400 złotych dziennie na jedzenie z publicznych pieniędzy wydawał w ubiegłym roku były prezydent Tarnobrzega. W sumie przez rok dało to sumę 100 tys. złotych. Wydatki byłego prezydenta ujawniła kontrola zarządzona przez jego następcę. Wynika z niej, że były prezydent kupował wszystko, co tylko dało się włożyć do garnka. Od zielonego groszku, przez jajka, kiełbasę, smalec po mozarellę i pory. Materiał "Blisko ludzi" TTV.
Przez cztery lata tarnobrzeski ratusz był niczym kraina mlekiem i miodem płynąca. Wszystko dzięki, byłemu już, prezydentowi miasta.
Wszystko wskazuje na to, że Norbert Mastalerz chciał trafić przez żołądek do serca radnych, dziennikarzy i gości urzędu, w którym organizowane były spotkania przy suto zastawionym stole. Sprawa wyszła na jaw dzięki nowemu włodarzowi miasta, który przeprowadził audyt. Wynika z niego, że były prezydent miasta tylko w 2014 roku wydał z miejskich pieniędzy 100 tysięcy złotych na jedzenie. W przeliczeniu na dni robocze - 400 złotych dziennie.
Jajecznica na bekonie
- Śmiano się z prezydenta, że tutaj codziennie z rana rozchodził się zapach jajecznicy na bekonie, bo to była ulubiona potrawa prezydenta - mówi obecny prezydent Tarnobrzega Grzegorz Kiełb. Mieszkańcy o sprawie zakupów dowiedzieli się po tym, jak następca Mastalerza upublicznił faktury. - Bym obciążyła za każde jedno śniadanie, za każdą jedną butelkę. Za wszystko. Bo oni to robią z naszych podatków - mówi jedna z mieszkanek Tarnobrzega, która nie kryje oburzenia zachowaniem byłego prezydenta.
Zamiast cateringów
Jeszcze tydzień temu były prezydent bronił się, że zarzuty pod jego adresem to insynuacje. Teraz unika kamer i o sprawie rozmawia tylko przez telefon. Jak tłumaczył w rozmowie z reporterką TTV, zakupy miały ograniczyć wydatki urzędu. - Zamiast korzystać z cateringów, wykonywaliśmy to we własnym zakresie kupując produkty - mówił Mastalerz podczas rozmowy telefonicznej. Wystarczy jednak sprawdzić, ile na artykuły spożywcze wydają urzędy miast podobnej wielkości, żeby przekonać się, że 100 tys. złotych rocznie na jedzenie to spora rozrzutność. I tak okazuje się, że na artykuły spożywcze w Polkowicach wydano 16 tys. złotych, w Radomiu 14,2 tys. złotych, a w Puławach 3,8 tys. złotych.
Sprawa w prokuraturze
Jak pokazał audyt, Mastalerz z publicznych pieniędzy kupował nie tylko jedzenie. W urzędzie znaleziono faktury na zestaw opon, który nie pasował do żadnego samochodu należącego do miasta, a także… skórzane szpilki. - Dla mnie jest to patologia. Ta patologia nie powinna mieć miejsca - komentuje sprawę Kiełb. Wydatkami byłego prezydenta Tarnobrzega zainteresowała się już prokuratura ze Stalowej Woli, która bada sprawę. Śledczy sprawdzą, czy w urzędzie nie doszło do defraudacji. Norbert Mastalerz pytany przez reporterkę TTV, czy planuje zwrócić pieniądze wydane na własne upodobania kulinarne, przerwał rozmowę.
Autor: dln\mtom / Źródło: TTV Blisko ludzi