Co się stało z Magdaleną Żuk? Dostępne materiały i zachowania zmarłej Polki na antenie TVN24 analizował kryminolog i socjolog Paweł Moczydłowski.
Gość programu został zapytany m.in. o to, czy dostępne obecnie informacje pozwalają wykluczyć którąś z głównych hipotez.
Pierwsza z nich zakłada, że śmierć Magdaleny Żuk jest związana z szerszym proceder związanym z handlem ludźmi. Druga hipoteza to tropy w Polsce - śledczy sprawdzają także, co się działo, zanim Magdalena Żuk wyleciała z lotniska w Pyrzowicach do Egiptu. Inny brany po uwagę wątek związany jest z narkotykami, z "czerpaniem korzyści z wykorzystania kobiet dla celów seksualnych z użyciem przemocy, podstępu czy też środków chemicznych". Zachowanie Magdaleny Żuk w egipskim szpitalu zarejestrowane przez kamery monitoringu może też wskazywać na objawy choroby psychicznej. To kolejna z hipotez. Zdaniem Moczydłowskiego dostępne do tej pory materiały "nie dostarczyły rozstrzygnięć". - Pozostaje się dalej przy tych hipotezach - powiedział Moczydłowski. - Coś więcej, mogą na ten temat powiedzieć wyniki sekcji zwłok, jeśli chodzi o badania toksykologiczne. Wydaje mi się, że nawet w tym momencie, gdzie przesłuchano kilkadziesiąt osób, gdzie dołączono materiał polski, wymaga to dodatkowej analizy i zweryfikowania hipotez - uważa kryminolog.
"Przyjeżdża zdecydowanie w złym stanie emocjonalnym"
Paweł Moczydłowski został też zapytany o źródła uwiecznionego w relacjach świadków i na monitoringu przerażenia Polki.
- Ona ma poczucie osaczenia - stwierdził. - Jeżeli spojrzeć na całą tę sprawę, to widać, że hipotezy, te przerażające, powstają na bazie materiału filmowego i mija się tą część polską - dodał.
- Mieliśmy do czynienia z młodą, inteligentną, przyzwoitą osobą, która chciała zrobić narzeczonemu prezent. Robi niespodziankę w postaci zaskoczenia, co wykazuje troszkę niedojrzałość, bo takie zaskakiwanie w jeden dzień jest troszkę szalone. Chciała z nim jechać. Nagle na lotnisku następuje dramat. Okazuje się, że nie może z nim jechać - kontynuował kryminolog. - W stanie olbrzymiego zawodu siedzi sama w samolocie. Przyjeżdża zdecydowanie w złym stanie emocjonalnym, czuje się obco - stwierdził.
Feralna wycieczka
Magdalena Żuk zaplanowała, że zrobi niespodziankę swojemu ukochanemu. Wykupiła wycieczkę do Egiptu, mężczyźnie załatwiła urlop i spakowała go. Jednak okazało się, że jego wylot na wakacje nie będzie możliwy. Wszystko dlatego, że jego paszport wkrótce straci ważność. Kobieta poleciała więc sama.
Jak wynika z relacji jej bliskich, na początku wszystko wydawało się być w porządku. Później jej zachowanie stawało się coraz bardziej niepokojące. W końcu do kobiety nie dało się dodzwonić. Kontakt możliwy był tylko przez rezydenta. Rodzina podjęła decyzję, że Magdalena wróci wcześniej do Polski. Kupiono bilet. W międzyczasie Polka została przetransportowana do szpitala. Jednak nie przyjęto jej tam, z kolei na lotnisku nie wpuszczono do samolotu. Jak przekazano bliskim, Magdalena miała być zbyt słaba na samodzielny lot.
W końcu kobieta trafiła do szpitala. Tam doszło do wypadku. W ciężkim stanie została przewieziona do placówki w Hurghadzie. 30 kwietnia zmarła w placówce.
Chcą wspólnego zespołu śledczego
W piątek prokurator krajowy Bogdan Święczkowski na konferencji prasowej poinformował, że wysłano wniosek do strony egipskiej o powołanie wspólnego polsko-egipskiego, zespołu prokuratorów. Przyznał też, że wstępny raport biegłego dotyczący śmierci Magdaleny Żuk jest gotowy. Jednak jego treści zdradzić nie chciał.
Autor: bpm\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne/TVN UWAGA