Mamy coraz więcej sygnałów, że reżim Alaksandra Łukaszenki chce wykorzystać ponownie kwestie migracji i presji na naszą granicę wschodnią z Białorusią dla uzyskania celów politycznych - przekazał premier Donald Tusk na wspólnej konferencji prasowej z premier Estonii Kają Kallas.
Premier Donald Tusk spotkał się w czwartek z premier Estonii Kają Kallas. Później wystąpili wspólnie na konferencji prasowej. - Pani premier Estonii Kaja Kallas jest naszą, czyli Polski, serdeczną przyjaciółką. Dlatego te rozmowy w czasie naszego dzisiejszego bilateralnego spotkania to nie były rozmowy trudne, chociaż o bardzo trudnych kwestiach - powiedział Tusk. Przekazał, że wśród tematów rozmów znalazły się te, związane z bezpieczeństwem - między innymi w związku z wojną na Ukrainie, a także z kwestią nielegalnej migracji.
- Ustaliliśmy, że naszym wspólnym zadaniem będzie mobilizowanie i motywowanie wszystkich partnerów w Europie do jak najintensywniejszej i efektywnej pomocy w tym wysiłku zbrojnym Ukrainy wobec rosyjskiej agresji - poinformował premier.
Tusk: mamy sygnały, że Łukaszenka chce ponownie wykorzystać kwestię migracji
- Mamy coraz więcej sygnałów, że reżim (Alaksandra) Łukaszenki chce wykorzystać ponownie kwestie migracji i presji na naszą granicę wschodnią z Białorusią dla uzyskania celów politycznych, dezintegracji, destabilizacji, a także dla własnego pseudo-państwowego biznesu - przekazał polski premier.
- Dlatego powiedziałem pani premier, że będę dzisiaj wieczorem i przez cały czas, także po kolejnym rozdaniu europejskim, tłumaczył i namawiał wszystkich naszych partnerów europejskich, aby nielegalną migrację potraktowali jako rzeczywisty priorytet - dodał. - Żeby cała Unia Europejska - nie tylko Polska - uznała potrzebę obrony naszego terytorium, ochrony granicy, kontroli na granicy jako europejski priorytet - powiedział szef rządu. Dodał, że polska prezydencja w Radzie UE, która rozpocznie się 1 stycznia 2025 r. będzie poświęcona szeroko pojętemu bezpieczeństwu.
Premier Estonii: jesteśmy z Polską partnerskim duetem
Później głos zabrała Kaja Kallas.
- Myślimy podobnie, jesteśmy takim partnerskim duetem w wielu sprawach: przyszłości Europy, kierunków jej rozwoju, możliwości działań - mówiła szefowa estońskiego rządu. Nawiązała do wypowiedzi Tuska, która dotyczyła "wojny cieni" toczącej się na granicach naszych krajów. - Cały czas widzimy próby testowania naszej odporności. To są ataki wycelowane w nasze społeczeństwa. Rosjanie sobie bardzo dobrze radzą z dolewaniem oliwy do ognia z podsycaniem konfliktów, które już istnieją w naszych społeczeństwach - tłumaczyła estońska szefowa rządu.
Jej zdaniem warto o tym przypominać "kolegom z Zachodu", bo być może nie zdają oni sobie sprawy, jakim instrumentarium dysponuje Rosja.
- Nie zapominajmy o zamrożonych rosyjskich aktywach, które powinny być wykorzystane dla wsparcia Ukrainy. Nasi obywatele pytają nas, dlaczego mamy płacić za wojnę, której nie wywołaliśmy. I to jest uzasadnione pytanie - stwierdziła Kallas, podkreślając jednocześnie, że wsparcie polityczne w ramach UE dla Ukrainy jest silne. - Mówiliśmy z premierem o współpracy w dziedzinie obronności i przeciwdziałaniu cyberatakom - powiedziała o spotkaniu z Donaldem Tuskiem. Wspomniała też, że Estonia pomagała Polsce w rozwiązywaniu presji migracyjnej na granicy, a polscy lotnicy pomagali w Estonii w misji policyjnej.
Pytania o wykorzystanie zamrożonych aktywów rosyjskich
Premierzy byli pytani na konferencji prasowej, czy jest konsensus w sprawie wykorzystania zamrożonych aktywów rosyjskich.
Premier Estonii powiedziała, że pierwszy krok w tej sprawie krok został wykonany. - Toczy się debata prawna w tej sprawie. Najważniejsze jest to, że sankcje już teraz zabraniają wykorzystania tych aktywów - oceniła.
Dodała, że "aktywa rosyjskie nie są skonfiskowane, ale zostały wycenione". - Wiemy też jaka jest wartość zniszczeń popełnionych przez Rosję na Ukrainie. Te środki można wykorzystać do rozliczenia zniszczeń, do rekompensaty - dodała Kallas.
W jej ocenie, "musimy zrobić wszystko, aby przekonać innych, że to ma sens". - Nie możemy sobie wyobrazić po tych wszystkich zniszczeniach spowodowanych przez Rosję w Ukrainie, że od tak po prostu znieślibyśmy sankcje. Nie można znieść sankcji bez zmuszenia Rosji do zapłaty reparacji - podkreśliła.
Donald Tusk zwrócił uwagę, że Estonia jest jednym z liderów w zakresie wspólnych działań związanych z wykorzystaniem zamrożonych aktywów rosyjskich. - Wykorzystanie samych zysków z aktywów to już coś, ale to nie wystarczy - ocenił.
Premier Polski zauważył, że ostateczna decyzja dotycząca aktywów będzie wymagała akceptacji krajów, na terytorium których te aktywa się znajdują. A są to, jak wymienił, Francja, Ameryka, Niemcy, Japonia i Belgia. - Na nas Estonia może liczyć. Od początku byliśmy w tym względzie konsekwentni, oba nasze kraje wspierały pomysł wykorzystania nie tylko zysków, odsetek od aktywów, ale i samych zamrożonych aktywów - powiedział.
Szefowie rządów pytani byli też, czy są planowane dostawy amunicji dla Ukrainy? Kallas odpowiedziała, że "na początku tego tygodnia rozmawiała z jednym z przywódców większego kraju o środkach obrony przeciwlotniczej". - Wiemy, że ten kraj ma sprzęt, z którego nie korzysta, a który przydałby się Ukrainie. Wiemy też, że Rosja cały czas bombarduje cywilną infrastrukturę Ukrainy. Wiemy, że są kraje, które mogły by zrobić więcej - zaznaczyła.
Z kolei Tusk ocenił, że Europa jest gotowa wydać więcej pieniędzy. - Mamy czeską inicjatywę koalicji amunicyjnej. Została ona natychmiast zaakceptowana przez niemal wszystkich naszych partnerów. Pieniądze nie stanowią problemu, jest nim brak dostępności produktów - powiedział.
Wyjaśnił, że "bardzo ciężko jest zorganizować ten proces z wielu powodów". - Procedury są złożone, skomplikowane. Musimy sprawdzać czy amunicja nadaje się do użytku - wymieniał. -Dokładnie wiemy, w Warszawie i w Tallinie pewnie też, że Ukraina potrzebuje natychmiastowego wsparcia amunicyjnego - zaznaczył. Dodał, że Polska i inne kraje wysłały kolejny pakiet amunicji dla Ukrainy. - Poszukujemy teraz innych źródeł, które wydają się dość obiecujące - dodał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24