Ruch Palikota, poprzez usunięcie krzyża z sali plenarnej Sejmu, nie dąży do dyskusji o realnym problemie, ale do wywołania wojny religijnej - zgodnie stwierdzili goście Rozmowy Rymanowskiego Ryszard Kalisz z SLD i Dorota Arciszewska-Mielewczyk z PiS. Jednak sama kwestia obecności symboli religijnych w życiu publicznym polityków poróżniła.
Ryszard Kalisz podkreślił, że przestrzeń publiczna nie jest miejscem, w którym powinno się eksponować symbole religijne. - Jestem za tym aby przestrzegać konstytucję i zachować neutralność poglądową państwa. Jednym słowem: krzyż w Sejmie nie powinien wisieć - przekonywał Kalisz.
Zdecydowanie za pozostawieniem symbolu religijnego była senator Arciszewska-Mielewczyk, która podkreślała, że krzyż to nie tylko symbol religii katolickiej, ale również część tożsamości narodowej.
Poszanowanie mniejszości
Według senator PiS za pozostawieniem krzyża w Sejmie przemawia to, że znaczna większość Polaków deklaruje się jako katolicy, a ona sama będąc katoliczką czasami czuje się jakby była w dyskryminowanej mniejszości. Z tym argumentem nie zgodził się Ryszard Kalisz. - O kulturze większości świadczy to, czy potrafi szanować prawa mniejszości - ripostował Kalisz. Zdaniem posła SLD brak jakichkolwiek symboli religijnych w Sejmie nie będzie dyskryminował nikogo.
Palikot dziełem Kalisza
- Pierwszy raz muszę przyznać: żałuję, że SLD nie zdobyła lepszego wyniku. Bo to oznaczałoby słabszą pozycję Ruchu Palikota, z pożytkiem dla Polski - mówiła Arciszewska. Zaraz jednak podkreśliła, że ojcem sukcesu Ruchu Palikota jest po części sam Kalisz, który uczestniczył w kongresie założycielskim ruchu. Poseł SLD podkreślił, że nie żałuje swojej obecności na kongresie. - Takie działanie antyestablishmentowe jakie prezentuje Palikot ma trochę racji -dodał Kalisz.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24