We wtorek nad ranem w kopalni Mysłowice-Wesoła doszło do wstrząsu. Nie żyje dwóch górników. Nadal poszukiwany jest jeden, ratownicy zlokalizowali jego lampę. Wcześniej udało się dotrzeć do jednego z czterech poszukiwanych, został przetransportowany do szpitala. W sumie dziesięciu górników zostało poszkodowanych i trafiło do szpitali.
- Prowadzona akcja ratownicza zmierzała do dotarcia do czterech pracowników, z którymi nie mieliśmy kontaktu. Udało się dotrzeć i wytransportować trzech pracowników. Niestety w przypadku dwóch lekarz stwierdził zgon – powiedział Rajmund Horst, wiceprezes ds. produkcji Polskiej Grupy Górniczej.
Czytaj też: Silne tąpniecie w kopalni Rudna. Było odczuwalne nie tylko w Polkowicach, ale też w sąsiednim Lubinie
Trzeci poszkodowany, który przytomny został przetransportowany na powierzchnię, trafił do szpitala w Sosnowcu.
Ratownicy próbują namierzyć czwartego uwięzionego pod ziemią górnika, z którym nie mają kontaktu.
- Osoby, do których udało się dotrzeć, były w obrębie kombajnu, który jest w przodku. Można powiedzieć, że to kilka metrów od czoła przodka. Przypuszczalnie na tym odcinku, tych kilku metrów, do których już udało się ratownikom dotrzeć, jest ten ostatni pracownik – powiedział Horst.
Zaznaczył, że ratownicy zlokalizowali lampę górniczą ostatniego z poszukiwanych górników. Sygnał płynie z przodka. Jak przekazał prezes Horst, górnik znajduje się najprawdopodobniej na przodku, na początku wyrobiska, przed pracującym tam wcześniej kombajnem.
- Dotarcie do górnika może potrwać. Trudno powiedzieć, ile. Może to zająć zarówno pół godziny, jak i kilka godzin, bo warunki pracy ratowników nie są łatwe. Trzeba usunąć zawalone fragmenty ściany - przyznał Horst.
Praca ratowników polega przede wszystkim na przebieraniu węgla i skał w miejscu zdarzenia. Odbywa się nadal przy użyciu aparatów tlenowych, choć odtworzono już uszkodzoną w wyniku wstrząsu wentylację. Wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej przekazał, że pod ziemią występuje zagrożenie metanowe i zagrożenie tąpnięciami, ale warunki – jak na taką akcję – są w miarę stabilne i bezpieczne.
Wstrząs w kopalni Mysłowice-Wesoła
Do wstrząsu doszło w nocy z poniedziałku na wtorek około godz. 3.30 na poziomie 870 metrów. Miał magnitudę 2,66 w skali Richtera. Został zlokalizowany około 40 metrów od czoła przodka.
W rejonie zagrożonym było piętnastu górników. 11 udało się wycofać, a spośród nich w sumie 10 – w stanie stabilnym, niezagrażającym życiu – przewieziono do szpitali w Jaworznie, Katowicach, Oświęcimiu, Sosnowcu oraz Tychach.
Mieszkańcy Mysłowic po wypadku w kopalni
- Było słychać huk i cały blok mocno się zachwiał. To było jedno z mocniejszych tąpnięć. Coś okropnego. Od razu pomyślałam, że stało się coś na kopalni - powiedziała jedna z mieszkanek Wesołej.
- Mieszkam w Mysłowicach, nie w Wesołej. Wstrząsu nie czułam. Komunikat w radiu bardzo mnie poruszył. To bardzo przykre. Mój mąż całe życie pracował na kopalni, a w mojej rodzinie ze strony ojca też są osoby, które na kopalni zostawiły swoje życie. Przywykliśmy trochę do tego, bo żyjemy w tym środowisku, ale jest to zawsze bolesne - dodała inna z mieszkanek.
W 2024 r. odnotowano trzy wypadki śmiertelne w kopalniach węgla kamiennego w Polsce: KWK Bobrek, KWK Mysłowice-Wesoła oraz KWK Borynia-Zofiówka-Bzie.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24