- Ona wiedziała, że tata nie żyje. Nie czekała już na niego, bo tak to zawsze w kuchni wyglądała. Wiedziała, że nie wróci - opowiadała reporterce programu "Czarno na białym" wdowa po oficerze BOR, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Siedmioletnia wówczas córka oficera doznała głębokiej zapaści psychicznej. Dziś potrzebuje pomocy, dożywotniej renty, o którą walkę w sądzie z MON toczy jej matka.
Tragiczna śmierć oficera spowodowała u jego siedmioletniej wówczas córki poważną zapaść psychiczną, uniemożliwiającą dziewczynce jakąkolwiek samodzielność w przyszłości. Postawiona diagnoza jest dożywotnia, jednak nie przyznano dziecku dożywotniej renty.
- Mąż zawsze powtarzał, że jeżeli cokolwiek się stanie, to przyjdą z BOR-u z oficjalną informacją. Żebym nie słuchała telewizji, nie słuchała niczego - przyznawała kobieta. - Ja po prostu czekałam. Jak już w telewizji było wiadomo, po południu przyszli oczywiście. I ja właściwie od razu po rozmowie jej powiedziałam - tak matka dziewczynki wspominała moment, kiedy przekazała córce wiadomość o śmierci ojca. Dodała, że dziewczynka jedynie odpowiedziała "wiem" i nie odezwała się do końca dnia ani razu.
- Ona wiedziała, że tata nie żyje. Nie czekała już na niego, bo tak to zawsze w kuchni wyglądała. Wiedziała, że nie wróci. Ale bardzo długo, koło dwóch lat, nie chciała w ogóle o tym rozmawiać - wyjaśniała wdowa po oficerze.
"Przyznanie dożywotniej renty to absolutne minimum"
Z fragmentu opinii, którą wystawili biegli wynika, że u dziewczynki "po tragicznej i nagłej śmierci ojca w 2010 roku nastąpiło zahamowanie jej rozwoju intelektualnego, który obecnie plasuje się na poziomie upośledzenia umysłowego w stopniu umiarkowanym". W opinii zaznaczono także, że u dziecka zdiagnozowany został autyzm.
"Z psychologicznego punktu widzenia wskazane jest, aby przyznanie Annie [imię dziewczynki zmieniono na prośbę matki - przyp. red.] dożywotniej renty stanowiło absolutne minimum" - podkreślili biegli. Właśnie o taką rentę i dodatkowe zadośćuczynienie walczy z MON w sądzie wdowa po oficerze.
Paweł Dobroczek z Prokuratorii Generalnej odniósł się do tej sprawy, podkreślając, że Prokuratoria wnosi o oddalenie powództwa i nie chce zgodzić się na przyznanie dziewczynce dożywotniej renty.
- My bronimy interesów majątkowych Skarbu Państwa. Jeśli ktoś domaga się zasądzenia pieniędzy od Skarbu Państwa, zwłaszcza w sytuacji, kiedy już duże pieniądze otrzymał, wnosimy o oddalenie tego powództwa - argumentował Dobroczek. Prokurator dodał też, że powódka otrzymała "dużo więcej, niż otrzymują osoby w podobnej sytuacji". Jako przykład podał ludzi, których rodziny zginęły w wypadkach samochodowych.
"To był oficer Biura Ochrony Rządu, był tam w pracy"
Wdowa po oficerze BOR otrzymała 250 tysięcy złotych odszkodowania. Jej córka również. Otrzymują też rentę w wysokości kilku tysięcy złotych miesięcznie, która skończy się wraz z edukacją dziewczynki. Po tym, jak Prawo i Sprawiedliwość objęło władzę, ruszyła kolejna tura wypłat odszkodowań. Niektórzy członkowie rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej otrzymali nawet kilka milionów złotych zadośćuczynienia. Ministerstwo Obrony Narodowej nie przyznawało dotąd takich kwot, ale zawierało ugody z poszkodowanymi. Wdowy i jej córki jednak to nie spotkało.
- To był oficer Biura Ochrony Rządu, który ochraniał prezydenta i był tam w pracy, nie pojechał na wycieczkę. Więc ja też nie bardzo rozumiem, dlaczego tak się dzieje, bo to jest chore dziecko - wskazała matka dziewczynki. - Ona nie ma możliwości, nawet jak będzie dorosła, zarobić jakichkolwiek pieniędzy, utrzymać się sama, być samodzielna do końca. Nigdy nie będzie - podkreślała.
- Póki mąż żył, jeszcze wyglądało na to, że będzie lepiej, ale po katastrofie, niestety, stan się bardzo pogorszył, ona zamknęła się w sobie. Większość umiejętności, które miała, cofnęły się - powiedziała matka Anny.
"Bez matki nie funkcjonuje życiowo"
10 kwietnia 2010 roku, w dniu katastrofy smoleńskiej, Anna była siedmiolatką. Z opinii biegłych wynika, że już wcześniej miała zaburzenia mowy. Znajdowała się pod opieką psychologów. Jednak ta sama opinia zaznacza, że w 2008 roku jej dojrzałość umysłowa kształtowała się w dolnych granicach normy. Po katastrofie smoleńskiej jej stan zaczął się pogarszać. W 2012 roku stwierdzono u dziewczynki upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim oraz autyzm.
- Bez matki nie funkcjonuje życiowo. Nie potrafi zjeść, nie potrafi się ubrać, nie potrafi funkcjonować w szkole. I ciągle wraca temat katastrofy. To jest obsesja - podkreślał w rozmowie z reporterka TVN24 Brygidą Grysiak adwokat i były polityk Roman Giertych, który za darmo pomaga wdowie i jej córce od samego początku.
- Z tych opinii biegłych wynika, że wraz z tą katastrofą, ta dziewczynka opuściła ten świat. Ona jest jakby w innej rzeczywistości - dodał Giertych.
Anna dziś ma 14 lat. Komunikuje się tylko z wybranymi osobami, które dobrze zna. Biegli pisali, że za pierwszym razem w ogóle nie chciała z nimi rozmawiać.
"Możemy mówić o zatrzymaniu rozwoju intelektualnego. To jest strata niepowetowana, bo to rzutuje na całe jej życie i nigdy nie będzie mogła funkcjonować samodzielnie" - zapisali biegli w opinii z kwietnia 2017 roku.
- Rozstrzyganie tej sprawy wyrokiem sądu jest trochę dla Polski hańbiące, bo to rzeczywiście temu dziecku się należy - skwitował tę sprawę Giertych. Mecenas skierował sprawę Anny do sądu, ponieważ Ministerstwo Obrony Narodowej nie chciało zawrzeć ugody. Resort zaprzeczył jednak twierdzeniom Giertycha, odmówił odpowiedzi na szczegółowe pytania reporterów i odesłał do swojego oświadczenia sprzed kilkunastu dni.
"Umarła razem z ojcem w błotach Smoleńska"
"Po 2015 roku Ministerstwo Obrony Narodowej dwukrotnie zaprosiło mecenasa Romana Giertycha wraz z jego klientkami na spotkanie w siedzibie Ministerstwa w sprawie wypłaty ewentualnego zadośćuczynienia. Mecenas Roman Giertych nie był zainteresowany takim spotkaniem" - to fragment treści komunikatu, który przedstawiło MON.
- To jest nieprawda - kontrował Giertych - Otrzymałem pismo z propozycją rozmów, na które to odpowiedziałem, potwierdzając nie tylko swoją wolę ale i wolę mojej klientki, wolę spotkania - zaznaczył.
Jak tłumaczył, pismo to nie zawierało zaproszenia na konkretny termin rozmowy. Według Giertycha była to jedynie informacja, że MON rozważa taką ugodę. Zaznacza, że wtedy mecenas wraz z klientkami wyrazili wolę spotkania.
Ministerstwo Obrony Narodowej zaprosiło do rozmów w siedzibie resortu, Giertych chciał spotkania w swojej kancelarii. Resort nie udzielił odpowiedzi, w związku z czym mecenas złożył pozew do sądu. Po tym, jak pełnomocnik MON w sądzie powtórzył stanowisko resortu, mecenas Giertych postanowił zwrócić się do Jarosława Kaczyńskiego.
"Mówiąc o kolejnej, 97. ofierze katastrofy, nie przesadzam. Moja mała klientka umarła razem ze swoim ojcem w błotach Smoleńska. Renta dla tego dziecka jest moralnym obowiązkiem każdego rządu" - pisał Giertych.
"Gdyby chciałby przyznać, to by przyznały"
Przedstawiciele MON w końcu spotkali się z matką Anny, jednak ugoda nie została zawarta, chociaż ustalono kwotę zadośćuczynienia.
- To dziecko otrzyma rentę dożywotnią, ale nie w tym trybie - podkreślał Paweł Dobroczek z Prokuratorii Generalnej. Dodał, że chodzi o rentę "w trybie administracyjnym".
Reporterzy "Czarno na białym" zwrócili się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych z pytaniem, na jakie świadczenia może liczyć dziecko z autyzmem po zakończeniu edukacji.
- Takiej osobie przysługuje renta socjalna w wysokości 84 procent najniższej renty z tytułu niezdolności do pracy, czyli obecnie wynosi 840 złotych - wyjaśnił Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
O przyznaniu dożywotniej renty dla Anny mogłaby zdecydować premier Beata Szydło. Rodzina potrzebuje pieniędzy na terapie i rehabilitację oraz gwarancji na przyszłość.
- Chciałabym jej zapewnić, że do końca życia będzie mogła mieć miejsce w domu dla dorosłych z takimi schorzeniami, bo mnie kiedyś zabraknie - powiedziała reporterce TVN24 matka Anny.
- Gdyby MON i Prokuratoria Generalna chciały przyznać to świadczenie, to by je przyznały - podsumował mecenas Roman Giertych.
We wtorek po południu, dzień po emisji materiału "Czarno na białym", resort obrony wydał komunikat, w którym stwierdził, że "w dniu 11 września 2017 roku Ministerstwo Obrony Narodowej ustaliło z małżonką oficera BOR oraz jego córką podstawowe zasady i tryb przyznania zadośćuczynienia".
Autor: JZ//now / Źródło: tvn24