Tylko zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości może przerwać wojnę polsko-polską - uważa Jarosław Kaczyński, który był gościem "Rozmowy Rymanowskiego" w TVN24. Jak mówił, sondaże wewnątrzpartyjne napawają go optymizmem i zwycięstwo jest w zasięgu, jeśli uda się zmobilizować elektorat. Co po wygranej? Prezes PiS zapowiedział, że będzie rozmawiał z prezydentem Bronisławem Komorowskim, sprawa smoleńska zostanie wyjaśniona "bez emocji", wojny z Rosją nie będzie.
Kaczyński podkreślał, że nie ma różnych wcieleń i nadal jest za przerwaniem wojny polsko-polskiej, o co apelował w kampanii prezydenckiej w 2010 roku. - Ja rzeczywiście prosiłem o przerwanie wojny polsko-polskiej i do dziś dnia uważam, że jedyną szansą na jej przerwanie byłoby wtedy moje zwycięstwo. (…) Dzisiaj uważam, że jedyną szansą na przerwanie wojny polsko-polskiej, którą Platforma Obywatelska zaciekle w dalszym ciągu prowadzi, jest nasze zwycięstwo - mówił.
"Wojna to socjotechnika"
Jak tłumaczył, wojna jest socjotechniką Platformy, która zaczęła się już w 2005 roku, i objawia się m.in. w "moherowych beretach" i "kradzieży dowodu osobistego. - Oni nie potrafią uprawiać polityki inaczej - oceniał. Jego zdaniem, Prawo i Sprawiedliwość nie potrzebuje tej socjotechniki. - My możemy krytykować i premiera, i jego ministrów, a nawet samego prezydenta, ale wojny nie potrzebujemy - podkreślał.
Kaczyński zaznaczył, że sam Donald Tusk nie jest dla niego wrogiem. - Jest przeciwnikiem politycznym, ale jest jednocześnie politykiem, który bardzo zepsuł polska scenę polityczną, który wprowadził w niej reguły takie, które promują dzisiaj Palikota. - I to jest jego straszliwy grzech i polska historia mu tego nie zapomni - dodał.
Jest przeciwnikiem politycznym, ale jest jednocześnie politykiem, który bardzo zepsuł polska scenę polityczną, który wprowadził w niej reguły takie, które promują dzisiaj Palikota. I to jest jego straszliwy grzech i polska historia mu tego nie zapomni Kaczyński u RR
Rostowskiego nie oglądał
Prezes PiS przyznał, że nie oglądał dzisiejszego spotkania ministra finansów Jacka Rostowskiego z liderem SLD Grzegorzem Napieralskim i wcale tego nie żałuje. - Co do opozycyjności tej partii to mam wątpliwości - mówił o SLD.
- Co do tego ministra to mam bardzo poważne wątpliwości - dodał. Jego zdaniem, Rostowski nie ma się czym pochwalić w porównaniu do Prawa i Sprawiedliwości. Wśród sukcesów swojej partii, która rządziła przez dwa lata wymieniał m.in. 1,3 mln nowych miejsc pracy i największe inwestycje zagraniczne w historii III RP.
"Zamieniłbym się z Tuskiem"
Na uwagę, że Donald Tusk rządzi w nieporównywalnie trudniejszych warunkach, niż Prawo i Sprawiedliwość, odpowiedział, że za ich kadencji w Polsce szalał potężny wewnętrzny sztorm. - I to sztorm sztucznie zrobiony, który bardzo przeszkadzał - mówił.
Mamy w tej chwili kryzys, który można porównać do sztormu, ale też i mamy coraz więcej wody w naszym okręcie. (...) Są pompy i nie jeden statek, który nabierał wody dopłynął do portu. My dopłyniemy, ale pod nowym kierownictwem - uspokajał. kaczyński u RR
- Rzeczywiście mamy w tej chwili kryzys, który można porównać do sztormu, ale też i mamy coraz więcej wody w naszym okręcie - zauważył, tłumacząc, że "wodą" jest ogromne zadłużenie, którego nikt tak naprawdę nie może policzyć. Zapewniał jednocześnie, że sytuacja nie jest beznadziejna: - Są pompy i nie jeden statek, który nabierał wody dopłynął do portu. My dopłyniemy, ale pod nowym kierownictwem - uspokajał.
Jako przykład tego, co może Polskę uratować Kaczyński podał - kontynuując wątek marynistyczny - dotychczasowy system podatkowy, który - według niego - przypomina obrośniętą łódź, którą nie da się już pływać. Jak podkreślał, Prawo i Sprawiedliwość przygotowało "dwie nowe łodzie" - ustawy podatkowe, które mają uprościć system eliminując z niego tysiące interpretacji i zbędnych przepisów.
"Rostowski musiałby zbiec"
Nazwisko ministra finansów pojawiło się także w kontekście pytań o byłą minister Zytę Gilowską, obecnie członka Rady Polityki Pieniężnej, która wspólnie z Jarosławem Kaczyńskim wystąpiła w sobotę na debacie, która - według PiS - była debatą akademicką i nie miała nic wspólnego z agitacją wyborczą. Kaczyński zapewniał, że nie korzystają z pomocy Gilowskiej podczas prawdziwych debat, "bo pani profesor jest w Radzie". Według niego, gdyby spotkała się ona z Rostowskim, to zostałby on "kompletnie rozbity", "musiałby zbiec".
Kaczyński odrzucił też możliwość bezpośredniej debaty z premierem. - Z Donaldem Tuskiem rozmawiałbym na temat straszenia go pistoletem przed 20 laty – w jego mniemaniu, bo ja go nigdy nie straszyłem - albo też na temat aresztowania autostrad, to są z jego przemówienia cytaty. To są opary absurdu - powiedział.
"Polska musi odetchnąć"
Jarosław Kaczyński mówił, że jego zadaniem jest, "żeby Polska mogła odetchnąć po 4 latach rządów Platformy". - Jedynie, co można dobrego powiedzieć o rządach PO to budowa "orlików" - uważa. Ocenił ponadto, że PO nie potrafi inaczej uprawiać polityki, niż przez prowadzenie wojny. - Jeżeli ktoś chce, żeby życie społeczne wróciło do normy, powinien głosować na PiS - wzywał prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Sondaże bywały boleśnie prawdziwe
- Jeśli nasz elektorat będzie odpowiednio zmobilzowany - wygramy - prognozuje Kaczyński. Jak mówił, wewnętrzne sondaże są bardzo dobre dla jego partii. Nie chciał jednak ujawnić, kto je dla PiS-u wykonuje. Zapewniał, że te badania realizowane są przez "wewnętrzną agendę", na reprezentatywnych grupach respondentów "od kilkuset do wielotysięcznych".
Jeśli nasz elektorat będzie odpowiednio zmobilzowany - wygramy Kaczyński u RR
Pytany przez prowadzącego, czy nie jest tak, że są one tak korzystne dla PiS-u, bo bądź co bądź są robione na zlecenie partii i za jej pieniądze, Jarosław Kaczyński odparł: - Niestety przekazywali nam prawdziwe i nienajlepsze informacje w 2007 roku.
Jak mówił, gdy wtedy zaczęli tracić poparcie i przegrywać w sondażach przedwyborczych, to właśnie jako pierwsi zawiadomili ich o tym ich badacze. Dlaczego więc nie było reakcji? - To jest jedna z tajemnic naszej ówczesnej partii – powiedział Kaczyński. I dodał: - Sądzę, że sporo się nauczyliśmy na naszych błędach.
W jego ocenie zwycięstwo jest tym bardziej prawdopodobne, że Tusk stracił kontakt z rzeczywistością. - Grał w piłkę, palił cygara, dopiero teraz zaczął jeździć po Polsce - mówił. I podkreślał, że on cały czas jeździ po Polsce - robił to do czasu katastrofy smoleńskiej i teraz do tego wraca.
A co, gdyby jednak nie wygrał? Czy odda kierownictwo w partii młodszym, tak jak zapowiadał? - Wrócimy do tego po wyborach, bo ja uważam, że wybory wygramy - zapewniał.
O Komorowskim, Tusku, Sikorskim, Klichu, Arabskim
Kaczyński zapewniał, że jeśli wygra wybory, to będzie rozmawiał z prezydentem Komorowskim, bo taki jest obowiązek premiera. - Jeśli chodzi o relacje o charakterze służbowym, to są relacje zupełnie inne niż osobiste – mówił, zapewniając, że osobistego stosunku do Komorowskiego nie zmienia.
Po tej tragedii los tych polityków byłby przesądzony. Taka jest prawda o dojrzałej demokracji kaczyński u RR
- To jest tak bardzo dezawuujące dla samego marszałka, że w wielu krajach po prostu musiałby tylko po tej wypowiedzi, już bez tragedii, powiedzieć "przepraszam, dziękuję" - mówił o jego wypowiedziach po incydencie ze strzałami w pobliżu Lecha Kaczyńskiego w Gruzji podczas wojny gruzińsko-rosyjskiej.
Prezes PiS bronił też swoich ostrych wypowiedzi pod adresem Tuska, ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, ministra obrony Bogdana Klicha i szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego i innych polityków, którzy w jego ocenie ponoszą polityczną odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Jak zapewniał, bronił tylko postulatu o dojrzałej demokracji. - Po tym, co się działo przed katastrofą, po tych wszystkich sprawach, które były związane z przygotowaniem do tej wizyty, z rozdzieleniem tych wizyt, z tymi wszystkimi atakami na prezydenta (…), po tej tragedii los tych polityków byłby przesądzony. Taka jest prawda o dojrzałej demokracji - powiedział.
O Smoleńsku będzie bez emocji
Zapewniał też, że jego wypowiedzi o katastrofie nie są żadną grą. Podkreślał, że nawet on, który poniósł w niej największą stratę, bo stracił brata bliźniaka, bardzo się wtedy powstrzymywał. – W sercu miałem nieporównywalnie więcej niż na języku – mówił.
Ja na pewno jestem też w stanie po zdobyciu władzy się powstrzymywać. Wszystko będzie zgodnie z faktami, zgodnie z prawem. Żadnych emocji kaczyński u RR
- Ja na pewno jestem też w stanie po zdobyciu władzy się powstrzymywać. Wszystko będzie zgodnie z faktami, zgodnie z prawem. Żadnych emocji – zapewniał.
Zaznaczył jednocześnie, że sprawę trzeba będzie wyjaśnić i wciąż brać wszelkie hipotezy pod uwagę. - Nie chcę w tej chwili niczego dopuszczać, ani nie dopuszczać – odpowiedział na pytanie, czy jego zdaniem katastrofa Tu-154 to zamach.
- Ja wiem tylko jedno, że teraz ta sprawa nie została wyjaśniona. Że to, co jest w obydwu raportach, to nie jest wyjaśnienie tej sprawy – podkreślał. Jak zaznaczył, treść raportów można potraktować tylko jako punkt wyjścia, a cała reszta jest do wyjaśnienia.
"Co do nas macie, bo my do was nic"
- Zapewniam, że żadnej wojny (…) z Rosją nie będzie – powiedział Kaczyński pytany o relacje polsko-rosyjskie, gdyby ponownie został premierem.
Zapewniał, że stosunki z Rosją będą oparte na racjonalnych zasadach. Jak podkreślał, Polska musi stać się ważnym partnerem i musi zostać uznane nasze prawo do prowadzenia własnej polityki, także na terenach byłego ZSRR. – Musimy uprawiać taką politykę, która doprowadzi do przeświadczenia w Moskwie, że z Warszawą warto na poważnie rozmawiać – podkreślał. Jak dodał, polityka uprawiana innymi metodami zawodzi.
Pytany o ewentualne spotkanie z premierem Putinem odpowiedział: - Jeżeli premier Putin powie: "spotykamy się" - oczywiście na takich warunkach, które są do przyjęcia (…) - to oczywiście będę z nim rozmawiał. Tylko jak równi partnerzy, a nie, że wchodzimy do Kremla, idziemy po pustych korytarzach i tam nas przyjmuje premier Putin i pyta: "Co do nas macie, bo my do was nic".
Kaczyński zdradził, że tak bywało, ale nie chciał powiedzieć, o kogo chodziło.
"Na mnie polowano"
Prezesa PiS rozbawiły słowa Pawła Poncyljusza, który powiedział, że potrafi być pogodny, ale z tym uśmiechem potrafi też zabijać politycznie. - Ja żadnych zabójstw politycznych nie dokonywałem. Owszem to na mnie polowano – zdradził Kaczyński. Dopytywany, o kogo chodzi, nie chciał wyjawić szczegółów. Powiedział jedynie, że byli to ludzie, których już w PiS-ie nie ma - po czym dodał, że jest to m.in. Michał Kamiński.
Ja żadnych zabójstw politycznych nie dokonywałem. Owszem to na mnie polowano kaczyński u RR
Jak zapewniał, swoich przeciwników w ogóle nie musiał się za bardzo bać. - Ja naprawdę ich nie zabijałem. Wszyscy oni dzisiaj mogliby spokojnie być w tej partii - powiedział.
Podał też przykład Marka Jurka, którego - jak zapewniał - bardzo długo prosił, by nie odchodził z partii. - W bardzo licznych przypadkach ja prosiłem, wręcz błagałem, żeby zostali w partii - mówił.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24