- Jeżeli na rynkach światowych nie będzie większych tąpnięć, to koalicja PO-PSL powinna sobie spokojnie poradzić przez cztery lata - uważa Jarosław Kalinowski z PSL. Według niego, skład nowego rządu będzie znany w ciągu kilku dni.
Polityk pytany w "Gościu porannym" w TVN24 o ewentualne zagrożenia dla tworzącej się koalicji powiedział, że choć problemy oczywiście będą, to jednak nowy rząd będzie sobie z nimi radził. - Obawiamy się tylko tego, na co nie mamy wpływu, czyli o koniunkturę światową - ocenił. Jak dodał, do Polski będą cały czas napływały środki unijne. - Ważne więc w tym momencie, czy wzrost gospodarczy będzie na poziomie 6 czy 3 proc. Jeżeli 6 proc. to znaczy, że się rozwijamy, jak 3 proc. to nie będzie dobrze - ocenił.
Kalinowski stwierdził, że skład nowego rządu będzie znany w ciągu kilku najbliższych dni. Wyraził nadzieję, że prezydent "nie będzie próbował kombinacji" dotyczących desygnowania nowego premiera. - Straciłby wiele w oczach opinii publicznej. Ludzie mają już dosyć kiwania - ocenił. Jak dodał, rozmowy koalicyjne posuwają się do przodu, jednak nie wszystkie sprawy wymagają uzgodnienia od razu. Jako przykład podał kwestie podatków. - Po co kruszyć kopie o podatek liniowy, jeżeli prezydent zawetuje tę ustawę, a weto poprze PiS i LiD? - powiedział. Dodał, że w związku z tym można szukać innych rozwiązań.
"Mamy łatkę łasych na stanowiska"
Na pytanie o doniesienia mediów o "zakusach" ludowców na stanowiska, Kalinowski stwierdził, że do PSL przylgnęła "łatka łasych na stanowiska". - I to jest jeszcze łatka z roku 1990. A od tego czasu bardzo się zmieniliśmy. Odeszli od nas radykalni działacze, stanęły przed nami nowe wyzwania - tłumaczył.
Jako przykład podał 2001 r. - Kiedy wówczas wychodziliśmy z koalicji, ówczesny premier Leszek Miller kazał zwolnić wszystkich działaczy PSL. Okazało się, że na ok. 300 stanowisk, tylko kilkanaście obsadzonych było przez PSL - przekonywał polityk. Jak dodał, na tych kilkanaście osób "i tak nie wszyscy mieli legitymacje partyjne".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ fot. PAP/ Bartłomiej Zborowski