Zarzut nadużycia udzielonych uprawnień usłyszał Zbigniew L., były dyrektor Biura Kontroli i Bezpieczeństwa w Orlenie - poinformował w piątek rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie Mateusz Martyniuk. Chodzi o wypłatę wynagrodzenia za usługi detektywistyczne realizowane dla Orlenu.
Prokuratura Regionalna w Warszawie prowadzi śledztwo z zawiadomienia Orlenu dotyczące wyrządzenia spółce szkody majątkowej w łącznej kwocie 393 tys. 600 zł. Jak przekazał jej rzecznik prasowy prok. Mateusz Martyniuk, w jego ramach w piątek ogłoszono zarzut Zbigniewowi L., byłemu dyrektorowi Biura Kontroli i Bezpieczeństwa w Orlen S.A.
"Zbigniew L. usłyszał zarzut nadużycia udzielonych uprawnień, w ten sposób, że będąc osobą uprawnioną, jako Dyrektor Biura Kontroli i Bezpieczeństwa w Orlen S.A., zatwierdził wypłaty wynagrodzenia podmiotowi świadczącemu usługi detektywistyczne spółce Orlen S.A., pomimo tego że wiedział, iż usługi te nie zostały zrealizowane zgodnie z umowami, czym wyrządził spółce znaczną szkodę majątkową" - poinformował prok. Martyniuk.
Prokuratura na podstawie zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego w postaci dokumentacji i zeznań świadków ustaliła, iż Orlen zawarł w 2021 roku z podmiotem świadczącym usługi detektywistyczne dwie umowy, których przedmiotem miała być identyfikacja oraz udokumentowanie działań nieuczciwej konkurencji wobec Orlenu.
"Tymczasem, podmiot dostarczył spółce jedynie materiały dotyczące działań polityków będących w opozycji wobec ówczesnego rządu, które nie miały dla spółki znaczenia gospodarczego" - wyjaśnił prok. Martyniuk.
Zbigniew L. (przez ostatnie lata określany w mediach mianem "ochroniarza Kaczyńskiego"), który współpracował z prywatną firmą ochroniarską Grom Group, zapewniającą - na zlecenie PiS - bezpieczeństwo osobiste Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie przyznał się do postawionego mu zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. Prokurator nie zastosował wobec podejrzanego środków zapobiegawczych.
- Prokuratura Regionalna w Warszawie planuje w ramach opisanego śledztwa dalsze czynności procesowe - poinformował prok. Martyniuk.
Kto był celem detektywów?
O szczegółach usług detektywistycznych, które miały być zlecane przez Orlen, informowało pod koniec czerwca Radio Zet. Według tych doniesień miały się tym zajmować dwie firmy detektywistyczne założone przez byłych wysoko postawionych funkcjonariuszy służb specjalnych. Orlen miał zapłacić za to prawie 3 mln zł. Według stacji potwierdzają to odnalezione faktury.
Na początku marca z kolei premier Donald Tusk powiedział, że "prezes Obajtek podpisał m.in. zlecenie dla detektywa, którego zadaniem było, jak nazwano w piśmie, identyfikacja działań nieuczciwej konkurencji wobec PKN Orlen".
Czytaj również: Były zarząd Orlenu bez absolutorium. Sprawa trafiła do sądu
Zdaniem szefa rządu chodziło o posłów Platformy Obywatelskiej - Marcina Kierwińskiego i Jana Grabca - oraz o Andrzeja Halickiego, eurodeputowanego PO. Według informatorów, z którym wówczas rozmawiało Radio ZET, w obszarze zainteresowania detektywa znaleźli się poseł Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), senator Stanisław Gawłowski (PO) i poseł Marek Biernacki (wcześniej PSL-Koalicja Polska, obecnie Trzecia Droga). Były prezes Orlenu za pośrednictwem mediów społecznościowych odniósł się wtedy do słów premiera.
"Kategorycznie zaprzeczam doniesieniom, żebym wynajmował jakiegokolwiek detektywa do śledzenia jakichkolwiek posłów" - napisał wówczas Daniel Obajtek w serwisie X.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Novikov Aleksey/Shutterstock