Pijani kierowcy powinni być zmuszani w izbie wytrzeźwień do mycia innych pijanych kierowców, którzy zostali złapani na jeździe na promilach - taką m.in. propozycję walki z plagą kierujących pod wpływem alkoholu ma Janusz Palikot.
Poseł Platformy postanowił dołożyć swój głos do dyskusji o tym, jak powstrzymać kierowców przed wsiadaniem za kółko po kieliszku. Na swoim blogu polityk zauważa, że "wysyp ofert jest skutkiem kolejnych rekordów zatrzymań w minione święta".
On sam proponuje pięć pomysłów. Palikot uważa, że osoby, które spowodowały wypadek pod wpływem alkoholu nie powinny być leczone z ubezpieczenia zdrowotnego, tylko każdorazowo na nowo za to płacić.
Pomysł jak z PiS-u
Proponuje też, by dożywotnio pozbawiano prawa jazdy kierowcę, który dwukrotne zostałby złapany na jeździe po pijanemu. Tyle, że Palikota już ktoś ubiegł z tą propozycją. Znalazła się ona w poselskim projekcie zmian w prawie autorstwa Prawa i Sprawiedliwości.
Palikot idzie dalej i proponuje, by podwyższyć dopuszczalny limit zawartości alkoholu we krwi do poziomu obowiązującego w krajach śródziemnomorskich (w Polsce dopuszczalna ilość alkoholu we krwi u kierowcy to 0,2 promila, we Włoszech - 0,8 promila, w Grecji - 0,5 promila).
Z kolei Komisja Europejska zaleca państwom należącym do UE, aby dozwolony poziom alkoholu we krwi kierowców nie przekraczał 0,5 proc w wydychanym powietrzu.
Rowerzystów nie karać
Poseł Platformy najwyraźniej uznał też, że trzeba wymyślić takie rozwiązanie, by pijany kierowca "popamiętał". I dlatego postuluje, by osoby siadające za kółkiem po kieliszku były zmuszone do pracy w izbach zatrzymań, a mieliby myć innych zatrzymanych pijaków.
Palikot odwołuje się też do przypadków pijanych rowerzystów. Jego zdaniem, należy zlikwidować karanie takich osób więzieniem, bo to nic nie daje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24