Generał Jerzy Wójcik, dowódca brygady, z której pochodzą żołnierze aresztowani w związku z masakrą w Nangar Khel, został odwołany ze stanowiska. Powód? Wypowiedzi w prasie, w których wojskowy komentował decyzje szefa MON Bogdana Klicha ws. Nangar Khel.
Jak podał resort obrony na swojej stronie internetowej, minister obrony Bogdan Klich z dniem 15 maja przeniósł gen. Wójcika do rezerwy kadrowej. "Odwołanie ma związek z komentowaniem na łamach jednego z tytułów prasowych decyzji podejmowanych przez szefa resortu, co nie mieści się w standardach obowiązującej w naszym kraju cywilnej kontroli nad armią" - głosi komunikat MON.
Bo skomentował wypowiedź ministra
Rzecznik resortu Robert Rochowicz nie chciał rozwinąć uzasadnienia decyzji ministra, odsyłając do poniedziałkowej "Gazety Wyborczej". Wypowiedzi gen. Wójcika znalazły się w tekstach "Strach strzelać" w "GW" i "Komandos boi się" w dodatku "Duży Format". Dotyczą one m.in. zarzutu kryminalnej przeszłości niektórych komandosów, o której mówił, wizytując jednostkę w marcu minister Klich, oraz odpowiedzialności żołnierzy.
"Batalion liczy 800 żołnierzy, z czego naprawdę skazanych zostało ośmiu, jeden procent" - cytuje generała "DF". W innym fragmencie wypowiedź generała brzmi: "Może trzeba rozwiązać armię? Jeżeli szeregowy otrzymuje rozkaz, to nie ma czasu na dyskusje. Nie roztrząsa, czy przełożony dobrze namierzył cel, ocenił sytuację czy nie". I dalej: "Daliśmy im prawo użycia siły i broń, bez żadnych ograniczeń, jak to zrobiły inne armie. Gdzie byli wtedy prawnicy?!".
Od ostrzału afgańskiej wioski Nangar Khel zginęło osiem osób, w tym kobiety i dzieci. Sąd aresztował siedmiu żołnierzy 18. batalionu. Sześciu z nich prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, siódmemu atak na niebroniony obiekt cywilny.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP