- Dzień w dzień, w ciężkim stresie, zdrowy człowiek przebywający z chorymi psychicznie. Ja się budzę spocony, cały mokry i w koszmarach to wraca - tak w skrócie Krystian Broll wspomina swoje osiem lat pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku. Jak się jednak okazuje, w ogóle nie powinien był tam trafić. Materiał "Blisko ludzi" TTV.
Krystian Broll był cenionym inżynierem i projektantem. Jego problemy zaczęły się, kiedy jako inspektor nadzoru budowlanego nie chciał wziąć udziału w - jak to określa - oszustwie przetargowym. Miał być zmuszany do zawyżania kosztorysu, więc złożył zawiadomienie w prokuraturze.
Do szpitala psychiatrycznego na wszelki wypadek
Wówczas w jego życiu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Najpierw ktoś miał próbować przejechać go samochodem, a potem znajomy oskarżył go, że miał grozić mu śmiercią przed sklepem spożywczym. Oskarżonego o groźby karalne Brolla wysłano na badania psychiatryczne.
Lekarze orzekli, że mężczyzna w przyszłości mężczyzna może zagrażać otoczeniu, więc na wszelki wypadek sąd zdecydował, że trafi on do szpitala psychiatrycznego. Orzeczono tak mimo tego, że mężczyzna wcześniej nigdy nie był leczony psychiatrycznie, ani nie zrobił nikomu krzywdy.
- Straszną krzywdę temu człowiekowi wyrządzono - powiedział karnista prof. Piotr Kruszyński. - Wymiar sprawiedliwości się skompromitował.
Sąd Najwyższy
Sprawa Brolla trafiła do Sądu Najwyższego. W decyzji jest mowa o "rażącym naruszeniu prawa procesowego" przez gliwickich sędziów, stwierdzono, że sprawę potraktowano zbyt powierzchownie i bezprawnie zamknięto Brolla w szpitalu psychiatrycznym jedynie na podstawie prognozy jego zachowań, do których nie doszło.
Jednak sąd w Gliwicach nie ma sobie nic do zarzucenia. - Działamy zawsze zgodnie z przepisami prawa, nie doszło do złamania żadnych przepisów - stwierdziła w rozmowie z reporterką "Blisko ludzi" Agata Zdybek-Dyń z sądu okręgowego w Gliwicach.
Psychotropy, pasy
Dziś 72-letni Krystian Broll twierdzi, że jest wrakiem człowieka. Stracił wszystko - zdrowie, rodzinę, majątek i dobre imię. Najgorsze - jak twierdzi - były dwa lata spędzone na oddziale o zaostrzonym rygorze, na którym leczono najcięższe przypadki. W tym czasie przywiązywano go pasami do łóżka i faszerowano lekami psychotropowymi. Jak się okazuje, przetrzymywano go tam wbrew prawu.
- Sponiewierali mnie, zbezcześcili moje dobre imię. To nie jest szpital psychiatryczny, to jest psychuszka - bo to jest typowa bolszewicka metoda zamykania ludziom ust - żali się Broll.
Lekarze rybnickiego szpitala psychiatrycznego nie chcieli rozmawiać z reporterką "Blisko ludzi".
Prokuratura umorzyła postępowanie ws. postępowania personelu szpitalnego.
- Osiem lat trzymać człowieka w zakładzie psychiatrycznym w sprawie o groźbę karalną jest rzeczą po prostu bulwersującą. Nie mogę się z tym pogodzić jako prawnik i jako obywatel - konstatuje profesor prof. Piotr Kuszyński.
Autor: pk/ja / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV