PiS domaga się zwołania tajnego posiedzenia sejmowej komisji obrony ws. zakupu trzech nowych okrętów dla Marynarki Wojennej. Zdaniem posłów tej partii, wyjaśnienia wymaga decyzja zakupu akurat niemieckich jednostek, co podawała "Rzeczpospolita", podczas gdy ofertę przedstawili też inni producenci. - My po raz kolejny na bezdurno wykładając pieniądze budżetowe, zakupimy jednostki podając tlen stoczniom niemieckim - stwierdził Joachim Brudziński. MON odpowiada, że wcale nie jest przesądzone, iż okręty będą pochodziły z Niemiec.
Jak powiedział w poniedziałek w Szczecinie podczas konferencji prasowej poseł PiS Joachim Brudziński, Polska ma kupić od niemieckich stoczni trzy nowe niszczyciele min za 1,5 mld zł, które zastąpią wyeksploatowane okręty Marynarki Wojennej. - Bez żadnych uzasadnień, jeszcze w poprzedniej kadencji ówczesny minister obrony narodowej Bogdan Klich taką deklarację Niemcom złożył - powiedział Brudziński. Dodał, że obecny szef resortu obrony Tomasz Siemoniak podtrzymuje tę deklarację.
Dlaczego nie Francuzi, Hiszpanie?
- Sprawa jest również wątpliwa z tego powodu, że ubiegali się o ten kontrakt także Francuzi i Hiszpanie. Oni proponowali, by te statki były budowane w naszej stoczni Marynarki Wojennej i deklarowali przeniesienie technologii i części produkcji własnej do naszych stoczni - dodał.
Według Brudzińskiego, ze strony niemieckiej deklaracji o transferze technologicznym nie było. Przypomniał, że podczas gdy stocznie francuskie i niemieckie miały kłopoty, tamtejsze marynarki wojenne składały w nich zamówienia na okręty, tak by za publiczne pieniądze pomóc przetrwać bessę w przemyśle okrętowym. Dzięki temu stocznie udało się utrzymać w ruchu. Subwencje na zakup okrętów wojennych są poza jurysdykcją prawa UE.
Mewa, Czajka i Flaming na emeryturę
Jak podawała w ubiegłym tygodniu "Rzeczpospolita", powołując się na wiceministra obrony gen. Waldemara Skrzypczaka, Polska kupi w Niemczech za 1,5 mld zł trzy niszczyciele min, które zastąpią wycofywane ze służby przestarzałe trzy trałowce: ORP Mewa, ORP Czajka i ORP Flaming. Pierwsza jednostka powinna trafić do Marynarki Wojennej w 2016 r., pozostałe dwie do 2022 r.
Z informacji przesłanych PAP przez MON wynika, że okręty mają być wykonane ze stali amagnetycznej - polskie stocznie nie posiadają technologii niezbędnej do budowy takich jednostek. W celu jej pozyskania konieczne będzie nawiązanie przez polskie stocznie współpracy ze stoczniami zagranicznymi. Kadłuby mają być spawane w Niemczech, kolejne etapy budowy już w Polsce. Nie opłaca się kupować technologii łączenia wyjątkowej stali dla tylko 3 okrętów - argumentuje MON. Resort obrony informuje też, że w celu zbudowania niszczycieli planuje się powołanie konsorcjum z udziałem polskich i zagranicznych podmiotów.
Ale może nie od Niemców?
Wiceminister Skrzypczak poinformował tymczasem w komunikacie przesłanym w poniedziałek PAP, że "w sprawie zakupu niszczycieli min nie zapadły jakiekolwiek decyzje.
"Ministerstwo Obrony Narodowej bierze pod uwagę przy budowie niszczycieli min możliwych zagranicznych partnerów. Warunkiem współpracy będzie włączenie polskiego przemysłu stoczniowego. Zwracam uwagę, że we wrześniu zapadły decyzje o wszczęciu procedury na pozyskanie niszczycieli min i okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej" - podkreślił Skrzypczak. Również rzecznik ministra obrony ppłk Jacek Sońta oświadczył, że "nieprawdą jest, że jest decyzja o zakupie trzech okrętów w Niemczech". "Proces wyłaniania dostawcy jeszcze się nie rozpoczął. Zależy nam na jak największej liczbie kontrahentów, a dzięki temu będzie możliwe wybranie dobrej jakości sprzętu na najlepszych dla nas warunkach" - zaznaczył rzecznik w stanowisku przekazanym PAP.
Autor: MON\mtom / Źródło: PAP / EPA, CBS
Źródło zdjęcia głównego: Marynarka Wojenna RP