Oczekiwałabym od Adama Niedzielskiego odwagi, żeby wyjść i powiedzieć "przepraszam, to nie było właściwe". Do tej pory tego nie zauważyliśmy - mówiła w niedzielę w TVN24 Anna Bazydło z Porozumienia Rezydentów. Odniosła się do ujawnienia przez ministra zdrowia, jakie leki przepisał sobie wymieniony z imienia i nazwiska lekarz. Przekazała, że wciąż jest problem z wystawieniem części recept. Potwierdzając to, sekretarz Naczelnej Rady Lekarskiej Grzegorz Wrona ocenił, że sytuacja "podważa zaufanie pacjenta do systemu".
Minister zdrowia Adam Niedzielski ujawnił w piątek, że lekarz Piotr Pisula, który w czwartkowym materiale "Faktów" TVN mówił o problemach pacjentów bez dostępu do recept, przepisał na siebie określone leki. Minister podał publicznie imię i nazwisko lekarza.
CZYTAJ WIĘCEJ: Niedzielski ujawnił, co przepisał sobie lekarz. Pisula: to szok, poczułem niepokój, smutek
Na wpis ministra zdrowia zareagowało wielu przedstawicieli środowiska lekarskiego i organizacji, między innymi Naczelna Izba Lekarska. W sobotę NIL poinformowała, że złoży "w najbliższych dniach zawiadomienie do prokuratury w związku z możliwością popełnienia przestępstwa" przez ministra Adama Niedzielskiego.
CZYTAJ: Będzie zawiadomienie do prokuratury po wpisie ministra zdrowia. "Dalsza współpraca niemożliwa"
Bazydło: medycyna i leczenie jest obszarem, który musi być intymny
Do tej sytuacji odnieśli się w niedzielę we "Wstajesz i weekend" w TVN24 Anna Bazydło z Porozumienia Rezydentów oraz sekretarz Naczelnej Rady Lekarskiej Grzegorz Wrona.
- To oburzające, że pan minister podaje imię i nazwisko osoby, która wystawia leki na siebie, bo to jest rola i lekarza, i pacjenta w tej samej osobie. Po drugie - pomyślałam, że skoro pan minister ma takie narzędzia, to na czym w zasadzie polega problem z receptomatami. Przecież wszystko, czego potrzebuje, żeby ukrócić działanie tych miejsc, które uważa za niepracujące prawidłowo, ma w ręku, co udowodnił tym jednym tweetem - powiedziała Bazydło.
Podkreśliła, że "środowisko jest oburzone, ale nie tylko ze względu na to, że to są dane lekarza". - Środowisko jest oburzone po raz kolejny w ostatnim czasie, ponieważ to jest kolejny raz, kiedy aparat państwa (...) podaje publicznie dane osoby, której dotyczy jakaś sprawa - zauważyła. Jako przykład podała "sytuację z pacjentką, panią Joanną". - To jest nie do wyobrażenia. Medycyna i leczenie jest takim obszarem, który musi być intymny, to jest nasza prywatna sprawa - przekonywała.
Bazydło powiedziała, że "oczekiwałaby odwagi cywilnej od ministra". - Odwagi do tego, żeby wyjść i powiedzieć "przepraszam, to nie było właściwe". Niestety, do tej pory tego nie zauważyliśmy - dodała.
Wrona: sytuacja wywołana przez ministra podważa zaufanie pacjenta do systemu
Grzegorz Wrona z Naczelnej Rady Lekarskiej porównał tę sytuację "do błędu w sztuce, którą bardzo często zarzuca się lekarzom". - To, co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy na tweecie, uważam za rażący błąd w sztuce. Chory ma przecież prawo oczekiwać zachowania w poufności przekazywanych informacji. Jeżeli taki błąd w sztuce popełnia lekarz, to wiadomo, że grozić mu będą niesłychanie drastyczne środki karne - podkreślił.
Dodał, że "lekarz, który zdaje sobie sprawę z tego, że popełnił błąd, jest zobowiązany do jak najszybszego jego naprawienia, do przeproszenia pacjenta i wdrożenia działań, które będą ten błąd neutralizowały". - Wydaje się, że tego samego powinniśmy oczekiwać od ministra, tymczasem sytuacja jest co najmniej kuriozalna i kolejne wyjaśnienia właściwie trochę są zagięciem czasoprzestrzeni - mówił.
Sekretarz NRL przyznał, że "boi się o przyszłość". - Sytuacja, która została wywołana przez ministra zdrowia, podważa zaufanie pacjenta do systemu. Skoro w tym systemie znajdują się dane wrażliwe i te dane zostały odsłonięte przez osobę, która tym systemem zawiaduje, boję się tego, że pacjenci będą się bardzo mocno zastanawiali, jaką informację należy przekazać lekarzowi o sobie. Będą bali się tego, aby ta informacja nie zaistniała w obiegu publicznym - ocenił. Jego zdaniem, "to jest największą szkodą tego, co się wydarzyło".
Bazydło o problemie z wystawianiem recept
Bazydło mówiła, że problem z wystawieniem recept "się utrzymuje". - Wczoraj byłam w poradni i żeby wypisać leki, które są stosowane doraźnie pacjentom w napadach paniki, musiałam stosować obejście systemu, czyli generować recepty papierowe, nie wysyłać ich do systemu recept elektronicznych. To niestety przekłada się na problem pacjenta, bo jeżeli jest to pacjent, którego ja znam, leczę od wielu lat, to te wizyty często odbywają się zdalnie, są to osoby mieszkające daleko od Warszawy. I nie mogą otrzymać recepty w formie kodu. Mimo że się znamy, że mam wgląd w całą historię leczenia, pacjent musi przyjechać po papierową receptę do przychodni - zwróciła uwagę.
Wrona potwierdził, że jeszcze w sobotę "dzwonili do izby lekarze, którzy pytali, w jaki sposób mogą pomóc pacjentowi". - Jedyną poradą była taka, aby sięgali po receptę papierową i skoro nie udało się jeszcze dostosować oprogramowań, na których pracują na co dzień, po prostu wystawić receptę papierową - mówił.
CZYTAJ TAKŻE: Ministerstwo Zdrowia zmieniło przepisy w sprawie e-recept. Problemy pacjentów w całym kraju
Nowe przepisy i ograniczenia w wystawianiu recept
Od środy, 2 sierpnia obowiązują przepisy, które ograniczają zdalne wystawianie recept na środki odurzające i psychotropowe. Wypisaniu ich musi towarzyszyć badanie i ocena wpływu na pacjenta. Założenie było takie, żeby utrudnić przepisywanie inwazyjnych leków "z automatu".
Tymczasem lekarze sygnalizują, że utrudniona została ich praca, a rozporządzenie uderza w pacjentów. Alarmują, że pojawiły się problemy z wystawianiem nie tylko e-recepty, ale także recepty papierowej.
Źródło: TVN24