Telewizja Polska zamierza złożyć doniesienie do prokuratury w sprawie 25-letniego Pawła Mitera, który podszył się pod człowieka prezydenta i w ten sposób otrzymał własny program w TVP - dowiedziało się Radio Zet. Kontrakt opiewał na 39 tys. zł.
– Ten przykry incydent wskazuje wyraźnie na potrzebę zmiany w sposobie działania Telewizji Publicznej. Żadne telefony, czy monity od wszelkich polityków nie mogą być podstawą podejmowania jakichkolwiek decyzji - powiedziała radiu rzeczniczka TVP Joanna Stempień-Rogalińska.
Jeden mail i sprawa załatwiona
Całą historię opisała w czwartek "Rzeczpospolita". Miter, absolwent politologii Uniwersytetu Warszawskiego, korzystając z programu internetowego założył fałszywe konto pocztowe - „jacek.michalowski@prezydent.pl". 27 listopada 2010 podszywając się pod szefa Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego wysłał e-mail do ówczesnego prezesa TVP Włodzimierza Ławniczaka.
Rzeczpospolita publikuje jego treść:
Wielce Szanowny Panie Prezesie, Powyższego maila kieruję do Pana na prośbę Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Nietypowa forma, ale jakże nietypowa jest też prośba". Zaczyna się e-mail, w którym mowa jest o potrzebie stworzenia programu, gdzie „forum do wypowiedzi miałoby w całości młode pokolenie (od 25- do 35-latków), które w Polsce interesuje się sytuacją społeczną, polityczną itp.". Jest też wyraźna sugestia, kto miałby taki program stworzyć. „Pan Prezydent chciałby zwrócić Pana uwagę i Telewizji Publicznej na osobę młodego dziennikarza z Wrocławia Pawła Mitera, który ma pomysł na tego typu program. Pan Prezydent chciałby, by ktoś z kierownictwa TVP spotkał się z tym młodym człowiekiem i poczynił z nim ustalenia co do możliwości powstania tego typu programu Fragment listu do szefa TVP
„Wielce Szanowny Panie Prezesie, Powyższego maila kieruję do Pana na prośbę Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Nietypowa forma, ale jakże nietypowa jest też prośba". Zaczyna się e-mail, w którym mowa jest o potrzebie stworzenia programu, gdzie „forum do wypowiedzi miałoby w całości młode pokolenie (od 25- do 35-latków), które w Polsce interesuje się sytuacją społeczną, polityczną itp.". Jest też wyraźna sugestia, kto miałby taki program stworzyć. „Pan Prezydent chciałby zwrócić Pana uwagę i Telewizji Publicznej na osobę młodego dziennikarza z Wrocławia Pawła Mitera, który ma pomysł na tego typu program. Pan Prezydent chciałby, by ktoś z kierownictwa TVP spotkał się z tym młodym człowiekiem i poczynił z nim ustalenia co do możliwości powstania tego typu programu" - czytamy.
Intratna umowa
Nadawca sugeruje, by „jeszcze przed końcem tego roku zaszła możliwość podpisania z Panem Pawłem Miterem intratnej umowy na stworzenie programu będącego jego autorskim pomysłem wypracowanym razem z Telewizją Polską". Na koniec „Kancelaria prosi też o całościową dyskrecję w sprawie podjęcia współpracy Pana Pawła z Telewizją Polską". E-mail zawiera błędy ortograficzne - czytamy w gazecie.
Prezes TVP Włodzimierz Ławniczak wyraził zainteresowanie projektem i przekazał sprawę Marianowi Kubalicy, który pełni funkcję dyrektora biura zarządu TVP.
"Wszystko można załatwić"
– O załatwienie sprawy Pawła Mitera, jednej z wielu przekazanych mi przed jego udaniem się do szpitala, z którego już nie wrócił, poprosił mnie śp. prezes Ławniczak. Spotkałem się z Miterem, opowiadał o pomyśle na program. Rozmawialiśmy również o umowie, która obowiązywałaby na czas ewentualnego przygotowywania programu. To standardowa procedura. Przekazałem sprawę do załatwienia przedstawicielom Jedynki i agencji producenckiej - tłumaczy na łamach gazety Kubalica.
– Na pierwszym spotkaniu z Kubalicą padły słowa, że tutaj można wszystko załatwić. Przestrzegał mnie, żeby program był fajny, jeśli chciałbym, aby ukazywał się dłużej niż jeden sezon. W tym czasie dowiedziałem się, że prezes Ławniczak jest w szpitalu, ale o wszystkim jest informowany na bieżąco. Na drugim spotkaniu pan Kubalica przedstawił mi Andrzeja Jeziorka, szefa Agencji Produkcji Telewizyjnej TVP. Zawsze jeśli mnie komuś przedstawiał, to używał jednego i tego samego sformułowania: „to jest człowiek z Kancelarii Prezydenta". To zdanie prawie zawsze padało. Strasznie mnie to bawiło i jednocześnie trochę przerażało - odpowiada w rozmowie z dziennikiem Paweł Miter.
"Dane podawałem z pamięci"
W końcu Miter podpisał trzymiesięczną umowę z TVP. Za ten okres miał otrzymać 39 tys. zł brutto.
– Panowie Kubalica i Jeziorek zapewnili mnie, że jak program ruszy, to za każdy odcinek programu dostanę dodatkowo ok. 5 – 7,5 tys. zł – wyjaśnia Miter.
Podczas podpisywania umowy ani razu go nie wylegitymowano.
– Wszystkie dane podawałem z pamięci. PESEL i NIP miałem zapisane w telefonie. Efekt tego jest taki, że mój adres w dowodzie jest inny niż ten na podpisanej z TVP umowie. Ale nikt tego nie wyłapał, bo nikt na oczy nie widział żadnego mojego dokumentu. Mogłem im podać całkowicie fikcyjne nazwisko - opowiada.
"Ten człowiek jest nierzetelny"
Program nabrał kształtu i otrzymał roboczą nazwę „Rozmowa na krawędzi". W końcu trafił do redakcji publicystyki TVP 1.
– Miałem się też spotkać z panią Iwoną Schymallą, ale do takiego spotkania nie doszło. Początkowo były też sugestie, żeby program dać może do TVP Info. Była próba umówienia mnie na rozmowę z dyrektorem Info Łukaszem Kardasem, ale w końcu powiedziałem, że wolę w Jedynce, i żeby się na tym skupić. I tak było - opowiada Miter.
Jak dowiedział się dziennik, program miał wejść na antenę TVP 1 z końcem marca. 8 lutego TVP wypowiedziała jednak Pawłowi Miterowi umowę.
Miesiąc temu okazało się, że programu nie będzie. Przemysław Wojciechowski, któremu Miter wysłał projekt, negatywnie go zaopiniował. TVP 8 lutego 2011 r. wypowiedziała Pawłowi Miterowi umowę.
– Po pierwsze, okazało się, że ten człowiek jest nierzetelny, nie stawiał się na umówione spotkania, nie odpowiadał na telefony – mówi „Rzeczpospolitej" Kubalica. – Po drugie, była negatywna opinia projektu programu ze strony redakcji publicystyki TVP 1, wreszcie po trzecie, dotarła do nas informacja, że pan Miter ma wyrok w zawieszeniu, został skazany właśnie za tworzenie fałszywych adresów e-mailowych i wyłudzanie w ten sposób pieniędzy. Nie mógł więc być dziennikarzem, bo to zawód zaufania publicznego - dodaje.
Sprawę komentuje również Jacek Michałowski, szef Kancelarii Prezydenta RP: – Nigdy nie wysyłałem żadnego e-maila polecającego Pawła Mitera ani jakąkolwiek inną osobę do prezesa TVP. Nie prowadziłem żadnej korespondencji z członkami biura zarządu TVP odnośnie zatrudnienia pana Mitera w telewizji publicznej. Nie wiem, kim jest Paweł Miter. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek poznał osobiście prezesa Ławniczaka. Nikt z TVP nie dzwonił do mnie z jakimkolwiek pytaniem o Pawła Mitera i moją ewentualną rekomendację dla niego - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Marian Kubalica twierdzi, że sam rozpracował Mitera. Pytany dlaczego nie złożył doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa i nie zaniechał z nim współpracy, odpowiada: – Jego pomysł na program był interesujący. Myślałem, że telewizja może na tym zyskać, jeśliby taki program publicystyczny dla młodych się pojawił.
Prowokacja?
Paweł Miter, w rozmowie z "Rzeczpospolitą" mówi, że jego działanie miało charakter prowokacji dziennikarskiej:
– Udało mi się pokazać, że całe kierownictwo TVP przez kilka miesięcy nadskakiwało mi tylko dlatego, że myślało, że mam polityczne plecy.
Za podrobienie adresu e-mail grozi do pięciu lat więzienia.
A Miter miał już konflikt z prawem. – Chodziło o wprowadzenie w błąd spółki finansowej odnośnie niekorzystnego rozporządzenia kwotą ponad 100 tys. zł, dostałem tylko grzywnę, zostałem wciągnięty w tę sprawę ze względu na to, że byłem pracownikiem tej spółki – sam tłumaczy gazecie.
- Jako telewizyjni menedżerowie daliśmy się niewątpliwie podejść. Mieliśmy podwójnego pecha, że w trakcie załatwiania tej sprawy zmarł śp. Ławniczak. Nie mogliśmy odpowiednio wcześnie rozpoznać ryzyka kontaktów z Miterem, nie znaliśmy bowiem okoliczności, w jakich prezes zapoznał się z jego pomysłami programowymi. Telewizja nie wypłaciła panu Miterowi żadnego wynagrodzenia, pomimo ewidentnych prób szantażu z jego strony. Umowa została rozwiązana. W wymiarze materialnym spółka więc nic nie straciła. Oczywiście poza utratą jakiejś części prestiżu zawodowego kilku jej menedżerów, w tym i mojego - tłumaczy na łamach gazety Marian Kubalica.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24