Nie udała się sprzedaż byłych rządowych samolotów dla VIP-ów - Jaków 40. Nie bardzo wiadomo też, co dalej będzie z jedynym pozostały Tu-154M, który po lotach testowych dla prokuratury wojskowej, stoi bezczynnie na lotnisku w Mińsku Mazowieckim. Samolotom, które można było sprzedać, pokończyły się przeglady oraz gwarancje i prawdopodobnie już nigdy nie polecą. Materiał "Polski i Świata".
W efekcie wielu decyzji i splotu wydarzeń państwowa flota została na zawsze uziemiona. Zapowiedzi, że jeszcze się wzniosą, że ktoś je kupi, są już praktycznie nierealne. Minister obrony właśnie przekazał te ostatnie Jaki-40 do szkoły i muzeum sił powietrznych w Dęblinie. Ostatnia i jedyna umowa sprzedaży stała się nieaktualna.
Agencja Mienia Wojskowego tłumaczy, że nowy nabywca nie był w stanie zdobyć dokumentacji i uruchomić samolotów. Umowa została więc rozwiązana.
Cztery miliony dla tupolewa
Jaki umieszczono w trzech różnych muzeach i dwóch szkołach wojskowych w Polsce. Ostatniego tupolewa może spotkać ten sam los, z tych samych powodów: trudno o remont i nowe gwarancje. Zdobycie pozwoleń i uprawnień na start tupolewa może kosztować nawet cztery miliony złotych. Na razie samolot, jeśli porusza się po płycie, to przepychany jest w ramach kolejnych pikników lotniczych, albo by nie zardzewiały mu łożyska.
Kto zapłaci za transport?
Byłoby łatwiej gdyby dalej istniał 36. pułk specjalny, ale ten został rozwiązany - nie ma już pilotów, nie ma mechaników i nie ma samej sprzedaży, bo utrudnia je pismo prokuratury, która na samolocie może przeprowadzać eksperymenty procesowe. Nie jest dowodem w procesie, ale teoretycznie wciąż jest potrzebny. Teoretycznie wojsko utrzymuje go sprawności, a wojskowa agencja wciąż chce go sprzedać.
W praktyce może trafi do muzeum. Jeśli ktoś zapłaci za transport.
Autor: nsz\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24