany - tłumaczyła.
- Polityczna prokuratura Ziobry jest skoncentrowana na tym, żeby tropić opozycję i żeby stawiać zarzuty za cokolwiek. Jeśli mój mąż przez tyle czasu nie otrzymał żadnego zarzutu, to oznacza to tyle, że żadna legalna kontrola operacyjna, jeśli była zastosowana, nie była uzasadniona - stwierdziła. Dodała przy tym, że "kontrola operacyjna musi mieć swoje uzasadnienie, musi być podejrzenie popełnienia bardzo poważnego przestępstwa".
Brejza: bardzo chciałabym zobaczyć jeden i drugi wniosek o kontrolę operacyjną
Dorota Brejza mówiła o tym, że inwigilacja jej męża trwała sześć miesięcy, a kontrola operacyjna jest zarządzana na trzy miesiące. - Czyli musiał istnieć pierwszy wniosek o kontrolę operacyjną i musiał istnieć drugi wniosek o kontrolę operacyjną - dodała.
- Bardzo chciałabym zobaczyć jeden i drugi wniosek o kontrolę operacyjną. Te wnioski są w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Złożyłam w prokuraturze w Ostrowie Wielkopolskim wniosek dowodowy, polegający na tym, żeby zapoznać się z tymi dokumentami. Jestem przekonana i stawiam taką hipotezę, że zarówno pierwszy, jak i drugi wniosek opierały się na nieprawdziwym uzasadnieniu. Jestem także przekonana i stawiam taką tezę, że szczególnie ten drugi wniosek o przedłużenie kontroli operacyjnej najprawdopodobniej opierał się na tych pozyskanych wcześniej SMS-ach, następnie zmanipulowanych. Tych samych, które później były opublikowane w telewizji publicznej. Myślę, że tak było. Czy mam rację - okaże się z pewnością przyszłości - powiedziała.
Brejza: teza o ingerencji obcych służb brzmi niedorzecznie
Żona senatora i jego pełnomocniczka odniosła się także do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który - pytany o sprawę inwigilacji Krzysztofa Brejzy - sugerował, że może to być ingerencja obcych służb.
Brejza powiedziała, że "teza jest niedorzeczna". - Po usłyszeniu tej tezy zastanawiałam się długo, kto doradza panu premierowi. Brzmi to nieprawdopodobnie niedorzecznie - skomentowała.
- Pierwsze pytanie, które nam się nasuwa, jest takie: kto ma interes w podsłuchiwaniu Krzysztofa Brejzy bezpośrednio przed wyborami? - podkreśliła. Jej zdaniem "sugerowanie, że czynią to obce służby, każe zadać pytanie o to, gdzie jest nasz kontrwywiad".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24