Anna Grodzka, pierwsza transseksualna posłanka w polskim Sejmie, startowała w wyborach z pierwszego miejsca na krakowskiej liście Janusza Palikota. Mimo że stolica Małopolski uznawana jest za jedno z najbardziej konserwatywnych miast w kraju, to kobieta mówi, że nie spotkała się z brakiem tolerancji.
- Ci, którzy przychodzili na moje spotkania, wiedzieli z kim się zetkną i byli pełni entuzjazmu. Starali się nawet pomóc przekonując przyjaciół, żeby posłuchali tego o czym mówię - opowiada Grodzka.
Związki partnerskie i wykluczeni
Jak mówi, na udział w wyborach zdecydowała się po propozycji startu z listy Janusza Palikota. W Sejmie chce zająć się ustawą o związkach partnerskich i sprawami osób wykluczonych. Za takie właśnie osoby można, jej zdaniem, uznać transseksualistów. - Potrzebna na pewno jest ustawa o określaniu płci. Prace nad jej stworzeniem już trwają - powiedziała.
W opinii Grodzkiej obecna procedura oficjalnego zmieniania płci w dokumentach jest kuriozalna. - Sprawa toczy się przed sądem. Potrzebni są rodzice, lub jeśli ich nie ma wyznaczani są kuratorzy, opinia seksuologów i lekarzy. Tak, że o życiu dorosłego człowieka decyduje sąd - mówi Grodzka. Według niej chociaż część kosztów zabiegów zmiany płci powinna być refundowana przez NFZ. Ale jak dodała, to musi stać się przedmiotem negocjacji.
Posłanka o tym, jak wygląda zmiana dokumentów osoby po operacji zmiany płci (TVN24)
Oswajanie społeczeństwa
Wyznaje, że zdecydowała się na zmianę płci po tym, jak jej dziecko stało się dorosłe, a związek z żoną "skruszał". - Mam wrażenie, że to, co teraz robię, jest takim oswajaniem społeczeństwa z transpłciowością - stwierdza Grodzka i dodaje, że politycy muszą zrozumieć, że równe, różnorodne społeczeństwo może zrobić więcej.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24