60 chorych na raka pacjentów z lubelskiego szpitala klinicznego nr 4 nie dostaje gwarantowanych im leków, bo nie ma na to pieniędzy w Narodowym Funduszu Zdrowia. W tej sytuacji szpital może albo odsyłać pacjentów do innych placówek, albo się zadłużać. - Nóż się w kieszeni otwiera, to jest niedopuszczalna sytuacja - mówią pacjenci z Lublina. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
Fundacja Onkologiczna Alivia alarmuje, że w szpitalu klinicznym nr 4 w Lublinie zabrakło pieniędzy na leczenie pacjentów walczących z nowotworem.
- 60 pacjentów w tym momencie nie jest dopuszczonych do programu leczenia raka płuca. Nie mają możliwości skorzystania z prawnie im gwarantowanych leków wpisanych na listę refundacyjną. Dlaczego? Ponieważ NFZ nie ma środków, żeby to sfinansować - wskazuje Magdalena Sulikowska z fundacji Alivia.
Doktor habilitowany nauk medycznych Sławomir Mędziuk, kierownik oddziału onkologii klinicznej i chemioterapii w lubelskim szpitalu, potwierdza, że skończyły się pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia na leczenie nowoczesnymi lekami. Chodzi o pacjentów walczących z rakiem płuc.
- Na ten moment mamy powyżej 20 pacjentów, których w tej chwili moglibyśmy włączyć w takie leczenie, z dzisiejszego dnia mamy czterech nowych pacjentów do tak zwanej immunoterapii. To są pacjenci, którzy zgodnie z literą ustawy powinni dostać leczenie, bo spełniają kryteria - wskazuje lekarz.
"To jest niedopuszczalna sytuacja"
Pacjenci są oburzeni. - Nóż się w kieszeni otwiera. Jest bardzo źle w naszej służbie zdrowia z przepływem tych środków - podkreśla Gabriela Więch w rozmowie z reporterem magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
Stanisław Banak ocenia, że "to jest niedopuszczalna sytuacja". - Jeżeli ja pracowałem 42 lata i przez ten czas odprowadzałem wszystkie te zdrowotne składki, to wydaje mi się, że teraz te pieniądze powinny się znaleźć na leczenie takich ludzi jak ja - podkreśla.
"Dla pacjentów to jest dramat"
Fundacja Alivia mówi wprost - ograniczanie dostępu do leków refundowanych jest łamaniem prawa pacjenta.
- Dla pacjentów to jest dramat. Pacjent może nie wiedzieć, że nie otrzymuje dobrego, nowoczesnego, skutecznego leczenia. Pacjent może dostać tańsze, starsze, mniej skuteczną chemioterapię. To jest różnica kilku miesięcy w przeżyciu - zauważa Sulikowska.
Lekarze z lubelskiego szpitala zapewniają, że choć pieniądze się skończyły, o gorszym leczeniu nie ma mowy. Klinika albo się zadłuża i kupuje nowoczesne leki, albo wysyła pacjentów do innej lecznicy.
- W XXI wieku jednak lek powinien iść za pacjentem, a nie odwrotnie. Jak można mając leki, środki, mając pieniądze i pacjenta, chorego odsyłać do innego szpitala - nie kryje zdziwienia Zdzisława Halwa, jedna z pacjentek.
"Bierzemy na siebie kolejny element i walczymy o tego pacjenta"
Ministerstwo Zdrowia nie chciało komentować sprawy i odesłało reporterów programu "Polska i Świat" do lubelskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Stamtąd przysłano pismo, w którym czytamy, że fundusz "zgodnie z wcześniejszymi zapewnieniami" odda szpitalom pieniądze za wszystkie nadprogramowe leki.
Dla szpitala to jednak żadne pocieszenie, bo żeby dostać zwrot, najpierw musi wydać pieniądze, których nie ma.
- To jest zadłużenie i ryzyko zaburzenia płynności finansowej szpitala, bo to są ogromne koszta. Kuracja rzadkiej mutacji kosztuje około 30 tysięcy złotych na jedno podanie - wskazuje doktor Mędziuk. Podkreśla, że "onkologia to jest cały czas walka".
- My bierzemy kolejny element na siebie i walczymy o tego pacjenta - zapewnia kierownik oddziału onkologii klinicznej i chemioterapii.
Autor: ads / Źródło: tvn24