Niebawem prokuratury mogą umorzyć sprawy "wanny Wassermanna" i śmierci ojca Zbigniewa Ziobry. - Wierzę, że są to czysto profesjonalne decyzje, nie polityczne - powiedział "Dziennikowi" kandydat na ministra sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
Prokuratorskie perypetie śledztwa dotyczącego wanny z hydromasażem zamontowanej w willi ministra-koordynatora służb specjalnych zajmują już dziesięć tomów akt. Mieszczą się w nich czteroletnie wysiłki kilku oskarżycieli z różnych prokuratur: krakowskiej, krajowej i warszawskiej. - Oficjalnej decyzji jeszcze nie ma. Ale już wiadomo, że ustały powody, aby dalej prowadzić tę farsę. Bo jedynym prawdziwym powodem jej wszczęcia były wpływy odchodzącego ministra-koordynatora Zbigniewa Wassermanna - przyznaje jeden z warszawskich prokuratorów. Tej informacji nie chce potwierdzić Dariusz Korneluk, szef prokuratury okręgowej dla Warszawy Pragi: - Musimy zrealizować czynności, które są zaplanowane. Dopiero wtedy podejmiemy decyzję - twierdzi.
Wanna ministra pod lupą śledczych Decyzja zapadnie najdalej za dwa tygodnie, bo na początku września śledztwo zostało przedłużone do 30 listopada. Jednak w dwóch niezależnych źródłach Dziennik potwierdził, że jego los jest już przesądzony. Już wcześniej prowadzący sprawę prokurator chciał zakończyć dochodzenie. - Za każdym razem zwracali sprawę z nakazem dalszego jej prowadzenia z wytycznymi, co należy jeszcze zrobić. A były to niebanalne pomysły, np. wskazywano konieczność przesłuchania byłego naczelnego geodety kraju lub krakowskich polityków. Mniej czasu i nerwów kosztują nas sprawy dotyczące zorganizowanej przestępczości - powiedział gazecie jeden z prokuratorów.
(...) Ustały powody, aby dalej prowadzić tę farsę. Bo jedynym prawdziwym powodem jej wszczęcia były wpływy odchodzącego ministra-koordynatora Zbigniewa Wassermanna Jeden z warszawskich prokuratorów o sprawie "wanny Wassermanna"
"Leczenie ojca Zbigniewa Ziobry było wzorcowe" Dokładnie taki sam los ma wkrótce podzielić sprawa dotycząca śmierci ojca ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Doniesienie o możliwym popełnieniu przestępstwa złożył brat ministra Witold w sierpniu zeszłego roku. Według niego lekarze z krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego, którzy operowali Jerzego Ziobrę, popełnili błąd. Dotąd na zlecenie oskarżycieli sporządzono sześć ekspertyz, kilkakrotnie zmieniał się też prokurator prowadzący sprawę. - Tylko jedna z zamówionych ekspertyz potwierdza, że lekarze popełnili błędy. Cała reszta stwierdzała, że leczenie Jerzego Ziobry było wzorcowe - tłumaczy "Dziennikowi" jeden z prokuratorów znających akta śledztwa.
Ostatecznie - decyzją prokuratury krajowej - sprawę przeniesiono z Krakowa do Ostrowca Świętokrzyskiego. Prowadzący sprawę prokuratorzy oraz ich bezpośredni przełożony chcieli natychmiastowego umorzenia sprawy. Nie godziła się na to prokurator okręgowa. W połowie października prokurator rejonowy z Ostrowca Świętokrzyskiego podał się do dymisji.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24