Od 1 lipca NFZ płaci szpitalom ponad 400 zł za podanie rodzącej kobiecie znieczulenia. Mimo, że pieniądze na to są, to jednak brakuje lekarzy, którzy znieczulenie mogliby podać. - Co roku zwiększamy liczbę anestezjologów, za wszystkie zabiegi podania znieczulenia zapłacimy - zapewniał we "Wstajesz i wiesz" wiceminister zdrowia. Sławomir Neumann tłumaczył się w TVN24 ze słów swojego zastępcy, który mówił we wtorek, że "znieczulenie nie powinno być powszechne".
Od 1 lipca NFZ płaci dodatkowo szpitalom ponad 400 zł za podanie rodzącej kobiecie znieczulenia zewnątrzoponowego. Kobieta może poprosić lekarza o zastosowanie znieczulenia i to lekarz, biorąc pod uwagę wszelkie aspekty medyczne, podejmuje decyzję o podaniu znieczulenia. - W pewnych sytuacjach może to być niezbędne, ale nie powinno to być powszechne - mówił we wtorek dziennikarzom wiceminister Cezary Cieślukowski.
- Po to wprowadzaliśmy dodatkową gratyfikację dla szpitali, aby łatwiej można było skorzystać z znieczulenia. Jest też ten margines kobiet, które nie mogą skorzystać z tego znieczulenia - wyjaśniał słowa kolegi wiceminister Sławomir Neumann.
Neumann zapewniał, że to "dobrze wyceniona procedura". Podkreślał, że nieustannie wzrasta także liczba anestezjologów w Polsce. - Musi być więcej specjalistów, więc o to się staramy od lat. Zwiększamy liczbę specjalistów. W ostatnich ośmiu latach przybyło nam tysiąc anestezjologów. Mamy ponad 5,1 tys. anestezjologów, 1,4 tys. szkoli się - podkreślał.
- Przybędzie ich, ale zawsze może się zdarzyć jeden przypadek, że akurat na bloku operacyjnym będzie potrzebnych więcej anestezjologów, ale nie można budować takiej opinii, że nie ma porodów ze znieczuleniem, bo one są. Specjalnie po to wprowadzaliśmy to w związku z opiniami, z apelami środowisk kobiecych - zapewniał wiceminister zdrowia.
Autor: kło / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24