Mikołaj Nitka cierpi na dystrofię mięśniową, a jedyny sposób, by pozostać w miarę sprawnym, to dużo ćwiczyć. I tu jest kłopot, bo mężczyzna nie może znaleźć w Bydgoszczy siłowni, w której mógłby ćwiczyć. Z ostatniej został wręcz wyrzucony. Sprawę zgłosił Rzecznikowi Praw Obywatelskich. Materiał "Faktów TVN".
- Ćwiczenia fizyczne dają mi to, że mogę w miarę możliwości normalnie funkcjonować - zjeść, ubrać się, wykonywać typowe czynności dnia codziennego - tłumaczy pan Mikołaj.
Dystrofia mięśniowa powoduje stopniowy zanik mięśni. Jest nieuleczalna, z czasem uniemożliwia chodzenie. Mężczyzna postanowił jednak z chorobą walczyć. W tym celu musi chodzić na siłownię. W jego mieście - Bydgoszczy - ma z tym jednak problem.
Złamanie regulaminu
W wielu klubach chodziło o bariery architektoniczne. Pan Mikołaj nie przypuszczał jednak, że z jednej z nich zostanie wyrzucony. - W rozmowie z menedżerem powiedziałem, że chciałbym być traktowany poważnie. Zostałem wyśmiany. Można powiedzieć, że w tym momencie czuję się odrzucony - mówi.
Wraz z nim siłownię opuścić musiał jego trener personalny. Powodem takiej decyzji miało być według menedżerki "złamanie regulaminu". - Rozwiązanie umowy z panem Mikołajem było konsekwencją tego, że klient zataił przed nami swoją chorobę - tłumaczy menedżerka. - Byłem legalnie, ponieważ posiadaliśmy karnet. Umowa została rozwiązana bez podania przyczyny. Dopiero po dwukrotnym wezwaniu policji przez menedżera, zostałem wyprowadzony siłą. Poczuliśmy się jak bandyci - mówi trener pana Mikołaja.
Chce zwrotu pieniędzy
Oburzeni sprawę złożyli do Rzecznika Praw Obywatelskich. Ten już zapewnił, że się nią zajmie. - Dyskryminacją jest traktowanie takich osób jako osób, które mogą odstraszyć, od restauracji czy od siłowni - tłumaczy Irena Lipowicz z biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Teraz władze siłowni zapraszają pana Mikołaja do siebie. Ten jednak przede wszystkim chce, by zwrócono mu pieniądze za karnet.
Autor: TG/kka / Źródło: "Fakty" TVN