|

Młodzi śmieją się, gdy słyszą o wojnie? Ale gdy płaczą, to też problem

Łódź, 17 kwietnia 2025. Wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka podczas akcji społeczno-edukacyjnej "Żonkile" w Łodzi
Łódź, 17 kwietnia 2025. Wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka podczas akcji społeczno-edukacyjnej "Żonkile" w Łodzi
Źródło: Marian Zubrzycki/PAP
Dorosłym może się wydawać, że sposób, w który oni sami dowiedzieli się o wojnie, na przykład z dramatycznych opowieści dziadków, jest jedynym właściwym. A niekoniecznie tak jest - mówi dr Sonia Ruszkowska z Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Rozmawiamy o tym, jak o trudnej historii uczyć bezpiecznie.Artykuł dostępny w subskrypcji

Lekcja w pierwszej klasie. Wychowawczyni siedmiolatków opowiada dzieciom, że hitlerowcy rzucali niemowlętami o ścianę. I tak je zabijali.

Wakacje. Kolonijni opiekunowie i rodzice zabierają dzieci prosto z plaży do baraków obozowych Muzeum Stutthof w Sztutowie.

Szkolna akademia. Uczniowie w obozowych pasiakach "odgrywają" zagazowanie więźniów w komorze. Inni inscenizują egzekucję świętego Maksymiliana Kolbego.

Pokaz w wirtualnej rzeczywistości. Trzynastolatki oglądają przez 40 minut wojnę, śmierć i tortury.

Tę ostatnią historię opisaliśmy w kwietniu 2025 roku w TVN24+. O wszystkich powyższych przykładach pisałam w ostatnich latach, pokazując różne - niekoniecznie udane - sposoby na uczenie dzieci historii. 

Dlaczego "nieudane"? Bo wszystkie wymienione przypadki są niezgodne z "Zaleceniami i wskazówkami dotyczącymi edukacji na temat II wojny światowej i Zagłady".

Czytaj także: