W archiwum TVN24 nie zachowało się zbyt wiele zdjęć posła Norberta Wojnarowskiego. Są to nagrania z pierwszych chwil w Sejmie w 2007 roku. Kolejne, to już te najnowsze, związane z tzw. aferą taśmową.
Jak wynika z nagrań, Wojnarowski namawiał jednego z delegatów na dolnośląski zjazd PO, by ten zagłosował na Jacka Protasiewicza, w zamian za obietnicę pracy.
Chęć pomocy
Poseł PO zgadza się na rozmowę z TVN24, bo chce odeprzeć zarzuty. Jego zdaniem nagranie jest posklejane z wyciętych słów. - Nawet w tym krótkim nagraniu nie ma nigdzie obietnicy pracy w zamian za poparcie - tłumaczy. Przekonuje, że jego słowa to nie obietnica, ale chęć pomocy.
- Co powiedzieć zrozpaczonemu człowiekowi, który mówi, że od roku nie pracuje. Który przychodzi, prosi, stara się, którego się zna. Wyrzucić go z biura? - pyta.
Aktywność posła
Norbert Wojnarowski jest posłem już drugą kadencję. Jednak z informacji zamieszczonych na stronach Sejmu wynika, że nie jest zbyt aktywny. Brak wystąpień na posiedzeniach Sejmu. - Ja pracuje w komisji skarbu, w zespołach międzynarodowych i aktywność tam kieruje - odpiera zarzuty.
Poseł jest z wykształcenia ekonomistą, ma rodzinę - trójkę dzieci i niepracującą żonę. Obok braku wystąpień jest też słaba aktywność w czasie głosowań - poseł zajmuje 458 miejsce. Był tylko na 2/3 wszystkich głosowań. Jak tłumaczy, był chory. - Wylądowałem w szpitalu i opuściłem głosowania - mówi.
Z oświadczenia majątkowego posła Wojnarowskiego wynika, że ma kilka kredytów - m.in. na dom i samochód. W sumie na prawie 2 mln zł. Twierdzi, że to wszystko wina wygórowanego franka. W ubiegłym roku pensja posła Wojnarowskiego wyniosła ok. 150 tys. zł.
Autor: mn//tka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24