Wschodnia Ukraina to nadal beczka prochu - ocenił Tomasz Siemoniak, wicepremier i szef MON, pytany w "Jeden na jeden", czy wiosną na Ukrainie wybuchnie otwarta wojna. - To są bardzo silne pogłoski funkcjonujące w Kijowie i one są mi znane od jesieni - dodał.
Siemoniak zastrzegł, że nie może mówić o tym, co na temat wojny na Ukrainie wiosną sądzą i wiedzą wywiady NATO.
- Zagrożenie jest zawsze, to kwestia trwałości porozumienia mińskiego. Na razie bardzo powoli, mozolnie widać, że jest pewien postęp, bo mniej ludzi ginie i nie ma walk. Być może nadal jest szansa na stworzenie strefy buforowej, ale to nadal jest beczka prochu. Mówienie o kwietniu czy innym miesiącu jest rozważaniem scenariusza, który ma prawdopodobieństwo, ale to na razie są to jałowe rozwiązania - powiedział.
Eurodeputowany PO Jacek Saryusz-Wolski stwierdził zaś, że wybuch pełnowymiarowej wojny na Ukrainie jeszcze w kwietniu, gdy obeschną pola i drogi, jest bardzo prawdopodobny. - To scenariusz potwierdzony przez szereg wywiadów zachodnich i jako wiarygodny podawany przez kwaterę główną NATO - podkreślił polityk.
"Sprzedaż broni nie jest na stole"
Siemoniak, pytany, czy w tej sytuacji Polska mogłaby sprzedać broń, stwierdził, że nie jest to temat, który obecnie "jest na stole". - Nie ma planu włączania się dostawami broni w obecny konflikt - podkreślił szef MON. - Choć oczywiście jesteśmy zainteresowani współpracą przemysłów obronnych - dodał.
Siemoniak, odnosząc się do szkolenia ukraińskich żołnierzy przez Polaków, odpowiedział, że bardzo prawdopodobne jest, iż odbędzie się ono w Polsce.
- Chcę podkreślić, że naszym celem nie jest to, żeby nasi żołnierze się znaleźli na Ukrainie. Naszym celem jest to, żeby wyszkolić ukraińskich podoficerów. Uważam, że bardzo prawdopodobny jest wariant taki, że będziemy ich szkolić w Polsce. Nasze ośrodki są - powiem nieskromnie - lepsze, niż te ukraińskie - powiedział Siemoniak.
Wyjaśnił, że decyzje, kiedy szkolenie się odbędzie, rozstrzygnie się w marcu, choć jak zastrzegł, termin zależy od strony ukraińskiej.
Przypomniał jednocześnie, że na szczycie NATO w Newport zapadły decyzje o wsparciu dla Ukrainy - powołano cztery fundusze powiernicze, których zadaniem jest pomoc szkoleniowa dla Ukrainy. Podkreślił, że Polska z Holandią jest liderem funduszu, który ma szkolić w logistyce i standaryzacji.
"Piechociński wyszedł ze swojej roli"
Siemoniak odniósł się także do słów wicepremiera i ministra gospodarki, że "jest rozczarowany ukraińskimi elitami" oraz że "gospodarka Ukrainy się rozpada".
Jak stwierdził, kwalifikuje to, co powiedział Piechociński, jako wypowiedzi komentatora, a nie wicepremiera.
Jago zdaniem polityk PSL wyszedł ze "swojej roli". - To, co przystoi komentatorowi, nie przystoi wicepremierowi np. ocenienie polityków w innym kraju. Myślę, że bylibyśmy niezadowoleni, gdyby wicekanclerz Niemiec powiedział, że polskie elity się nie sprawdziły - stwierdził Siemoniak. - Takich rzeczy się nie mówi. To może powiedzieć dziennikarz, analityk - dodał.
W opinii Siemoniaka, Piechociński wyciągnął wnioski i będzie starannie autoryzował to, co mówi.
"Raczej promocja, a nie szkolenie"
Siemoniak był też pytany o przeszkolenie wojskowe dla posłów. Marszałek Sejmu Radosław Sikorski mówił, że prawdopodobnie w maju będzie możliwość wyjazdu na poligon dla zainteresowanych parlamentarzystów.
- Na jego prośbę zorganizujemy wizytę poselską w jednej z jednostek wojskowych, ale nie będzie miało to formy szkolenia. Posłowie są z mocy ustawy zwolnieni z mobilizacji. Widzę to raczej w kategoriach dobrej promocji obronności i cieszę się z każdych poważnych zgłoszeń posłów - powiedział Siemoniak. Dodał, że sam chętnie przy tej okazji spotka się z posłami.
Wyjaśnił jednocześnie, że posłanka PiS Krystyna Pawłowicz, która wyraziła zainteresowanie przeszkoleniem wojskowym, została zaproszona na poniedziałek do WKU.
Autor: MAC/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24