Miedwiediew traktuje Krym jak swój, ponieważ Rosjanie uważają sprawę krymską za zamkniętą - powiedział Andrzej Olechowski, dodając, że decyzje Rosji, które uchodzą na sucho, mogą sprowokować inne kraje do tego samego. - Nie wykluczam, że Krym przepadł, ale nie możemy się na to zgodzić - podkreślił gość "Faktów po Faktach".
Gość "Faktów po Faktach" skomentował wizytę premiera Federacji Rosyjskiej Dmitrija Miedwiediewa na Krymie. W Symferopolu szef rosyjskiego rządu zapowiedział między innymi podniesienie emerytur i pensji pracowników budżetowych, zapewniając, że "mieszkańcy Krymu powinni tylko wygrać na przyłączeniu do Rosji".
Utrwalanie poparcia Krymu dla Rosji
- Gdybym realizował projekt włączenia Krymu do swojego kraju, to robiłbym to samo, co on. To jest spodziewane i naturalne. W ten sposób utrwala się poparcie Krymu dla Rosji - powiedział były szef polskiej dyplomacji.
Olechowski dodał również, że do tej sytuacji pasuje pytanie: Dlaczego ja mam być mniejszością u ciebie, skoro ty możesz być mniejszością u mnie?
- Rosjanie czuli się mniejszością na Ukrainie, teraz będzie odwrotnie. Ale my nie możemy godzić się na aneksję - skwitował gość "Faktów po Faktach".
Co się dzieje z Ukrainą?
- To niebezpieczna rzecz - powiedział Olechowski. - Gdyby Rosjanie wycofali wojska ze wschodniej granicy Ukrainy to byłby pierwszy krok do deeskalacji, a ten gest poszerzyłby pole do rozmów - dodał, odnosząc się do ostatnich doniesień o częściowym odwrocie znad ukraińskiej granicy.
Tymczasem rozmowy odbywają się jakby poza Kijowem. - Co się dzieje z Ukrainą? - pytał Olechowski, wyrażając przekonanie, że Ukraińcom należy zapewnić prawo do decydowania o sobie. - Trzeba zagwarantować im możliwość decydowania o swoim kraju w demokratycznym procesie, bez ograniczania ich suwerenności. Ja bym chciał, żeby Ukraina była przęsłem między nami a Rosją, a nie żelazną kurtyną.
Majowa próba dla Ukrainy
Prawo do samodecydowania Ukrainy o sobie będzie wkrótce wystawione na próbę podczas majowych, przedterminowych wyborów prezydenckich. Olechowski komentując wystawione kandydatury, powiedział, że osoba Petro Poroszenki, "czekoladowego oligarchy" nie niepokoi go. - Mało o nim wiemy. A o tych, o których wiemy dużo, wiemy dużo złego - powiedział.
Julia Tymoszenko według Olechowskiego to wielka dama ukraińskiej polityki. - My ją znamy z kontrowersyjnych decyzji i w naszych oczach jest zdyskwalifikowana. Ale dużo przeżyła i miała dużo czasu do refleksji. Czy jest w stanie zbudować sylwetkę uczciwego polityka? Nie wiem - zastanawiał się głośno.
Kto w Polsce jest liberałem?
W odniesieniu do kampanii, która zaczyna się w Polsce przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, Olechowski powiedział, że ma poczucie, że jeszcze się nie zaczęła, ale stanowczo podkreślił, że wspiera liberałów - To trochę wstyd, żeby w Polsce nikt nie przyznawał się do liberalizmu - skwitował.
Według opinii Olechowskiego najważniejsze w tej chwili to pokazać, że te wybory są istotne. - Jeśli do wyborów pójdzie mało ludzi, to nie będą to zwolennicy rządu - powiedział.
"Rozumiem ludzki odruch Tuska"
Elementem kampanii okazała się sprawa rodziców niepełnosprawnych dzieci, którzy protestują w Sejmie. - Uczciwie przyznam, że nie śledziłem tej sprawy, bo wydawała mi się oportunistyczna politycznie. Nie jestem entuzjastą załatwiania takich spraw w momencie, gdy następuje dramatyczny spór - powiedział Olechowski.
Wytknął jednak braki w tak fundamentalnej sprawie jaką jest polityka społeczna. W ich efekcie premier stanął przed poważnym problemem, z którym musiał się zmierzyć. - Donald Tusk miał poczucie, że ta sprawa nie była załatwiona we właściwy sposób i we właściwym czasie. A to, co zrobił, było próbą zagaszenia ogniska. Ja rozumiem jego ludzki odruch. Ale jego skutki będą trudne, po pod Sejm przychodzą kolejni ludzie - powiedział gość Grzegorza Kajdanowicza.
Autor: jl//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24