Prezydent poparł jednak kandydaturę duńskiego premiera Andersa Fogh Rasmussena na sekretarza generalnego NATO. - Nie stać nas na takie błędy. Nie jesteśmy mocarstwem - komentował na gorąco premier Donald Tusk. - Nie otrzymaliśmy żadnych wytycznych, nie mogliśmy się dodzwonić do nikogo z rządu - bronił się szef BBN Aleksander Szczygło.
Miało być dobrze, a wyszło jak zawsze - tak najkrócej można podsumować zapewnienia strony rządowej i prezydenckiej, że będą grać do jednej bramki ws. wyboru sekretarza generalnego NATO. Porozumienia nie ma, są za to wzajemne oskarżenia w sytuacji, kiedy Polska miała mówić jednym głosem.
Po tym, jak szef BBN potwierdził informacje TVN24, iż prezydent - podczas piątkowej kolacji na szczycie NATO w Baden-Baden - poparł Rasmussena, na reakcję rządu nie trzeba było czekać.
Prosiłbym wszystkich polityków z tej najbardziej zaciekłej opozycji, że jeśli nie potrafią pomóc - z powodu uprzedzeń albo niezdolności do współpracy - jeśli nie rozumieją, na czym polega praktyczne wyzwanie do solidarności w polskiej polityce, to proszę tylko o jedno: żeby nie przeszkadzali Premier Donald Tusk
Premier Donald Tusk podczas wystąpienia na sobotniej Radzie Krajowej PO ostro skrytykował Lecha Kaczyńskiego. - Prezydent Rzeczpospolitej - wbrew stanowisku polskiego rządu - poparł innego niż przewidywaliśmy kandydata na sekretarza generalnego NATO. Nie jesteśmy mocarstwem, które stać na takie błędy - oświadczył szef rządu.
I zaapelował: - Prosiłbym wszystkich polityków z tej najbardziej zaciekłej opozycji, że jeśli nie potrafią pomóc - z powodu uprzedzeń albo niezdolności do współpracy - jeśli nie rozumieją, na czym polega praktyczne wyzwanie do solidarności w polskiej polityce, to proszę tylko o jedno: żeby nie przeszkadzali.
Wcześniej szef MON Bogdan Klich powiedział, iż rząd jest bardzo zaskoczony stanowiskiem prezydenta. Tym bardziej, że otrzymał stosowne instrukcje.
Wiadomo, że zgodnie z ustaleniami poczynionymi z rządem, Lech Kaczyński miał grać na zwłokę, kiedy swój sprzeciw wobec Rasmussena zgłosi Turcja (tak też się stało).
Były instrukcje, czy nie?
Tymczasem szef BBN winnych upatruje po stronie gabinetu Tuska. Stwierdził, że Lech Kaczyński nie postąpił wbrew rządowym instrukcjom, bo...w ogóle ich nie było. Poza tym - jak powiedział - prezydent poparł Rasmussena, bo ten powiedział mu, że ma poparcie Tuska.
- Premier poparł duńskiego kandydata. Miał to zrobić w rozmowie z nim, jaką odbył 1 kwietnia. I nie była to informacja z jednego źródła - podkreślił na antenie TVN24 Szczygło, który był świadkiem rozmowy z Rasmussenem. - Widać, że jest duża rozbieżność między słowami, które są wypowiadane publiczne, a tymi, które są wypowiadane prywatnie. Dlaczego tak jest? Proszę zapytać premiera Tuska - dodał szef BBN.
Ale nie tylko to, co Kaczyński usłyszał od Rasmussena przyczyniło się - jak stwierdził Szczygło - do decyzji prezydenta. Kolejnym powodem był kłopot w telefonicznym skontaktowaniu się "na gorąco" z Warszawą. - Nie mogliśmy dodzwonić się do premiera - oświadczył szef BBN.
Wierzyli w intencje prezydenta
W sobotę rano wicepremier Grzegorz Schetyna powiedział w TVN24, że w piątek wieczorem rozmawiał z Radosławem Sikorskim (jest z prezydentem na szczycie NATO - red.), a ten nie informował go, by Lech Kaczyński poparł kandydaturę Duńczyka na szefa NATO.
- Mieliśmy kontakt wieczorem (z Sikorskim - red.), ale nie informował nas o niczym niepokojącym - powiedział Schetyna.
Wicepremier podkreślił, że sprawa wyboru szefa NATO nie jest jeszcze rozstrzygnięta. - Poczekajmy. Jeśli pojawi się okazja, to ją wykorzystamy, ale trzeba znać swoje możliwości - podkreślił Schetyna.
Wicepremier nie ukrywał, że wierzy w dobre intencje Lecha Kaczyńskiego. - Nie mam wątpliwości, że jeśli będziemy mogli zrobić coś więcej (żeby zwiększyć szanse Sikorskiego w wyborze na szefa NATO - red.), to prezydent się zaangażuje - powiedział Schetyna.
I dodał: - Do tej pory Radosław Sikorski nie był oficjalnym kandydatem, zgłoszonym przez polski rząd. Wiedzieliśmy, że najpierw rozgrywka będzie się toczyć między kandydatem z Danii i Kanady.
"Sikorski może wrócić do gry, jeśli..."
Wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski z PSL komentując doniesienia, że prezydent poprał duńskiego kandydata stwierdził, że Polska nie powinna być krajem, który blokuje Rasmussena.
– To, co ewentualnie zrobił prezydent, nie jest jakąś zbrodnią. Złe byłoby wrażenie, gdyby okazało się, że Polska chce zablokować Duńczyka, żeby później promować swojego kandydata – ocenił Kalinowski. I jednocześnie zastrzegł: - Jeśli Turcy nie zmienią swojego stanowiska, to Sikorski wróci do gry.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP