- Sam pomysł, żeby blokować, był fatalny - oceniał w "Kawie na ławę" blokadę "Marszu Niepodległości" Stefan Niesiołowski. Jego zdaniem, to kontrmanifestacja przyczyniła się do wydarzeń, które później wymknęły się spod kontroli, ale - jak podkreślał - chuliganów zapraszały zarówno środowiska lewackie, jak i Jarosław Kaczyński i jego Prawo i Sprawiedliwość. Janusz Palikot z kolei zapowiedział, że jego partia w poniedziałek złoży skargę na szefa PiS-u, który "sieje nienawiść pomiędzy narodami polskim i niemieckim".
Niesiołowski podkreślał, że to środowiska lewackie występowały pod hasłem blokowania. - Jeżeli ktoś pod takim hasłem organizuje manifestację, to ma złą wolę i chce doprowadzić do awantury - mówił.
Jego zdaniem, był to pomysł "fatalny", ale - jak podkreślał - to kibole zapraszani przez PiS byli bardziej agresywni. - I to jest wielkie obciążenie dla PiS-u i tego obozu - mówił.
"Wypowiedź głupia, jak Rokity"
Niesiołowski skrytykował też prezesa PiS, który oskarżył Niemców o bicie Polaków tylko za to, że nosili jakieś oznaki narodowe. - Wypowiedź Kaczyńskiego – skandaliczna, bezmyślnie głupia. Podobna do Rokity słynnej "Ratunku, biją mnie Niemcy" - powiedział polityk PO.
Jak zaznaczył, nie byli to Niemcy, tylko chuligani niemieccy – motywowani co prawda ideologicznie, zapraszani przez środowiska lewackie, ale chuligani. – Kaczyński powinien to wiedzieć, a nie robić z tego wojny polsko-niemieckiej – mówił Niesiołowski.
Będzie skarga na Kaczyńskiego
Palikot zapowiedział, że jego Ruch w poniedziałek złoży u marszałka Sejmu pismo skierowane do komisji etyki w sprawie "skandalicznego siania nienawiści pomiędzy narodami polskim i niemieckim przez Jarosława Kaczyńskiego". - To jest haniebne, że to poszło w kierunku szczucia ludzi z jednego narodu na drugich.
Według niego, Kaczyński czyha na zamieszki i wiąże z nimi wszystkie swoje nadzieje polityczne i roztacza opiekę nad kibolami. Co więcej – jak podkreślał – PiS zachęcał kiboli na swojej stronie do udziału w demonstracji.
Jak dodał, problemem nie było 90 Niemców, którzy zostali zatrzymani na Nowym Świecie i którzy powinni być ukarani, ale ludzie podpuszczeni przez Kaczyńskiego.
"Polacy bili Polaków"
Za tym, by nie kłaść akcentu na ekstremistów z Niemiec, opowiedział się też Leszek Miller z SLD. - Jarosław Kaczyński eksponuje słowa, że Niemcy bili Polaków i to jest dla niego najgorsze. Dla mnie gorsze jest, że Polacy bili Polaków - oceniał.
Innego zdania byli natomiast politycy prawicowi, którzy byli gościami "Kawy na ławę". Według Jarosława Sellina Kaczyński ma rację, bo zza Odry przyjechały do Warszawy trzy autobusy lewackich bojówek. - Niemcy przyjeżdżają do Polski, w celu walki z ksenofobią i antysemityzmem w Polsce (...), potomkowie tych, którzy 3 mln polskich żydów zamordowali - powiedział poseł PiS. Jak zaznaczył, ktoś w Polsce ich zaprosił, ktoś ich przekonał, że to jest nacjonalistyczny marsz, podczas gdy była to największa manifestacja w Polsce ostatnich lat.
Podobnie według Jacka Kurskiego, przed 11 listopada popełniono kilka "kardynalnych błędów". Przede wszystkim - podkreślał - wydano zgodę na kontrmanifestację, a odmawiano jej np. podczas parady równości, ponadto nie zatrzymano po drodze chuliganów z obcego państwa i dopuszczono do tego, że grupa lewacka jest pod nadzwyczajna ochroną. Jego zdaniem, państwo ma bronić Polaków, którzy chcą świętować odzyskanie niepodległości w 1918 roku. - Oficjalny, legalny "Marsz Niepodległości" został zmuszony w skutek blokady, na którą pozwoliła władza publiczna, do zmiany trasy. Krótko mówiąc, zło wygrało - oceniał.
Wnioski na przyszłość
W sporze o przyczyny zamieszek w Warszawie Eugeniusz Kłopotek z PSL apelował, by wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość, szczególnie, że zbliża się Euro 2012. - No kiedy wreszcie Polak będzie mądry przed szkodą, a nie po szkodzie? - pytał. W jego ocenie to albo państwo i jego struktury są słabe, albo ci, którzy odpowiadają za poszczególne odcinki zawodzą. - Ja uważam, ze błąd został popełniony przez władze miasta, które wydają zgodę na manifestacje - dodał.
Z kolei Miller stwierdził, że nieprawdziwe są tłumaczenia Hanny Gronkiewicz-Waltz, która tłumaczyła, że nie mogła zakazać manifestacji, bo w uzasadnionych przypadkach można to zrobić. - Najważniejsze jest to, żeby nie dopuścić do skrzyżowania szlaków i czasu tych manifestacji - podkreślał. Dodał, że nie trzeba zmieniać prawa - co najwyżej wprowadzić zakaz zasłaniania twarzy podczas demonstracji.
Niesiołowski zaapelował, żeby nie zaostrzać prawa na fali tych incydentów. Jak podkreślał, wolność jest zdobyczą ważniejszą, niż niewygody związane z takimi wydarzeniami. - To są koszty demokracji. Wszędzie na świecie są manifestacje, więc nie histeryzujmy. One w wielu krajach o stabilniejszej demokracji są większe, nie róbmy z tego wielkiego problemu. Natomiast odpowiedzialność powinni ponosić ci, którzy zapraszali z jednej strony chuliganów, z drugiej kiboli - stwierdził.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24