Były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar pytany był o swoją wizytę na terenie przygranicznym. Zarówno jemu, jak i europosłom, odmówiono tam wstępu. Wypowiadając się na temat rozporządzenia, które ogranicza możliwość wstępu na obszar przy granicy, Bodnar ocenił, że w tym przypadku "po raz kolejne ograniczono wolność słowa".
Europosłowie Róża Thun, Janina Ochojska, Łukasz Kohut, a także były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar nie zostali wpuszczeni w środę na obszar przygraniczny. "Próbowaliśmy ocenić sytuację humanitarną na granicy polsko-białoruskiej wykonując mandat europosłów" - opisała Thun. "Nie wpuszczono nas do strefy razem z dziennikarzami i aktywistami" - dodała, zaznaczając, że "bezpieczeństwo nie może wykluczać humanitaryzmu".
Bodnar: stan parawyjątkowy się przedłuża
O tę sytuację Bodnar pytany był w czwartkowym wydaniu "Tak jest" w TVN24. - Główny cel był taki, żeby się po prostu pojawić tam, w tym regionie przygranicznym, i okazać wsparcie wszystkim organizacjom społecznym, aktywistom, działaczom, aktorom, urzędnikom biura Rzecznika Praw Obywatelskich, medykom, którzy walczą o przestrzeganie praw człowieka i należytą pomoc humanitarną - wyjaśnił.
- Stan wyjątkowy, teraz parawyjątkowy, nam się przedłuża. Wydaje mi się, że w takich sytuacjach należy reagować i należy pokazywać, że cały czas to istotna wartość dla nas wszystkich, żeby przeciwko takim zachowaniem władz protestować - uzasadniał.
Bodnar opisał, że na miejscu spotkali się z aktywistami, a także mieszkańcami Hajnówki i okolic. Dodał, że europosłanki uczestniczyły w interwencji Grupy Granica, w czasie której udzielono pomocy trzem Syryjczykom. - Okazuje się, że mimo atmosfery zimowej cały czas tam w lasach są ludzie, którzy potrzebują pomocy, a tak naprawdę nie wiemy, ile z nich jest w pasie trzech kilometrów, w pasie przygranicznym - zauważył.
- Wiadomo na pewno, że władze stosują w stosunku do nich praktykę push back, która jest sprzeczna ze standardami praw człowieka - dodał.
"Tu chodzi o każde uratowane życie"
Bodnar pytany, czy organizacje humanitarne, które przebywają na granicy, zgadzają się z doniesieniami, że w lasach jest mniej migrantów, odpowiedział, że "myślenie w kategoriach, czy jest ich mniej czy więcej, nie jest odpowiednie".
- Nie liczby, a ludzie się liczą. Tu chodzi o każde uratowane życie. Czy tam będzie jedna osoba, czy pięć, czy pięćdziesiąt, czy pięćset, to tym wszystkim ludziom należy się dostęp do pomocy humanitarnej, do lekarza, do wyżywienia i do tego, żeby mogli złożyć papiery i po prostu przejść normalną, zgodną z polskim prawem procedurę, a nie być traktowani, jakby musieli się kryć przed wrogiem opresyjnym, któremu zależy tylko na tym, żeby te osoby w lasach nie przebywały - mówił.
"Ograniczono po raz kolejny wolność słowa"
Bodnar w programie wspomniał o jednym z najnowszych rozporządzeń szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, na mocy którego wprowadzono czasowy zakaz przebywania na określonym obszarze w strefie nadgranicznej. - Jesteśmy niestety w takiej fazie, kiedy na podstawie ustawy i rozporządzenia ograniczono po raz kolejny wolność słowa i ograniczono wykonywanie zadań dziennikarzy, jakim jest przekazywanie informacji na rzecz społeczeństwa - komentował.
- W normalnych okolicznościach to Trybunał Konstytucyjny by tego typu ustawę zweryfikował, sprawdził - mówił Bodnar. - My nie mamy już niezależnego Trybunału Konstytucyjnego - ocenił. - Jedyne, co możemy zrobić, to apelować do sumień, do opinii publicznej i mówić, że to w interesie nas wszystkich, aby tego typu rozwiązania nie były stosowane, ponieważ dzisiaj chodzi o strefę przy granicy, a następnego dnia może chodzić o zupełnie inne nadużycia prawa przez władze, które nie będą podlegały kontroli jakiegokolwiek zewnętrznego organu - ostrzegł.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24