Aż dwóch oficerów otrzyma w przyszłym tygodniu najwyższy przyznawany w czasie pokoju stopień wojskowy "czterogwiazdkowego" generała. Do tej rangi awansują szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał broni Rajmund T. Andrzejczak oraz jego podwładny, dowódca generalny generał broni Jarosław Mika. Do tej pory cztery gwiazdki były zarezerwowane tylko dla szefa Sztabu. Nominację generalską otrzyma też oficer znany z wydania podwładnym polecenia, by oglądali tylko telewizję państwową, oraz inny, który podpisał się pod przekopem Mierzei Wiślanej.
Listę awansowanych opublikowało w piątek prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Nominacje generalskie odbierze dziewięciu oficerów, w tym czterech, którzy do tej pory byli pułkownikami. Prezydent Andrzej Duda wręczy awanse w nietypowym terminie – we wtorek, 12 listopada. To dlatego, że kalendarz na 11 listopada jest bardzo napięty – słyszymy w otoczeniu zwierzchnika sił zbrojnych.
Tym razem aż dwóch oficerów zostanie awansowanych na stopień generała. To ranga, której symbolem są cztery gwiazdki na pagonach munduru galowego. Ponieważ w przeciwieństwie do niższych stopni generalskich (generałów brygady, dywizji i broni) jej nazwie nie towarzyszy żadne oficjalne dookreślenie, w wojsku zwykle mówi się o takich oficerach, że są generałami "czterogwiazdkowymi" albo (rzadziej) "pełnymi". Wyżej w hierarchii znajduje się jedynie stopień marszałka Polski, ale nie jest on nadawany od 1963 roku.
W Wojsku Polskim nie było "czterogwiazdkowego" generała od stycznia, gdy na emeryturę przeszedł były szef Sztabu Generalnego WP Leszek Surawski. Teraz "czterogwiazdkowymi" generałami zostaną obecny szef SGWP generał broni Rajmund Tomasz Andrzejczak oraz dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych generał broni Jarosław Mika. Pierwszy z nich jest przełożonym tego drugiego. Wynika to z ustawy, którą w ubiegłym roku przeprowadził przez parlament rząd Prawa i Sprawiedliwości. Co więcej, do stanowiska szefa SGWP od lat przypisany był etat generała "czterogwiazdkowego", a do dowódcy generalnego – generała broni (trzy gwiazdki), więc ostatnio musiał zostać podwyższony.
Stopień nie zawsze równy etatowi
O co chodzi z etatami? Zgodnie z przepisami ustawowymi w Wojsku Polskim prócz stopni wojskowych funkcjonują jeszcze tak zwane stopnie etatowe. To rangi, które są przypisane do zajmowanego stanowiska. Przykładowo dowódca batalionu ma etat podpułkownika, pułku – pułkownika, brygady – generała brygady, a dywizji – generała dywizji. Większość żołnierzy nie musi przejmować się podziałem na stopnie wojskowe i etatowe, bo z reguły nominacji na stanowisko z wyższym stopniem etatowym towarzyszy awans, jeśli chodzi o stopień wojskowy.
Sprawy się komplikują w przypadku generałów i admirałów. Te stopnie nadaje prezydent na wniosek ministra obrony, a pod nominacją podpisuje się także premier. Niektórzy wysocy oficerowie mają więc stopnie wojskowe niższe niż te, które są przypisane do pełnionych funkcji. Nie zmienia to faktu, że podstawowe uposażenie, jakie otrzymuje oficer, jest obliczane na podstawie etatu. Mamy więc na przykład kilkunastu albo nawet kilkudziesięciu pułkowników i komandorów, którzy pobierają pensje generałów i admirałów.
Gen. Andrzejczak, który szefem Sztabu Generalnego WP został latem 2018 roku, wcześniej dowodził 12 Dywizją Zmechanizowaną w Szczecinie, a następnie miał kilkudniowy epizod jako zastępca szefa SGWP. Przechodząc na stanowisko w stolicy, awansował z generała dywizji na generała broni, czyli otrzymał trzecią gwiazdkę. Brakowało mu więc jeszcze jednego awansu, żeby stopień wojskowy zgadzał się z tym etatowym. Z nominacją jednak zwlekano, między innymi dlatego że zbyt częste awanse nie są w wojsku dobrze widziane.
Generał Mika dowódcą generalnym rodzajów sił zbrojnych został w lutym 2017 roku. Był wtedy generałem dywizji, ale ze stanowiskiem dowódcy generalnego wiązał się etat generała broni. Mika awansował na ten stopień po roku. Teraz nieoczekiwanie etat dowódcy generalnego został podwyższony do "czterogwiazdkowego" generała. Kiedy dokładnie to się stało i jakie było uzasadnienie tej decyzji? Stało się to 29 października, a decyzję w tej sprawie podjął szef MON Mariusz Błaszczak. Jakie były jej powody? Resort nie odpowiedział nam na to pytanie.
"Dyskredytowanie przełożonego"
Odkąd na początku XXI wieku wprowadzono stopień "czterogwiazdkowego" generała (co wiązało się z wejściem Polski do NATO), był on zarezerwowany niemal wyłącznie dla szefów Sztabu Generalnego. Pośmiertnie otrzymali go także generałowie Andrzej Błasik i Bronisław Kwiatkowski, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Spośród oficerów w służbie czynnej wyjątek uczyniono tylko dla generała Mieczysława Bieńka, gdy w 2010 roku obejmował stanowisko zastępcy jednego z dwóch najważniejszych dowódców w Sojuszu Północnoatlantyckim. Po prostu Bieniek ze względów praktycznych i prestiżowych powinien był mieć stopień, który odpowiadał randze pozostałych generałów i admirałów zajmujących równorzędne stanowiska w NATO. Co więcej, miejscem jego służby były wtedy Stany Zjednoczone, stał więc nieco z boku hierarchii funkcjonującej w kraju.
Tym razem dwóch generałów równych sobie stopniem będzie służyło w Warszawie na stanowiskach, które formalnie pozostają ze sobą w relacji przełożony – podwładny. Z taką sytuacją zetknął się w przeszłości generał broni Mirosław Różański, były dowódca generalny. W 2016 roku, jego podwładny, ówczesny inspektor Wojsk Lądowych dostał nagle awans ze stopnia generała dywizji do generała broni, czyli takiego samego, jaki miał dowódca generalny. Tutaj też minister podjął decyzję o zmianie etatu na stanowisku inspektora, która wyłamywała się z wcześniej praktyki. – Tego typu decyzje są dyskredytowaniem przełożonego – mówi teraz Różański, który dziś jest szefem fundacji Stratpoints. – Politycy chcą sobie zapewnić swobodę w podejmowaniu decyzji, które są "potrzebne" dla osiągania celów politycznych, które z kolei nie mają uzasadnienia merytorycznego – dodaje generał w rozmowie z tvn24.pl. Uważa, że obecne nominacje generalskie są przygotowaniem do zmiany na stanowisku szefa Sztabu Generalnego WP.
Inne zdanie ma były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego emerytowany generał brygady Stanisław Koziej. – W Stanach Zjednoczonych często występują sytuacje, że przełożony i podwładny mają jednakowy stopień. Nie ma z tym żadnego problemu pod warunkiem, że podział kompetencji jest dobrze wykonany – mówi Koziej w rozmowie z tvn24.pl. Przyznaje jednak, że wprowadzenie dwóch generałów z czterema gwiazdkami to "dziwne" rozwiązanie.
– Byłoby bardzo źle, gdyby prawdziwe okazały się doniesienia, że tu chodzi o rozgrywki między ministrem, prezydentem i tymi dwoma generałami. Jeżeli to miałoby się potwierdzić, to byłoby coś zupełnie rujnującego dla sił zbrojnych – dodaje Koziej. O takim możliwym podtekście dwóch "czterogwiazdkowych" awansów napisał niedawno "Dziennik Gazeta Prawna", według którego w wojsku będzie teraz dwuwładza.
"Powinien być jeden"
O ocenę najnowszych awansów poprosiliśmy też emerytowanego szefa Sztabu Generalnego WP generała Mieczysława Cieniucha. – Dwóch czterogwiazdkowych generałów to już jest za dużo. Jeżeli wojskowa zasada jednoosobowego dowodzenia ma być dalej stosowana, to wtedy powinien być jeden – mówi generał w rozmowie z tvn24.pl. Podkreśla, że jednoosobowe dowodzenie to jedna z podstawowych zasad w wojsku i nie powinno się od niej odchodzić. – To także wbrew temu, co zapisano w ustawie, że Sztab Generalny wraca do roli najważniejszego organu dowodzenia – dodaje Cieniuch.
O czym mówi generał? W 2014 roku radykalnie zmienił się system dowodzenia Wojskiem Polskim. To wtedy szef Sztabu Generalnego WP przestał dowodzić wojskiem i stał się głównym doradcą politycznych zwierzchników wojska – prezydenta i ministra. Zlikwidowano też osobne dowództwa sił lądowych, morskich, powietrznych i specjalnych. Ich miejsce zajęło zupełnie nowe Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych (odpowiedzialne za szkolenie żołnierzy w czasie pokoju, więc w czasie pokoju podlega mu zdecydowana większość wojska) oraz zreformowane Dowództwo Operacyjne RSZ (przygotowywane na wypadek prowadzenia operacji obronnej). W ramach tej reformy trzej najważniejsi oficerowie – szef SGWP oraz dowódca generalny i operacyjny – stali się równorzędnymi, bezpośrednimi podwładnymi ministra obrony.
Prawo i Sprawiedliwość tę reformę krytykowało. Po zmianie władzy planowało nawet rozwiązanie Dowództwa Generalnego RSZ. Nie doszło do tego głównie przez konflikt prezydenta Dudy z byłym ministrem obrony Antonim Macierewiczem. Gdy resort obrony objął Mariusz Błaszczak, przeprowadzono częściową "kontrreformę" – szef Sztabu Generalnego znów stał się najważniejszym dowódcą, któremu podporządkowano dowódcę generalnego i operacyjnego; MON i BBN zapowiadały, że to tylko pierwszy etap zmian.
Polecenie oglądania TVP i przekop Mierzei Wiślanej – dla kogo nominacje
Generałowie Andrzejczak i Mika to tylko dwaj z dziewięciu oficerów, którzy otrzymają w przyszłym tygodniu nominacje generalskie. W Wojsku Polskim przybędzie też trzech nowych generałów dywizji, czyli takich, którzy na pagonach noszą dwie gwiazdki. Jednym z nich będzie dowódca Garnizonu Warszawa generał brygady Robert Głąb. Kierowana przez niego instytucja podlega bezpośrednio ministrowi obrony. Odpowiada za umożliwienie działania naczelnym organom państwa w czasie pokoju, kryzysu i wojny, a także zapewnia transport i ochronę głównych instytucji wojska, ale najbardziej znana jest z oprawy ceremonialnej uroczystości państwowych. W tym roku zorganizowała aż dwie duże defilady – w maju w Warszawie i w sierpniu w Katowicach.
Sam generał Głąb został dowódcą stołecznego garnizonu w marcu 2016 roku. Dość nieoczekiwanie, bo wcześniej nie był związany z tą instytucją (zaczynał w obronie przeciwlotniczej, potem pełnił wysokie funkcje administracyjne w Siłach Powietrznych). Zrobiło się o nim głośno pół roku później. Wówczas do mediów wyciekło pismo, które rozesłał do podległych jednostek, z poleceniem, by "podstawowym źródłem informacji pozyskiwanych z mediów w codziennej działalności służbowej były programy telewizji publicznej, w szczególności TVP Info".
Drugą gwiazdkę otrzyma również generał brygady Dariusz Ryczkowski, który od lipca jest szefem Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, głównej instytucji odpowiadającej za logistykę w wojsku. W latach 2012-19 Ryczkowski był dyrektorem Departamentu Infrastruktury MON, a więc do niedawna był jedynym dyrektorem w resorcie mianowanym jeszcze w czasach rządu PO-PSL. Według relacji generała Mirosława Różańskiego zawartej w głośnej książce "Generałowie" na początku rządów PiS Ryczkowski podpisał się pod dokumentem, z którego wynikało, że przekop Mierzei Wiślanej ma uzasadnienie militarne.
Do stopnia generała dywizji awansuje również generał brygady Jacek Pszczoła. To doświadczony pilot wojskowy z uprawnieniami instruktora na samolotach F-16. Od jesieni 2018 roku jest inspektorem Sił Powietrznych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Pierwszą gwiazdkę generalską otrzymał pół roku wcześniej. W tym roku Pszczoła dostał dodatkową funkcję – został pełnomocnikiem ministra obrony do spraw zakupu amerykańskich samolotów wielozadaniowych F-35. Dla ministra Błaszczaka to najważniejszy planowany zakup uzbrojenia. Rozmowy toczą się w szybkim tempie, choć kontrowersje budzi fakt, że resort zrezygnował z konkurencyjnego trybu postępowania. We wrześniu zielone światło dla transakcji dał najpierw amerykański Departament Stanu, a po nim Kongres. Maksymalna wartość transakcji została przez Amerykanów określona na 6,5 miliarda dolarów, ale zarówno ta kwota, jak i szczegóły umowy są teraz przedmiotem negocjacji.
Żołnierze jadą do Libanu, dowódca awansuje
Wśród czterech nowych generałów jest trzech oficerów dowodzących brygadami. Awans otrzyma m.in. dowódca 12 Brygady Zmechanizowanej w Szczecinie pułkownik Sławomir Dudczak. To oficer, który większość kariery spędził w garnizonie w stolicy Pomorza Zachodniego, ale trzy razy wyjeżdżał też do Iraku oraz dowodził 2 Pułkiem Rozpoznawczym w Hrubieszowie i kierował zarządem rozpoznania i walki elektronicznej w Dowództwie Generalnym RSZ. Dowodzenie brygadą objął w lutym.
Prawie 250 żołnierzy ze Szczecina będzie stanowiło trzon Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Libanie. Właśnie w piątek wylatują do tego kraju, by służyć w misji pokojowej UNIFIL. Tym samym po 10 latach przerwy Polska wraca na misje Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Generałem brygady zostanie także dowódca 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie pułkownik Artur Pikoń. Dowodzenie tą jednostką objął w sierpniu 2018 roku, wcześniej przez trzy i pół roku dowodził 2 Brygadą Zmechanizowaną w Złocieńcu. Biogram Pikonia dostępny na stronie świętoszowskiej brygady nie zawiera żadnych informacji, by przyszły generał służył na misjach zagranicznych. Zapytaliśmy więc w brygadzie, czy dowódca wyjeżdżał na misje. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że brygada nie ma nic do dodania do opublikowanych informacji. Najprawdopodobniej Pikoń jest więc pierwszym od lat generałem w siłach lądowych bez doświadczenia misyjnego.
Awans na pierwszy stopień generalski otrzyma też pułkownik Dariusz Krzywdziński, który od ubiegłego roku dowodzi 3 Brygadą Radiotechniczną we Wrocławiu. To jednostka, która kontroluje przestrzeń powietrzną całego kraju poprzez sieć posterunków radarowych, której częścią są także radary dalekiego zasięgu rozmieszczone wzdłuż wschodniej granicy.
Miał być awans, był order
Na liście awansowanych do stopnia generała brygady znalazł się także pułkownik Wojciech Ozga, od niedawna zastępca polskiego przedstawiciela przy Komitetach Wojskowych NATO i Unii Europejskiej w Brukseli. To wojskowy dyplomata, do ubiegłego roku był polskim przedstawicielem narodowym przy Naczelnym Dowództwie Sił Sojuszniczych w Europie. Co ciekawe, Ozga został zgłoszony przez MON do awansu generalskiego już w 2017 roku. Wtedy jednak nie było nominacji z powodu konfliktu między prezydentem Dudą i ówczesnym ministrem Macierewiczem. Ten pierwszy postanowił wówczas zademonstrować, że jego zastrzeżenia budzą działania szefa MON, a nie kandydaci do awansu. Dlatego w listopadzie 2017 roku zamiast nominacji generalskich wręczył 15 oficerom wysokie odznaczenia państwowe. Pułkownik Ozga był jednym z nich.
Po raz ostatni nominacje generalskie i admiralskie zostały wręczone 15 sierpnia w Katowicach, gdzie odbywały się główne obchody święta Wojska Polskiego. Duda awansował wówczas pięciu oficerów. Poprzednie uroczystości odbyły się 2 maja (czterech awansowanych) i 13 marca (pięć nominacji). Przez cały ubiegły rok prezydent awansował 42 generałów i admirałów, zarówno na pierwszy stopień generalski i admiralski, jak i na kolejne. Według danych MON w liczącym ponad 100 tysięcy żołnierzy wojsku jest obecnie (a więc bez wyżej wymienionych oficerów) 84 generałów i admirałów. Tymczasem powszechnie przyjętym standardem jest jeden generał na tysiąc żołnierzy.
Autor: Rafał Lesiecki (rafal_lesiecki@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl