Protestowali od miesięcy. Zapowiadali, że zablokują transport 70 ton odpadów z Salwadoru do Dąbrowy Górniczej. Udało się. Prezes firmy utylizującej niebezpieczne chemikalia wycofał się z umowy. - Nie jesteśmy ekooszołomami. Walczymy o nasze zdrowie i życie. Niech to do kogoś wreszcie dotrze! - przekonują mieszkańcy Dąbrowy Górniczej. Co teraz z odpadami? Mogą wrócić do Salwadoru albo pojechać do innego kraju UE. - Możliwości jest kilka - mówi wiceminister środowiska.
70 ton niebezpiecznych odpadów pochodzenia rolniczego, zawierających m.in. środki ochrony roślin miało trafić z Salwadoru do Dąbrowy Górniczej. Nie trafi.
"Ja mu tylko sugerowałem"
Prezes Sarp Industri - zakładu, w którym odpady miały być utylizowane, po spotkaniu w Ministerstwie Środowiska podjął decyzję o wycofaniu się z umowy.
- Decyzja, którą podjął prezes firmy jest samoistna. Ja mu tylko sugerowałem. Nie cofałem pozwolenia, bo my nie możemy być niepoważnym państwem, jednego dnia wydać decyzję, a potem ją wycofać - zaznaczył wiceminister środowiska Janusz Ostapiuk. - Jest kilka kroków możliwych teraz. Możliwy jest powrót odpadów do Salwadoru. Możliwe jest skierowanie śmieci do innego kraju UE. Tych wyjść jest kilka - dodał.
Ostapiuk podkreślił, że za niepokój społeczny, jaki wywołała sprawa, odpowiada firma. We wtorek jej przedstawiciele, wiceminister środowiska, a także Inspektor Ochrony Środowiska spotkają się z mieszkańcami Dąbrowy Górniczej.
"Niech ktoś się nami zaopiekuje!"
Wiadomość o zmianie decyzji wywołała radość w mieście. - Jako mieszkańcy jesteśmy bardzo szczęśliwi – powiedział w rozmowie z tvn24.pl Bartosz Straszak, prezes Stowarzyszenia Mieszkańców Dąbrowy Górniczej „DĄBROWIAK”.
- Ogromna determinacja mieszkańców Strzemieszyc (dzielnica Dąbrowy Górniczej - red.) i lokalnych stowarzyszeń doprowadziła do tego, że ich głos był słyszalny całej Polsce - dodał. – To pokazuje, że jeśli mieszkańcy się zjednoczą, to potrafią odnieść zwycięstwo - mówił, dziękując mediom. - Ten sukces to także wasza zasługa, bo bez nagłośnienia problemu nie byłoby dziś tej radości – dodał.
Mieszkańcy Dąbrowy Górniczej zaznaczają, że nadal jest wiele problemów, które należy rozwiązać.
- Są inne zakłady, które emitują do powietrza całą tablicę Mendelejewa. Tu ludzie chorują, umierają. Niech ktoś się nami zaopiekuje! Urzędy do tej pory nas ignorowały. I na nasze podania odpowiadały głupimi pismami, których mamy tysiące - zapewniają.
- My nie jesteśmy ekooszołomami. Walczymy o nasze zdrowie i życie. Niech to do kogoś wreszcie dotrze! - mówią.
Odpady nie trafią do Polski
Firma Sarp Industri zgodę na utylizację odpadów ma z ministerstwa środowiska. Przez ostatnie miesiące zapewniała mieszkańców Dąbrowy Górniczej, że nie grozi im niebezpieczeństwo. Ich tłumaczenia nie przekonały jednak protestujących.
Przez ostatnie miesiące w mieście organizowano liczne protesty i pikiety. Ostatecznie odpady z Salwadoru nie trafią do Dąbrowy Górniczej. O decyzji poinformował na blogu minister środowiska Maciej Grabowski.
Autor: jl//rzw / Źródło: tvn24