Mężczyzna, po tym jak pies pogryzł synka jego konkubiny postanowił się zemścić. Wsiadł pijany do mercedesa i ciągnął bernardyna za samochodem przez bite cztery kilometry. Za znęcanie się nad zwierzęciem odpowiada przed sądem. Proces budzi kontrowersje - według matki pogryzionego dziecka pies powinien cieszyć się, że żyje.
Do tragedii doszło we wsi niedaleko Wielunia (woj. łódzkie).
Jak opowiada Grażyna P., jej czteroletni syn bawił się na podwórku. Bernardyn, który przybłąkał się dwa miesiące wcześniej był uwiązany przy budzie. Gdy chłopiec podszedł bliżej bernardyn doskoczył do niego kąsając go po głowie. Matka 4-latka powiadomiła pogotowie ratunkowe. Chłopiec miał rany w okolicy prawego ucha.
Konkubent matki czterolatka Jarosław M. uwiązał psa, wsiadł do swojego samochodu i ciągnął zwierzę trzymając za sznurek przez otwarte okno. Tak ciągnął dorosłego psa przez około 4 kilometry nie zwracając uwagi na to, że pies krwawi z łap i z tułowia.
"Pies był głodny"
Według pracowników pogotowia dla zwierząt, oskarżony był wyjątkowo brutalny. Ich zdaniem też, że bernardyn mógł rzucić się na dziecko z głodu. Dorosły pies, który powinien ważyć 60 kilogramów ważył niewiele ponad dwadzieścia.
Grażyna P. i jej konkubent twierdzą, że nie zrobili nic niewłaściwego. Są przekonani, że wszyscy bardziej litują się nad psem niż nad pogryzionym dzieckiem.
- Wkrótce w sądzie zasiądą psy, a my będziemy jako ludzie im pięty lizać - mówi rozżalona kobieta.
Za znęcanie się nad psem mężczyźnie grozi do roku pozbawienia wolności, natomiast za kierowanie po pijanemu do 2 lat.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24