- Kiedy zapowiedziałem, że rozważam zainstalowanie kamery do pomiaru temperatury, miejskie urzędniczki mi to stanowczo odradziły. A przecież minister edukacji publicznie chwalił takie rozwiązanie - mówi Andrzej Karaś, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Poznaniu.
- Na razie nie ma obowiązku mierzenia temperatury - mówił w poniedziałek minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. Ale sam przyznał: - Są szkoły, na przykład ogólniak w Białymstoku, które zakupiły kamery termowizyjne, które z automatu mierzą temperaturę każdemu wchodzącemu.
Kamerę mógł zobaczyć, gdy odwiedził Podlasie, by porozmawiać z dyrektorami szkół o przygotowaniu do nowego roku szkolnego. Minister Piontkowski był gościem podstawówki w Płonce Kościelnej i II Liceum Ogólnokształcącego w Białymstoku. Dyrektor tej drugiej szkoły poinformował, że kamerę zainstalował z inicjatywy rodziców. Zamontowana jest tuż przy wejściu do placówki i będzie mierzyć temperaturę wszystkim uczniom i nauczycielom.
W Białymstoku możliwe, w Poznaniu nie polecają
Takie samo rozwiązanie w swojej szkole od kilku tygodni rozważał Andrzej Karaś, dyrektor ZSO nr 2 na poznańskich Krzesinach. - Wspomniałem o tym w mediach i zaraz w szkole rozdzwoniły się telefony z urzędu. Próbowano mnie do tego zniechęcić - opowiada.
W tym tygodniu dostał oficjalne pismo z działającego w poznańskim urzędzie Zespołu Inspektorów Ochrony Danych. Żaden z urzędników imiennie się pod nim nie podpisał. Zespół w piśmie informuje, że zgodnie z wytycznymi przeciwepidemicznymi Głównego Inspektora Sanitarnego zaleca się dokonywanie pomiaru temperatury u dzieci i uczniów oraz pracowników za pomocą termometru bezdotykowego.
W wiadomości czytamy: "Nowe technologie zapewniają możliwość monitorowania temperatury ciała ludzi przy wykorzystywaniu kamer termowizyjnych lub innych urządzeń termowizyjnych (np. bramki). Przepisy prawne dopuszczają możliwość przetwarzania szczególnych kategorii danych (np. dotyczących zdrowia), gdy jest to niezbędne ze względów związanych z interesem publicznym w dziedzinie zdrowia publicznego. Z uwagi jednak na brak uregulowań prawnych i zaleceń w zakresie monitorowania temperatury ciała za pomocą kamer termowizyjnych, monitoring termowizyjny rodzi wiele wątpliwości w zakresie ochrony danych osobowych, w tym m.in. konieczności uzyskania zgody na taki pomiar - pomiar temperatury ciała nie tylko uczniów, ale także pracowników oraz osób trzecich znajdujących się na terenie jednostki".
A co, jeśli pandemia się skończy?
Dalej autorzy pisma wymieniają szereg obowiązków, które nakładałoby na dyrektora zamontowanie kamery, m.in. zamieszczenie klauzuli informacyjnej i zabezpieczenie monitorowanych obszarów.
Z tych powodów poznański Zespół Inspektorów Ochrony Danych "nie rekomenduje stosowania tego typu rozwiązań technicznych, służących monitorowaniu temperatury ciała". Równocześnie inspektorzy zauważają: "Stosowanie przepisów o ochronie danych osobowych nie może być przeszkodą w realizacji działań podejmowanych w związku z walką z koronawirusem, jednakże należy pamiętać, że po zakończeniu epidemii nie będzie podstaw prawnych do stosowania tego typu rozwiązań, a dalsze stosowanie monitoringu termowizyjnego będzie nielegalne".
- Przecież ta kamera nie jest nam potrzebna do zabawy, tylko do zapewniania bezpieczeństwa uczniów. I na razie nic nie wskazuje na to, żeby pandemia miała się szybko skończyć - komentuje dyrektor Karaś. I dodaje: - To koszt kilkunastu tysięcy złotych, podchodzę do sprawy poważnie. I tego samego oczekiwałbym od inspektorów.
Montowanie kamery termowizyjnej jest dopuszczalne, ale brakuje szczegółowych zapisów prawnych w tej kwestii. Podobnie jak w przypadku innych form pomiaru temperatury, konieczne jest uzyskanie zgody od każdej osoby, której dotyczy pomiar.
Czy szkoła ma prawo mierzyć temperaturę?
Jeśli szkoła chce mierzyć uczniom temperaturę, rodzice muszą wyrazić na to zgodę. Ministerstwo edukacji rekomenduje, by każda placówka miała termometr, zapowiedziało też przekazanie 20 tysięcy bezdotykowych termometrów do placówek.
W zaleceniach ministerialnych czytamy, że jeżeli pomiar termometrem (innym niż bezdotykowy) wynosi pomiędzy 37,2 a 37,9 stopnia Celsjusza, to należy powiadomić rodziców ucznia i ustalić ewentualną konieczność sposobu odebrania dziecka ze szkoły. Nie zawsze zabranie takiego dziecka do domu będzie konieczne, bo resort zauważa, że podwyższenie temperatury może mieć różne przyczyny, np. związane ze stresem lub wysiłkiem fizycznym.
Dlaczego te widełki nie mają zastosowania w przypadku termometrów bezdotykowych? Bo jak przyznaje resort, pomiary nimi wykonane nie są aż tak dokładne. Na odczyt mają wpływ warunki środowiskowe (temperatura otoczenia, wiatr, przeciąg), temperatura urządzenia, sposób przeprowadzenia pomiaru (miejsce, odległość), skóra badanego (powinna być sucha).
38 stopni Celsjusza i do domu
Dopiero w przypadku, gdy uczeń będzie miał temperaturę powyżej 38 stopni Celsjusza, konieczne są bezwzględne działania (nieważne jakim termometrem dokonano pomiaru). To temperatura uznawana za gorączkę. Dziecko, które ma taką temperaturę ciała, nie może uczestniczyć w zajęciach i tym samym przebywać wśród uczniów. Należy niezwłocznie skontaktować się z jego rodzicami, a wcześniej odizolować je od pozostałych uczniów.
MEN zaleca też mierzyć termometrem bezdotykowym temperaturę ciała pracownikom przy wejściu do szkoły, a w przypadku, gdy jest ona równa albo przekracza 38 stopni Celsjusza, pracownik nie podejmuje pracy i powinien skorzystać z teleporady medycznej.
Źródło: tvn24.pl