Chętnie uderzę się w piersi, dlatego że była to swego rodzaju transakcja wiązana - powiedział w "Piaskiem po oczach" Leszek Miller. Przewodniczący SLD tłumaczył w ten sposób poparcie jego formacji dla ustawy o TK autorstwa PO. Tej, która pozwoliła Sejmowi poprzedniej kadencji na wybranie pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Konstytucyjność wyboru dwóch z nich zakwestionował w grudniu TK.
- Nam (SLD - red.) się wtedy wydawało, że to jest wspaniały pomysł, bo na koniec kadencji uda nam się rekomendować jednego z sędziów Trybunału Konstytucyjnego - powiedział gość TVN24.
W ten sposób tłumaczył, dlaczego w poprzednim Sejmie posłowie SLD najpierw poparli ustawę o TK autorstwa PO, która pozwoliła potem na wybór nie trzech, ale aż pięciu nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
- Ale jestem tym faktem zażenowany, że wtedy tak myśleliśmy i jestem zażenowany, że nie powiedzieliśmy wtedy "nie". Daliśmy się kupić - powiedział Miller.
Dodał, że chętnie "uderzy się z tego powodu w piersi", bo zgoda na tę ustawę była "swego rodzaju transakcją wiązaną", która pozwoliła na to, by jeden z wybranych wówczas w październiku sędziów pochodził z rekomendacji lewicy.
"PiS nie zdejmie z masztu flagi UE"
Leszek Miller, który jako premier doprowadził do zakończenia negocjacji w sprawie wstąpienia Polski do UE, powiedział też, że jego zdaniem PiS nie zdejmie z masztu unijnej flagi i nie wyprowadzi nas z tej organizacji.
Ocenił, że wszczęta w środę wobec Polski procedura sprawdzania przestrzegania zasad państwa prawnego oznacza dla naszego kraju "straty wizerunkowe". Podkreślił przy tym, że dalszy rozwój sytuacji zależy teraz od tego, czy Beata Szydło i jej ministrowie będą w stanie przedstawić unijnym instytucjom wystarczająco racjonalne powody, dla których dokonali ostatnich zmian w Trybunale Konstytucyjnym czy mediach publicznych.
- Odradzam polskiemu rządowi posługiwanie się argumentami typu: nasze zasługi historyczne, nasza spuścizna kulturowa albo nasza martyrologia w okresie II wojny światowej, bo to nie zrobi żadnego wrażenia - przekonywał szef SLD.
Jak mówił, powoływanie się w sporze z komisarzami UE np. przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro na to, że jego dziadek był w Armii Krajowej, nikogo nie przekona do racji polskiego rządu. - Co więcej, może to powodować odruch, że Polacy nie mają innych argumentów, że nie ma przesłanek merytorycznych, wobec tego zasłaniają się tego rodzaju retoryką - tłumaczył były premier.
"Martinie, nie idź tą drogą"
Miller mówił, że przez cały czas był pewien, iż KE nie rozpocznie procedury, o wszczęciu której zdecydowano w środę. Ocenił przy tym, że polska komisarz Elżbieta Bieńkowska popełniła błąd podczas spotkania Komisji, na którym zapadła decyzja o wzięciu Polski pod lupę. - Trzeba było powiedzieć "nie". Przynajmniej mielibyśmy jeden głos - powiedział Miller.
Gość "Piaskiem po oczach" odniósł się też do niedawnych wypowiedzi szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza, którego partia na poziomie unijnym należy do tej samej frakcji, co SLD. W jednym z wywiadów przewodniczący europarlamentu porównał obecny kształt polskiej demokracji do putinowskiej Rosji.
- Używając słów klasyka, mógłbym powiedzieć: Martinie, nie idź tą drogą, bo to jest droga donikąd - powiedział Miller. Dodał, że rozumie niepokój swojego niemieckiego kolegi, jednak jego zdaniem ważne jest to, żeby unikać histerii w ocenie obecnej sytuacji w Polsce.
Były premier tłumaczył też swoją nieobecność na marszach organizowanych przez Komitet Obrony Demokracji, na których można było spotkać innych polityków SLD czy Twojego Ruchu.
- Trudno mi sobie wyobrazić mnie obok ministrów i posłów z PO i PSL, bo ja ich pamiętam, jak reagowali na nasze rozmaite postulaty - powiedział Miller, wymieniając propozycję podniesienia płacy minimalnej czy zorganizowania referendum ws. obniżenia wieku emerytalnego. Jak zaznaczył, poprzednia koalicja rządząca "naigrywała" się z pomysłów lewicy.
Były premier uważa, że choć SLD nie udało się wejść do Sejmu, to warto utrzymywać tę partię przy życiu. Jak przekonywał, w trakcie wyborów zagłosowało na nią ponad milion obywateli. - Teraz pytanie, czy SLD powiększy ten zasób, czy nie - podkreślił, przypominając, że w SLD zbliżają się wybory, które wyłonią jego następcę.
- Będę trzymał kciuki za Sojusz. Myślę też, że będę mógł od czasu do czasu przydać się nieco bardziej czynnie niż tylko życzliwy obserwator - mówił o swojej politycznej przyszłości Miller.
Autor: ts//rzw / Źródło: tvn24