To są pierwsze osoby, które zdecydowały się odważyć i opowiedzieć o swoim dramacie. Wszyscy mamy tego świadomość, że to początek kuli śnieżnej – mówił w rozmowie z TVN24 publicysta Tomasz Terlikowski, odnosząc się do opublikowanych danych na temat przemocy seksualnej w polskim Kościele.
W poniedziałek zaprezentowane zostały najnowsze dane statystyczne dotyczące wykorzystywania seksualnego w Kościele w Polsce. W konferencji prasowej wziął udział między innymi prymas Polski arcybiskup Wojciech Polak, który jest też delegatem Konferencji Episkopatu Polski do spraw ochrony dzieci i młodzieży. Jak przekazał ksiądz Wojciech Sadłoń, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, od 1 lipca 2018 roku do 31 grudnia 2020 roku wpłynęło do diecezji oraz zakonów męskich 368 zgłoszeń o wykorzystywaniu seksualnym małoletnich.
"Jesteśmy na początku tego procesu"
We wtorek w rozmowie z TVN24 do sprawy odniósł się publicysta Tomasz Terlikowski. - Te dane są początkiem. Wszyscy mamy tego świadomość, że to początek kuli śnieżnej, która będzie się staczać. Ojciec Adam Żak mówi o fali, która będzie narastać – powiedział.
- To są pierwsze osoby, które zdecydowały się odważyć i opowiedzieć o swoim dramacie i powiedzieć, kto zrobił im krzywdę. Każda taka osoba będzie wywoływać następne osoby. To wiemy z innych krajów, że każda kolejna ujawniająca się ofiara, powoduje ujawnienie się następnych. Każdy raport, każda informacja o tym, że dzieje się coś w tym kierunku, powoduje, że ofiary ujawniają się – zauważył Terlikowski. - To jest początek. Jesteśmy na początku tego procesu. Te liczby będą o wiele wyższe – dodał.
Gość TVN24 zwrócił uwagę, że w Kościele coraz częściej mówi się o przypadkach przemocy wobec tak zwanych bezbronnych dorosłych, czyli osób po 18. roku życia, klerykach czy siostrach zakonnych. - Tych spraw będzie po prostu przybywać – ocenił.
"Wielu sprawców zostanie ujawnionych"
Tomasz Terlikowski pytany był o to, do czego w jego opinii może doprowadzić ujawnianie kolejnych przypadków przemocy w polskim Kościele. - W długim procesie doprowadzi [do tego - red.], że (…) mniej więcej od 10 do 30 procent ofiar się ujawni. Wszystkie nie ujawniły i nie ujawnią się w żadnym kraju – powiedział. - Po drugie doprowadzi do tego, że bardzo wielu sprawców zostanie ujawnionych, a także, co też już widzimy, że pewna, wydaje się znacząca grupa biskupów, zostanie ukarana za zaniedbania w tej kwestii – przyznał.
Terlikowski zwrócił uwagę, że Watykan wyciągnął dotychczas konsekwencje wobec dziewięciu polskich biskupów, którym zarzuca się zaniechania w przeciwdziałaniu przemocy w diecezjach. W poniedziałek archidiecezja lubelska poinformowała, że Stolica Apostolska przeprowadziła postępowanie wobec biskupa Zbigniewa Kiernikowskiego, a papież Franciszek przyjął jego rezygnację z posługi w diecezji legnickiej. - Wobec kilku kolejnych, nawet bardzo poważnych biskupów, toczą się dochodzenia na poziomie watykańskim – dodał.
- Długofalowo, mam nadzieję, że doprowadzi to do sytuacji, w której Kościół będzie przestrzenią dużo bardziej bezpieczną i – oby - wyznaczy bardzo porządne standardy postępowania w takich sytuacjach, ale przede wszystkim unikania takich sytuacji, czyli doprowadzi, że świadomość niebezpieczeństwa przemocy będzie w nas wszystkich o wiele wyższa – powiedział.
"To nie będzie proces łatwy"
W opinii Terlikowskiego, "zmiana mentalności jest konieczna, żeby roztoczyć opiekę nad ofiarami, ale także, żeby sobie uświadomić, że one potrzebują zadośćuczynienia – zarówno psychicznego, jak i również finansowego". - Z faktu, że kilkanaście osób w polskim Kościele widzi problem i próbuje go rozwiązać (…), nie wynika, że cały Kościół w Polsce przeszedł już głęboką przemianę. Niemała część ludzi Kościoła, w tym również biskupów, pracowników kurii, duchownych i świeckich uważa, że problem jest dęty i nie należy go przeceniać, a najlepiej te sprawy załatwiać we własnym gronie – zwrócił uwagę.
- Jestem realistą. Wiem, ile czasu zajęła zmiana mentalności w Stanach Zjednoczonych, jak trudna jest zmiana mentalności w Irlandii, jak wiele trudu i czasu zajęła zmiana mentalności w Australii. To są procesy, które się toczą w dziesięcioleciach, a nie w miesiącach. Wierzę, że w Polsce też się to wydarzy, ale to nie będzie proces łatwy, to nie będzie proces, który dokona się szybko – powiedział.
- Dla niemałej części wiernych i duchownych to są sprawy drugorzędne. Nie potrafią zrozumieć mechanizmów, które toczą się w ofiarach. Nie mają (…) wystarczając empatii, by dostrzec, że ofiary są wśród nas – dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24