- Piątkowe orzeczenie w sprawie prokuratora Dariusza Barskiego pokazuje po raz kolejny, że mamy systemowy problem z Sądem Najwyższym - ocenił w rozmowie z reporterem TVN24 mecenas Przemysław Rosati. Mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram stwierdziła, że dualizm prawny i chaos w wymiarze sprawiedliwości to "efekt tak zwanych reform Prawa i Sprawiedliwości".
Izba Karna Sądu Najwyższego orzekła, że przywrócenie ze stanu spoczynku i powołanie Dariusza Barskiego na prokuratora krajowego w 2022 roku miało wiążącą podstawę prawno-ustrojową i było prawnie skuteczne. Uchwałę podjęli sędziowie wyłonieni z udziałem neo-KRS, w odpowiedzi na pytanie skierowane przez gdański sąd rejonowy. Przedstawiciele Prokuratury Krajowej chcieli wyłączenia sędziów, oceniając, że ten skład "nie tworzy sądu niezależnego, bezstronnego i niezawisłego".
"Dzisiejsze stanowisko trzech neosędziów nie jest uchwałą Sądu Najwyższego i nie jest wiążące" - skomentował sprawę minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar.
Rosati: poziom rozwiązań, które powodują erozję wymiaru sprawiedliwości, jest bardzo duży
Jak ocenił mecenas Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej i sędzia Trybunału Stanu, piątkowe orzeczenie w sprawie prokuratora Barskiego "pokazuje po raz kolejny, że mamy systemowy problem z Sądem Najwyższym". - Nie podlega żadnej wątpliwości, że w składzie, który wydał to rozstrzygnięcie, zasiadali sędziowie, którzy zostali powołani po 2018 roku w sposób niespełniający standardu konstytucyjnego i standardu wyznaczonego przez wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i TSUE - powiedział Rosati w rozmowie z reporterem TVN24 Radomirem Witem.
Jak zaznaczył, o kolejnych krokach w tej sprawie "będzie musiał ostatecznie zdecydować sąd, który zapytał Sąd Najwyższy o to, jak należy interpretować sytuację procesową prokuratora krajowego".
Według Rosatiego "mamy do czynienia ze składem, który jest ukształtowany w sposób absolutnie nieprawidłowy". Jak stwierdził, Sąd Najwyższy powinien być "jak żona Cezara". - Nie ma wyższej instancji w Polsce, jeżeli chodzi o nadzór nad sądami powszechnymi niż Sąd Najwyższy, dlatego co do Sądu Najwyższego nie może być miejsca na sytuację, w której orzekają tak zwani neosędziowie (...). Te skutki będziemy ponosić my wszyscy - mówił mecenas.
W jego ocenie będzie to w dalszym ciągu prowadziło do "swoistego rozwarstwienia wymiaru sprawiedliwości". - Dopóki nie będzie konkretnych, jasnych propozycji zmian tej sytuacji, będziemy mierzyć się właśnie z takimi okolicznościami, jak dziś, czyli jest coś, co zostało wydane formalnie w budynku Sądu Najwyższego, ale z drugiej strony my doskonale wiemy, że zostało to wydane przez skład, który nie spełnia standardu sądu niezależnego, a w jego składzie nie zasiadali sędziowie niezawiśli - mówił prawnik.
Rosati stwierdził, że działania Prawa i Sprawiedliwości w zakresie wymiaru sprawiedliwości pod koniec ich rządów były "absolutnie przemyślane". - To były działania, które moim zdaniem zostały w sposób wręcz koncertowy zaplanowane, a teraz na naszych oczach następuje ich realizacja - ocenił. Jak dodał, "poziom rozwiązań, które powodują erozję wymiaru sprawiedliwości, jest bardzo duży". - My tylko będziemy teraz obserwowali skutki, dlatego że to, co było złe, co już się zadziało, to będzie za każdym razem niestety teraz prowadziło do pogłębiania się chaosu i erozji w wymiarze sprawiedliwości. To nie służy nikomu. Nie służy to powadze polskiego państwa i nie służy to przede wszystkim zwykłym ludziom - przekonywał.
Gregorczyk-Abram: dualizm prawny będzie się umacniał, a obywatel będzie czuł się zagubiony
- W moim przekonaniu mamy tutaj do czynienia z klasyczną sytuacją, w której osoby albo organy, takie jak Trybunał Konstytucyjny w całości przejęte, powołane przez Prawo i Sprawiedliwość, przychodzą z pomocą za każdym razem właśnie tej partii, kiedy ona chce umocnić swoją narrację o podwójnym porządku prawnym. Trybunał Konstytucyjny w jedną stronę akceptując różnego rodzaju działania i wypowiedzi Prawa i Sprawiedliwości i nowo powołani sędziowie w tym przypadku, próbując wmówić, że to ich tak zwane orzeczenie, czy tak zwana uchwała ma moc prawną - mówiła w TVN24 mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy".
W jej ocenie "jest to wydana uchwała nieposiadająca żadnej mocy prawnej", ponieważ - jak tłumaczyła - osoby, które nie mają przymiotu sędziego Sądu Najwyższego, nie mogą wydawać skutecznych uchwał. - Żeby taką uchwałę wydać, to trzeba być legalnie powołanym sędzią - stwierdziła, dodając, że neosędziowe "sędziami nie są".
Jak mówiła mecenas, mamy więc do czyniena z sytuacją, w której minister Bodnar i prokuratura nie będą respektować orzeczenia w sprawie Barskiego, a PiS i prezydent Andrzej Duda "będą mówili: ta uchwała jest najświętsza, najważniejsza i my będziemy za tym podążać".
- I znowu ten tak zwany dualizm prawny będzie się umacniał i obywatel, który nie musi tego rozumieć, nie jest prawnikiem, będzie czuł się zagubiony, będzie czuł, że żyje w kompletnym chaosie, bo nie będzie wiedział, jak to państwo funkcjonuje, kto tak naprawdę ma rację i to jest efekt tak zwanych reform Prawa i Sprawiedliwości - oceniła.
"To orzeczenie jest nieistniejące"
Sprawę komentowała także w TVN24 Ewa Siedlecka z "Polityki".
- Jeżeli w składzie są neosędziowie, to wedle orzeczeń tak trybunałów międzynarodowych, uchwały trzech połączonych izb Sądu Najwyższego z 2020 roku, jak i szeregu innych orzeczeń polskich sądów, to nie jest orzeczenie, to nie jest akt prawny, który byłby wiążący - oceniła dziennikarka. - Nie wydaje mi się, żeby te wszystkie konsekwencje, które się w tej chwili w komentarzach wiąże z tym orzeczeniem, mogły być brane poważnie - dodała.
W jej opinii "to orzeczenie jest nieistniejące". Zaznaczyła jednocześnie, że nie wyklucza, iż "część prokuratorów, którzy czują się związani z prokuratorem Barskim i Zbigniewem Ziobro będą coś próbowali robić". - Na przykład będą próbowali nie uznawać decyzji osób mianowanych już po przywróceniu w stan spoczynku pana Barskiego. Choć nie przewiduję, żeby to był jakiś silny trend - stwierdziła. Według niej "większość prokuratorów chce po prostu pracować, ścigać przestępców, a nie sprawiać, żeby ci przestępcy wpadali w jakąś dziwną sytuację prawną, w której decyzje wobec nich będą prawnie niepewne".
Siedlecka oceniła, że minister sprawiedliwości Adam Bodnar tego orzeczenia "nie przyjmuje do wiadomości jako czegoś, co go obowiązuje". - Czyli sprawy będą się toczyć dalej. To samo zresztą można powiedzieć o dzisiejszej decyzji w sprawie aresztu na pana Romanowskiego. Tam również w składzie był neosędzia i również można powiedzieć, że tego postanowienia nie ma - powiedziała Siedlecka.
W jej ocenie te dwie sytuacje są podobne, ponieważ "mamy do czynienia z aktami niesądów, które nie są orzeczeniami, nie są postanowieniami, są po prostu jakimiś aktami działalności sądu, ale niewiążącymi".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Gzell/PAP