Wyrzucona w grudniu z Żandarmerii Wojskowej kapral Anna - decyzją nowego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka - została przywrócona do służby. Straciła stanowisko krótko po tym, jak zgłosiła sprawę mobbingu i molestowania w pracy oraz poprosiła o interwencję ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza.
Historię kapral Anny (imię zostało zmienione na jej prośbę) pierwszy opisał w październiku ubiegłego roku portal onet.pl. Jej losy, a także innej funkcjonariuszki Żandarmerii Wojskowej, porucznik Marii (jej imię również zostało zmienione), przedstawiły w grudniu - po zwolnieniu kobiet ze służby - "Fakty" TVN.
"Sygnał, że nastąpiły dobre zmiany"
Informację o przywróceniu do służby kapral Anna potwierdziła w rozmowie z reporterką "Faktów" TVN.
- Cała ta sytuacja z uchyleniem rozkazu personalnego związana jest z próbą wyjaśnienia obiektywnie całej tej sytuacji. (...) Myślę, że to dla reszty kobiet jest dobry sygnał, że w chwili obecnej, że w tym roku nastąpiły korzystne zmiany - powiedziała.
Sprawę przywrócenia kobiety do służby skomentował były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. - Stały się rzeczy haniebne. Nie dość, że je [kapral Annę i porucznik Marię] skrzywdzono molestowaniem czy mobbingiem, to potem ich przełożeni nie stanęli po ich stronie - oświadczył. - Miejmy nadzieję, że to jest początek przywracania takiego normalnego ładu, w którym osoby pokrzywdzone, osoby słabsze - które mają rację - nie są usuwane ze służby, nie są za to prześladowane - dodał poseł PO i były szef MON.
Decyzja o przywróceniu kobiety do służby weszła w życie we wtorek. Funkcjonariuszka w rozmowie z reporterką "Faktów" TVN wyraziła nadzieję, że nie będzie musiała pracować razem z mężczyzną, który dopuścił się wobec niej molestowania i mobbingu.
"Najjaśniejsza pani, będę wiernym psem"
Kapral Anna rozpoczęła służbę w Oddziale Mazowieckim Żandarmerii Wojskowej w 2016 roku. Od samego początku dostawała wulgarne SMS-y. "Najjaśniejsza pani, będę wiernym psem. Moja buzia niech służy Ci za..." - brzmiała treść jednego z nich.
Według jej relacji, podczas wspólnej nocnej służby mężczyzna dopuścił się molestowania. - Myślałam, że on chce mi otworzyć drzwi. Nie spodziewałam się, że on mnie złapie za pierś - mówiła kobieta. Wtedy uciekła, ale na drugi dzień - jak opowiadała - zaczęły się szykany z jego strony.
Wysłała wtedy skargę do Ministerstwa Obrony Narodowej, ale resort odesłał ją do Żandarmerii Wojskowej. Na początku grudnia służbę kobiety oceniono na dostateczną i w rezultacie zwolniono - mimo że przebywała wtedy na zwolnieniu lekarskim.
"Chodzi uśmiechnięty"
Oskarżony przez kobietę przełożony nie stracił stanowiska. - W żaden sposób nie został ukarany. Chodzi uśmiechnięty, bo góra trzyma jego stronę - mówiła w grudniu kapral Anna. Mimo artykułów w mediach na ten temat Ministerstwo Obrony Narodowej wówczas nie interweniowało.
Autor: mnd//now / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24