- Po wybudzeniu z narkozy może dojść do sytuacji, kiedy pozornie spokojny pacjent zrywa się gwałtownie i zaczyna demolować wszystko, co jest dookoła - stwierdził w rozmowie z TVN24 anestezjolog Marcin Rawicz. Lekarz odniósł się do sytuacji, jaka miała miejsce w szpitalu w Rudzie Śląskiej. - Człowiek w takim napadzie szału jest w zasadzie nie do opanowania. Nawet przez kilka silnych osób - dodał.
Sekcja zwłok ma dać odpowiedź na pytanie, co było bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny postrzelonego w Szpitalu w Rudzie Śląskiej. Do dramatu doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. 56-letni pacjent w szale demolował oddział. Groził nożami. Policjanci wezwani przez personel szpitala, użyli broni. Postrzelony mężczyzna zmarł na stole operacyjnym.
Szał, delirium, splątanie
W medycynie ten szał jest określany słowami "delirium" lub "splątanie". Jak tłumaczył w TVN24 anestezjolog Marcin Rawicz, taki stan po narkozie może zdarzyć się u ludzi w podeszłym wieku lub nadużywających alkoholu czy narkotyków, a także u pacjentów, u których operacja przebiegała z powikłaniami.
- Wszytko może mieć skutki uboczne. Narkoza również. Ale bardzo dużo zależy od tego, z jakim pacjentem mamy do czynienia - zaznaczył anestezjolog. - Rzadko, ale także stosowane przez nas leki mogą dać zaburzenia czynności ośrodkowego układu nerwowego, które mogą się objawić tego typu agresywnymi zachowaniami - wyjaśnił Rawicz.
Zupełna niepoczytalność
- Pacjent jest zdezorientowany. Może mu się zdawać, że jest w zupełnie innym miejscu. Może mu się wydawać, że ktoś na niego czyha, że ktoś go chce zabić. Może myśleć, że musi przed kimś uciekać. Nigdy potem nie pamięta swojego zachowania. Jest w tym czasie zupełnie niepoczytalny - opisał gość TVN24 stan po wybudzeniu z narkozy, gdy pacjent jest w delirium.
Taki stan, szczególnie u ludzi w podeszłym wieku, może trwać do kilku dni po operacji. Zwykle "splątanie" wymaga podania jedynie leków uspokajających.
- Może jednak dojść do sytuacji, kiedy pozornie spokojny pacjent zrywa się gwałtownie i zaczyna demolować wszystko, co jest dookoła - stwierdził lekarz. - Człowiek w takim napadzie szału jest w zasadzie nie do opanowania, nawet przez kilka silnych osób - dodał.
Personel musi dbać o swoje bezpieczeństwo
W takiej sytuacji, gwałtownego wybudzenia, podanie leku może być niemożliwe.
- Żeby podać lek, trzeba mieć taką możliwość. W sytuacji, w której człowiek wyrywa wszystko, co w nim jest, nie ma sposobu, by się do niego zbliżyć. Natomiast zastrzyk podany domięśniowo, nawet u obezwładnionego człowieka, zaczyna działać w czasie od 10 do 15 minut - powiedział lekarz.
Według gościa TVN24 sytuacja w Rudzie Śląskiej była skrajna. - Z reguły nie wzywa się policji. Kilka osób jest w stanie poradzić sobie z pacjentem. Ale jak ktoś jest silny, to personel musi dbać o swoje własne bezpieczeństwo - skwitował.
Autor: jl//rzw / Źródło: tvn24