|

Senioralny "tinder"

Szybkie randki dla seniorów
Szybkie randki dla seniorów
Źródło: Dancing międzypokoleniowy

Siedemdziesięcioletni Włodek z randki uciekł czym prędzej. Bo Wanda już na pierwszym spotkaniu zapytała: – Jaką masz emeryturę? Tłumaczyła: – Przecież jak zachorujesz, to będziemy musieli za coś żyć, a jak umrzesz, to będę musiała ci pomnik wystawić. 

Artykuł dostępny w subskrypcji

Ale nie ma się co zniechęcać!

Kazika, emeryta, kierowcę tira, do biura matrymonialnego niemal na siłę przywiózł syn. Kto by pomyślał, że kilka miesięcy później w zagraniczne trasy będzie jeździł już tylko ze swoją ponad siedemdziesięcioletnią narzeczoną.

I Roman też się zdziwił, kiedy zobaczył, że jego sąsiadka 70-letnia Dorotka zostawiła u swatki anons matrymonialny. Od razu zaczął snuć intrygę, jak ją zdobyć.

A Elżbieta i Andrzej? Poznali się na portalu randkowym. Andrzej: – Później sprawa potoczyła się wartko!

Miejsc na szybkich randkach dla seniorów brakuje zawsze.

***

Anna Guzior-Rutyna jest swatką od ośmiu lat. Biznes otworzyła na Śląsku, w niespełna trzydziestotysięcznym miasteczku.

Przyznaje: – Moimi klientami na początku byli głównie seniorzy. Ludzie, którzy bardzo często wstydzili się tego, że chcą kogoś pokochać oraz tego, że chcą, żeby ktoś pokochał ich. A byli bardzo samotni. Osobom starszym jest znacznie trudniej niż młodszym. Szczególnie teraz, w czasie pandemii.

Wspomina czasy przed koronawirusem. I tę siedemdziesięciolatkę, która z rumieńcami tańczy na mrozie. Jest luty, a ona miała przecież być na urodzinach u wnuka.

– Zapalenia płuc się pani nabawi!

– A ile ja jeszcze będę żyła? Wie pani co, ja nie pójdę na urodziny wnuka, bo jemu pieniądze na prezent wystarczą, a ja tu mogę poznać miłość.

Anna Guzior-Rutyna: – Poznałam osoby w wieku sześćdziesiąt plus, które jeszcze nigdy nie kochały. Nawet jeżeli przez wiele lat były w małżeństwie.

Cała rodzina w miłość zaangażowana 

Jak na przykład Jola. Do Anny przyszła, kiedy na emeryturze poczuła, że już dłużej nie chce być sama. Jej mąż umarł wiele lat wcześniej, dzieci wyjechały za granicę. W ponad dwustumetrowym domu mieszkała sama.

Koleżanki namawiały: idź do swatki. Posłuchała.

W tym czasie pana Kazia, wdowca, do tego samego biura przywiózł syn z synową.

Anna Guzior-Rutyna: – Cała rodzina była w tę miłość zaangażowana.

Pana Kazia opisuje tak: wesoły, po sześćdziesiątce, ale niski, przy wysokości metr sześćdziesiąt pięć nie było łatwo znaleźć mu partnerkę. Dorabiał na emeryturze, jeździł tirem po całym świecie.

Dwie randki Kazia, dwie różne partnerki. Klapa. Aż spotkał się z panią Jolą. Miłość od pierwszego wejrzenia.

Anna Guzior-Rutyna: – Są teraz w szczęśliwym związku, niedawno się zaręczyli, na siedemdziesiąte urodziny pana Kazika. Raz mieszkają u niego, raz u niej. Ale w domu bywają rzadko. Jak już tam są, on gotuje, a ona później wekuje. Bo razem jeżdżą w trasy tirem. Zwiedzają, a w przerwach, na parkingach, Jola parzy im kawę. W ogóle się nie rozstają. To niesamowita para!

Miłość po sąsiedzku 

Albo pani Dorota i pan Roman. Znali się od lat, ale żadne nie pomyślało, że to drugie też by chciało jeszcze zaznać miłości.   

Najpierw do swatki przyszła pani Dorota, a później pan Roman.

Roman nie owijał w bawełnę: nie potrafię gotować, muszę znaleźć kobietę. Zaczął przeglądać katalog. A tam zdjęcie jego sąsiadki.

Zapytał:

- Pani Aniu, a co tu robi Dorcia?

- A to pan ją zna?

- No przecież to jest moja sąsiadka. Całe życie ją znam, w sklepie pracowała. Codziennie ją widzę. Jakbym wiedział, że kogoś szuka, to nawet bym tu nie przyszedł i nie płacił.

Ale wciąż nie wiedział, jak zagaić. - Przecież nie wypada wysłać teraz zgłoszenia – powiedział. I zaczął snuć intrygę. Zapisał się na wieczorek zapoznawczy seniorów, na który zapowiedziała się także pani Dorota. Zadzwonił do niej i zaproponował, że ją podwiezie.

Zaiskrzyło, ale nie bez problemów. Pani Dorota miała wątpliwości: – Roman jest ode mnie przecież młodszy kilka lat. Nie wypada.

– U starszych kobiet to nie jest takie proste. Musiałam z nią porozmawiać i wytłumaczyć, że nie ma w tym niczego złego. Są ze sobą siedem lat – mówi swatka.

Kolejki do miłości

Paulina Braun urządza dancing międzypokoleniowy, jeszcze przed pandemią organizowała szybkie randki dla ludzi po sześćdziesiątce.

Przygotowała piętnaście stolików. Przy każdej z numerkiem siadła pani. Za chwilę miał podejść do niej pan. Mieli pięć minut na rozmowę. Mogli robić notatki. Czasu pilnował prowadzący.

–Nie było takiej sytuacji, żebyśmy nie doprowadzili do randek. Było bardzo dużo chętnych! Więcej kobiet, kilkudziesięciu mężczyzn i ponad sto pań! A ja miałam piętnaście stolików. Większości musiałam podziękować i zaprosić na kolejną edycję, to nie było łatwe. To pokazuje, że jest bardzo duża potrzeba organizowania takich wydarzeń - zapewnia Braun.

Anna Guzior-Rutyna: – Też próbowałam organizować szybkie randki, ale nie wypaliło. Seniorzy zawsze mają dużo do powiedzenia, musiałam ich odciągać od stolików.

Sieć miłości 

Czasem w sieci, pod jakimś postem o miłości, seniorzy zostawiają wpisy:

Jola: Czuję się samotna i szukam miłego Pana około sześćdziesiątki, oczywiście stanu wolnego, który lubi wędrówki, przyrodę, grzyby, taniec, podróże. Jest kulturalny, miły i wysoki. Mam 64 lata, niedawno owdowiałam i szukam przyjaciela na stały związek.

Pensjonista: Czasem też mnie nachodzi ochota, ażeby poznać kogoś nowego, bo jednak bardzo smutno spędzać jesień życia w samotności. A czy ktoś z Was seniorów mógłby się podzielić swoimi doświadczeniami na temat randek w internecie? Spotkaliście się już z kimś z sieci? Swatowa mojego bratanka owdowiała jakieś trzy lata temu i po niedługim czasie poznała jakiegoś Pana na drugim końcu Polski i… się do niego przeprowadziła. Ponoć są ze sobą bardzo szczęśliwi i żałują, że nie spotkali się wcześniej.

Ale rzadko w takich miejscach ktoś odpowiada.

Andrzej, siedemdziesięciolatek: – Bo nie trzeba się bać. Trzeba pisać na portalach randkowych!

Skąd wiedzieć na jakich? – pytam.

Odpowiada: – Mnie portal randkowy znalazł mój syn. Znalazłem tam żonę. Przeprowadziłem się do niej z Koszalina do Warszawy.

Miał wtedy 60 lat. Elżbieta rok mniej.

Elżbieta: – Korespondowaliśmy pół roku. Może nawet mniej. To była bardzo żywa korespondencja. Jestem aktywną osobą. Podróżuję, uprawiam sport. Relacjonowałam to nowo poznanemu "chłopakowi".  

Słyszę, jak się śmieje na słowo "chłopak". I dodaje: – On bardzo się tym interesował. Zażyłość się zacieśniła. Postanowiliśmy się spotkać.

Andrzej: – Później sprawa potoczyła się wartko!

Pierwszą randkę pamiętają oboje, bo trudno, żeby nie pamiętali. Andrzej przyjechał do Warszawy.

Andrzej: – Zobaczyłem ją na dworcu, od razu wiedziałem, że to ona. Moja żona jest przepiękna.

Elżbieta: – Zaskoczył mnie już za pierwszy razem, kiedy przyjechał do Warszawy. Przywiózł piękne kwiaty. Wiózł je z Koszalina. Były starannie zabezpieczone, każdy nich miał zatyczkę z wodą. Kilkanaście róż i każda, każda! miała zabezpieczanie, żeby nie zwiędła. To mnie zaskoczyło i urzekło. Chciał ten piękny bukiet w nieskalanej postaci dowieźć na miejsce. Bardzo się postarał.

Później Elżbieta pojechała do Koszalina. Potem Andrzej znów do Warszawy.

Trzecie spotkanie: zaręczyny.

Elżbieta:  – Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. W ogóle nie myślałam, że z tego wykluje się małżeństwo. To było tak zaskakujące, ale z drugiej strony tak szczere i bez wątpliwości – po prostu nie można było inaczej zareagować. Córka dowiedziała się pierwsza. Zawołałam ją, jak tylko przywdziałam pierścionek z brylantem na palec. Zachłystnęłam się tym wydarzeniem. Musiałam jak najszybciej podzielić się tą informacją. Uśmiech aprobaty od razu rozkwitł na jej twarzy.

Andrzej: Dzieci zaakceptowały moje postanowienie. Syn znalazł mi żonę.

Szczęśliwe życie seniora
Szczęśliwe życie seniora
Źródło: TVN 24

Nie życzę sobie ich miłości

Paulina Braun opowiada: – Całkiem niedawno, podczas pandemii, przyczyniłam się do połączenia parki. Mają siedemdziesiąt lat i motyle w brzuchu. Bardzo im kibicuję i wzruszam się, kiedy ich widzę i słyszę. To niesamowite. Ludzie dojrzali, doświadczeni, po wielu przejściach. Na naszych oczach ich miłość się rozwija, kiełkuje.

Ale jak pytam o szczegóły, mówi: – Nie mogę zdradzić, rodzina nic nie wie.

Anna Guzior-Rutyna: - Nie zawsze rodzina jest życzliwa, często wiąże się to z majątkiem. Miałam klientkę, której rodzina zabroniła się zakochać. Dowiedzieli się, że z kimś się spotyka, córka zadzwoniła do mnie powiedziała: nie życzę sobie, aby mama korzystała z pani usług. Chodziło o pieniądze. Kolejnym problemem jest to, że dzieci często oczekują, że rodzice będą opiekować się wnukami. Tak, my naprawdę robimy to swoim bliskim.

Cnota miłości i cnota cierpliwości

Ale u Andrzeja i Elżbiety się udało.

Elżbieta: – Wzięliśmy ślub. Duże grono znajomych stawiło się na tę uroczystość. Później była długo wspominana i omawiana. Było to duże wydarzenie w środowisku ludzi dojrzałych. Byliśmy prekursorami. Może daliśmy innym dobry przykład? Nie wiem. Wszyscy byli tym poruszeni.

W klubie seniora nawet zorganizowano spotkanie, podczas którego seniorzy dokładnie omówili ślub Elżbiety i Andrzeja. Bo to nie jest częsty przypadek, że ludzie się pobierają w tym wieku.

Elżbieta: Na ogół w tym wieku ludzie schodzą z areny, a my zaczynamy nowy etap życia, weszliśmy w niego z impetem. To nie było tylko przyrzeczenie przed urzędnikiem. Nasze życie wypełniło się do ostatka. Każda minuta była pełna wydarzeń. Sami byliśmy zdziwieni, że w tym wieku można jeszcze tyle przeżyć.

Andrzej w Warszawie spełnia się zawodowo. Jest artystą. Przy żonie rozwinął skrzydła. Ma na koncie kilka wystaw, prowadzi zajęcia dla seniorów, zajęcia terapeutyczne dla niepełnosprawnych.

Zaczął uprawiać sport. Jeździ na rowerze, nartach. Mają, wspólnie z żoną, na koncie kilka rajdów po Europie.

Elżbieta zaczęła rysować. Zawsze o tym marzyła.

Elżbieta: – Sami nie nadążamy za tym, co się dzieje. A dzieje się mnóstwo. Zapisaliśmy się nawet na kurs tanga argentyńskiego.

Teraz ćwiczą w domu. – Czasu nam nie starcza. Wskoczyliśmy w nowy etap życia. Nawet nie myśleliśmy, że w tym wieku można tyle dokonać, tyle mieć radości z życia.

– Czyli łatwo się zakochać po sześćdziesiątce? – pytam Elżbietę.

Odpowiada szybko: – Bardzo trudno, ale warto.

Elżbieta: – Na portalu, na którym poznałam męża, nawiązałam wcześniej kilka znajomości, były rozczarowujące. To nie jest tak, że znajdzie się kogoś odpowiedniego od razu. Trzeba wykazać się cierpliwością. Czasem dość długo trzeba szukać, żeby trafić na osobę, którą chce się poznać bliżej.

Ślub Andrzeja i Elżbiety
Ślub Andrzeja i Elżbiety
Źródło: Archiwum prywatne

Miłość do śmierci 

Anna Guzior-Rutyna: – Bardzo często osoby po sześćdziesiątce nie wiedzą, jak się zachować na randkach, bo przecież one od wielu lat nie randkowały.

Pierwsza randka. Wanda pyta Włodzimierza:

– Ile masz emerytury?

– A dlaczego chcesz to wiedzieć?

– No bo wiesz, jak ty zachorujesz, to musimy z czegoś żyć, a jak umrzesz, musimy ci trumnę kupić, pomnik wystawić.

Włodzimierz uciekł z tej randki. Wanda myślała: – Przecież moje pytania to nic takiego. A Włodek skomentował: – Ona chciała mnie za życia pochować.

Henryk w domu miał ołtarzyk poświęcony żonie. Ale szukał partnerki – takiej, która będzie mu ją przypominała. I znalazł. Podarował jej suknie po zmarłej ukochanej. Kiedy się o tym dowiedziała, odeszła. On poszedł na terapię – nie przepracował śmierci żony.

Zmarszczki niemiłosne? 

Kobiety w wieku senioralnym mają problem, mówią: ja kiedyś będę musiała się przed tym facetem rozebrać. A moje ciało nie jest tak piękne jak kiedyś.

Anna Guzior-Rutyna: - Inaczej jest, gdy starzejemy się wspólnie.

Mówię im wtedy tak: a szuka pani męża w swoim wieku, czy 30 lat młodszego?

Oburzenie: - Pani Aniu! Ja wstydziłabym się 30 lat młodszego.

- To z czym pani ma problem? Przecież ten facet też już będzie miał obwisły brzuch, pomarszczony.

Pani: A to nie pomyślałam.

Karnawał w klubie seniora
Karnawał w klubie seniora
Źródło: Kluboteka Dojrzałego Człowieka

Wdowy boją się kochać  

Anna Guzior-Rutyna: – Kochać boją się też kobiety z małych miejscowości, boją się, że ktoś się dowie. Zastanawiają się, co powie. I wdowy, które są znacznie częściej oceniane niż mężczyźni. Najchętniej społeczeństwo by powiedziało: ty miałaś jednego męża, już ci wystarczy. One czują, że ludzie im nie sprzyjają. Niestety. 

***

Czyli my naprawdę robimy to swoim bliskim? Zabraniamy im kochać?

Katarzyna Popiołek, psycholog: – Są dwie postawy. Pierwsza – myślimy: mój rodzic jest dalej człowiekiem i chcę mu pomóc w rozwoju. I druga: nie jest już człowiekiem i pełni funkcję służebną wobec rodziny. Już swoje przeżył, teraz niech pomoże nam. Często nie zdajemy sobie sprawy, że nasi dziadkowie czy rodzice to też ludzie. Przesuwamy ich w grupę, która otoczona jest ciemnym stereotypem starości, kryzysowym, pokazującym, że to są ludzie, po których niczego już się nie spodziewamy. I ten czarny stereotyp nie ma odniesienia do rzeczywistości. Sprawność seniorów znacznie się poprawiła, a przecież wiek od sześćdziesiątki do dziewięćdziesiątki to bardzo dużo czasu. Mogą jeszcze dużo zrobić.

Nie ma czegoś takiego jak wzorzec seniora. Każdy starzeje się inaczej, to zadanie na całe życie. Zależne od tego, co robiliśmy wcześniej, co robimy teraz. To sklejenie ogromnej grupy osób w różnym wieku, w różnej sytuacji życiowej, z innym potencjałem w jedną grupę. Uważamy, że ci ludzie powinni zrobić już miejsce młodszym, skoncentrować się na rodzinie, na wnukach. Negatywny stereotyp starości jest ogromnym ciężarem, który wrzucamy na seniorów. A oni to widzą. I muszą dużo zrobić, żeby temu stereotypowi się nie poddać. I nie zachowywać się tak, jak inni oczekują.

Traktujemy skończenie pewnego wieku jak przejście Rubikonu. Przedtem był pan Kowalski, pan na konkretnej pozycji, z zawodem, osobowością, a po przejściu Rubikonu jest tylko senior obejmowany stereotypem. I często oczekujemy od nich jedynie pomocy. Chcemy, żeby zaczęli wychowywać dzieci, pomagali w utrzymaniu domu, wspierali emeryturą.

Kiedyś przeprowadziłam na ten temat badania. Wyniki? Bardziej przychylni seniorom po sześćdziesiątce są wnukowie. Bo to oni są w fazie rozwoju, chcą więc, żeby rozwijali się też ich dziadkowie, kibicują im. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak tacy młodzi ludzie mogą pomóc seniorom. Bo oni są pełni możliwości i chęci działania, chcą to wykorzystywać, tylko trzeba im stworzyć szansę i zacząć traktować inaczej.

Jak randkują seniorzy?
Jak randkują seniorzy?
Źródło: Shutterstock

A czy seniorzy powinni wstydzić się swojego ciała?

Katarzyna Popiołek: - Juwenalizacja kultury powoduje, że cokolwiek pachnie starszym wiekiem, to jest okropne. Musimy się z tego wyzwolić. Na tej płaszczyźnie jest jeszcze wiele do zrobienia. Funkcje, gdzie ważny jest wygląd, powinny pełnić też starsze osoby. Kultura estetyczna musi objąć człowieka w wieku starszym. Jak mówił Tomasz Mann, na twarzy do czterdziestego roku życia mamy to, co nam dała natura. Później na twarz wychodzi to, na co zapracowaliśmy – nasza głębia, doświadczenia, nasze piękne wnętrze.

Nie można całe życie być osiemnastką. Wystarczy pojechać na zagraniczne plaże. Starsze panie zobaczą, że bez najmniejszego zawstydzenia starsze osoby chodzą w bikini i nikt się temu nie dziwi. U nas jedynie jest nasilony ten antyseniorski klimat.

Niektórzy mówią, że wdowy nie powinny szukać już miłości…

Katarzyna Popiołek: - Można by wdowę spalić na stosie, co w niektórych kulturach się zwyczajowo robiło. U nas się nie pali na stosie, ale pali się jej drogę do przyszłości.

Albo że nie wypada mieć młodszego partnera…

Katarzyna Popiołek: - Ludzie często kierują się tym mylnym stereotypem. Mężczyzna może być straszy, kobieta – nigdy. Często się tego obawiają. Tymczasem, jak powiedział jeden z moich kolegów, wiek to ma mniej więcej takie znaczenie jak rozmiar buta. 

Czytaj także: