Przez kilkadziesiąt lat na poligonie w Antwerpii służył jako cel dla belgijskich żołnierzy. Poszatkowany pociskami, pozbawiony silnika i rozmontowany na części był jak złom. Nie minęły jednak cztery miesiące, a brytyjski czołg Sherman Firefly znów jeździ i wygląda prawie tak jak w czasach II wojny światowej.
Takie cuda potrafią zrobić jedynie pasjonaci z Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu, którzy pojazd pieczołowicie zrekonstruowali. Zabytkowy czołg niebawem trafi na wystawę.
- Uruchomiliśmy ten czołg, jest sprawny, można nim jeździć, sam odpala - mówi Artur Zys, który rekonstruował Shermana.
Ale jak podkreśla mjr Tomasz Ogrodniczuk, kustosz poznańskiego muzeum rekonstrukcja nie była łatwa, bo części czołgu były w opłakanym stanie. Przez kilkadziesiąt lat leżały bowiem na poligonie w Antwerpii. Część trzeba było dorobić, a te, które były, wymontować i wypiaskować a potem ponownie skręcić.
Pasjonaci nie mają jednak wątpliwości, że było warto. Bo czołg Sherman to niezwykła maszyna. - Brytyjczycy postanowili przezbroić Shermana w siedemnastofuntową armatę i otrzymał on nazwę "Firefly". Właśnie ze względu na tę długą lufę, która mogła już nawiązać walkę z niemieckimi wozami - mówi mjr Ogrodniczuk.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24