Decyzja o zwolnieniu funkcjonariusza w związku ze śmiercią Igora Stachowiaka powinna zapaść niezwłocznie, a nie po wielu miesiącach od wydarzenia, pod wpływem przekazów medialnych - oświadczyli w poniedziałek policyjni związkowcy, odnosząc się do ujawnionej przez "Superwizjer" TVN sprawy rażenia paralizatorem skutego kajdankami, zatrzymanego 25-letniego mężczyzny, który następnie zmarł.
Igor Stachowiak zmarł we wrocławskim komisariacie 15 maja 2016 roku. W sprawie trwa śledztwo, a okoliczności jego śmierci wciąż nie zostały wyjaśnione.
Reporter "Superwizjera" TVN Wojciech Bojanowski dotarł do nagrań i informacji, które pokazują, jak wyglądała policyjna interwencja. Na nagraniach widać między innymi leżącego na ziemi w toalecie, skutego kajdankami i rozebranego Stachowiaka, który jest rażony policyjnym paralizatorem. Mężczyzna zmarł w czasie przesłuchania w komisariacie.
Stanowisko NSZZ Policjantów
"Decyzja o zwolnieniu funkcjonariusza po 'śmierci na komisariacie', w sprawie, która zbulwersowała opinię publiczną nie powinna zapaść w MSWiA, po wielu miesiącach, jakie upłynęły od zdarzenia i to pod wpływem przekazów medialnych" - napisano w oświadczeniu Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów.
Według związkowców, jeżeli w tym konkretnym przypadku prawo zostało złamane, to stosowne decyzje powinni niezwłocznie podjąć właściwi przełożeni i powinna zadziałać niezależna prokuratura. Dodali, że niewyjaśnienie tej sprawy od roku jest "ciosem w wizerunek policji i obrazem funkcjonowania organów ścigania".
Jak czytamy w stanowisku, NSZZ Policjantów nie broni i nigdy nie bronił policjantów, którzy przekroczyli granice prawa. "W takich sytuacjach domagamy się stanowczej i szybciej reakcji ze strony służby podległych Komendzie Głównej Policji, jak i niezależnej prokuratury" - oświadczyli mundurowi związkowcy.
Autor: mart//now/jb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24