Marek Z., główny oskarżony ws. katastrofy w kopalni "Halemba", od kilku miesięcy pracuje w Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego (CSRG) jako ratownik górniczy w pogotowiu pożarowym. Wiceprezes pogotowia wyjaśnia, że powodem zatrudnienia Marka Z. były "braki w obsadzie ratowników z uprawnieniami".
W piątek przed gliwickim sądem rozpoczął się proces ws. katastrofy, w której 21 listopada 2006 r. zginęło 23 górników. Stojący przed sądem wśród 18 oskarżonych były główny inżynier wentylacji "Halemby" Marek Z., jako swoje obecne miejsce pracy podał CSRG. Informację tę potwierdził wiceprezes stacji Jan Syty.
Grozi mu 12 lat
Markowi Z. prokuratura zarzuciła m.in. sprowadzenie katastrofy, która skutkowała śmiercią górników, za co grozi do 12 lat więzienia. Jak ustaliły prokuratura i nadzór górniczy Z., a także były dyrektor "Halemby" Kazimierz D. przyzwalali na łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej.
Główny powód zatrudnienia: braki w obsadzie
Jak powiedział wiceprezes CSRG, głównym powodem zatrudnienia tam Marka Z. były braki w obsadzie ratowników z uprawnieniami, którzy mogą pełnić dyżury w pogotowiu ratowniczym. Po wyjściu z aresztu w lipcu tego roku Z. miał szukać pracy w swoim zawodzie m.in. w Kompanii Węglowej, do której należy "Halemba".
"Nie jesteśmy od ocen"
- My, jako ratownicy, nie jesteśmy od ocen. Mamy nieść pomoc. Jeśli brakuje nam pracowników, to osoba, która ma kwalifikacje, znajduje u nas zatrudnienie. Od tego są niezawisłe sądy, by do końca dokonały oceny działalności pana Z. Zakres jego obowiązków w jednostce nie ma nic wspólnego z obowiązkami, które pełnił na kopalni – dodał Syty.
Wiceprezes CSRG zaznaczył, że zarobki pracujących w Stacji ratowników są niższe niż tych zatrudnianych w kopalniach, nie mają oni też np. przywilejów emerytalnych. Dlatego ciągle brakuje tam ludzi z uprawnieniami, a jednocześnie CSRG ma obowiązek utrzymywania ciągłego pogotowia i zabezpieczania wszystkich kopalni węgla kamiennego.
- Z. szukał pracy (...) - oczywiście nie sugerując żadnego stanowiska kierowniczego - dla utrzymania rodziny - w kierunku, w którym ma kwalifikacje. Ponieważ nie znalazł pracy w Kompanii i jest czynnym ratownikiem górniczym, złożył podanie w CSRG. (...) Pytanie, czy pan Marek Z. po wyjściu z aresztu nie powinien wykonywać żadnej pracy? – dodał Syty.
Zakaz opuszczania kraju
My, jako ratownicy, nie jesteśmy od ocen. Mamy nieść pomoc. Jeśli brakuje nam pracowników, to osoba, która ma kwalifikacje, znajduje u nas zatrudnienie. Od tego są niezawisłe sądy, by do końca dokonały oceny działalności pana Z. Wiceprezes CSRG
B. główny inżynier wentylacji kopalni trafił do aresztu w maju ub. roku, miesiąc po b. dyrektorze kopalni Kazimierzu D. Obaj wyszli na wolność w lipcu tego roku. Na ich zwolnienie za kaucją po 150 tys. zł, mimo sprzeciwu prokuratury, zgodził się Sąd Okręgowy w Gliwicach. Sąd wziął m.in. pod uwagę, że poręczenie za Marka Z. złożył biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej Gerard Bernacki, za b. dyrektora poręczył senator PO z Rybnika Antoni Motyczka. Po wyjściu z aresztu obaj główni oskarżeni trafili pod dozór policji, mają też zakaz opuszczania kraju.
Katastrofa 1030 m pod ziemią
Do katastrofy w rudzkiej kopalni doszło podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Z powodu zaniechania - na podstawie fałszywych odczytów - profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym, po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii.
Prócz zarzutów przedstawionych b. członkom kierownictwa kopalni, inni górnicy - pracownicy "Halemby", jak i firmy Mard, która na zlecenie kopalni wykonywała prace pod ziemią - oskarżeni zostali m.in. o narażenie górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz niedopełnienie przepisów bezpieczeństwa i fałszowanie dokumentów.
Akt oskarżenia liczy ponad 200 stron
Akt oskarżenia rozpoczętego w piątek procesu liczy ponad 200 stron. Ustalenia śledztwa wypełniły 40 tomów akt głównych oraz 40 tomów załączników. Przed gliwickim sądem stanęło w piątek 18 oskarżonych, pozostali wnieśli o możliwość dobrowolnego poddania się karze. Ich sprawy sąd wyłączył do odrębnego rozpoznania.
Po trwających blisko dwie godziny czynnościach proceduralnych ok. godz. 11.30 prokurator Wiesław Kużdżał rozpoczął odczytywanie aktu oskarżenia. Przez blisko dwie godziny odczytał około 70 z prawie 200 stron. Następne terminy rozpraw sąd wyznaczył na 20 i 28 listopada.
W dalszym ciągu pracują w górnictwie
Jak wynika z informacji podawanych przez oskarżonych podczas piątkowej rozprawy w gliwickim sądzie, większość z nich ciągle pracuje w górnictwie - niektórzy wciąż w kopalni "Halemba", część dorabia do emerytury w firmach związanych z branżą. Kazimierz D. przeszedł na emeryturę.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24