Zwolnienie Anity Gargas z kierowniczej funkcji w TVP wywołało burzę wśród dziennikarzy, teraz w jej obronie staje Marek Migalski. Europoseł PiS na swoim blogu w ostrym komentarzu pisze, że jeśli jego partia, która w telewizji tworzy nieformalną koalicję z SLD, nie stanęła w jej obronie, to zrobiła "świństwo" i nie ma sensu, by wróciła do władzy.
Tak ostro o polityce PiS Migalski nie wypowiadał się odkąd z jej list wystartował w wyborach do Parlamentu Europejskiego. "Jeśli PiS przyłożyło do tego choć trochę ręki, jeśli nie protestowało, nie broniło tej dziennikarki, to znaczy, że w tym świństwie uczestniczyło. Na świństwach zaś nie da się zbudować zwycięstwa i powrócić do władzy. Bo i po co? By nadal uczestniczyć w świństwach? By wraz z czerwonymi zakłamywać historię, by represjonować odważnych dziennikarzy za mówienie prawdy o takich antybohaterach, jak Jaruzelski?" - pyta na swoim blogu na salon24.pl Migalski.
Swój wpis zakończył stwierdzeniem, że jeśli tak działa PiS to on "wysiada". Nie oznacza to jednak, że odejdzie z polityki. - Wysiadam w sensie mentalnym, etycznym - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl. Jak dodał rozmawiał na ten temat z partyjnymi kolegami, ale nie zamierza prowadzić śledztwa jak dokładnie sytuacja ze zwolnieniem Gargas wyglądała. - Nie mam takiej mocy. Dlatego zostałem przy trybie przypuszczającym - zaznaczył.
Migalskiego oburza, że partia w imię politycznych interesów krzywdzi konkretne osoby. - Tu chodzi o osobę, która nie bała się pokazać prawdy, a do tego ten film (o gen. Jaruzelskim - red.) jest absolutnie zgodny z poglądami, jakie prezentują członkowie PiS. Jeśli taką osobę poświęca się dla jakiegoś dealu, to coś jest nie halo - dodał.
Za "mientki" na to jestem. Niech uczestniczą w tych dealach prawdziwi patrioci, którzy dla dobra Polski są w stanie zrobić każde świństwo. Za tego typu rzeczy w życiu się płaci, one nie uchodzą bezkarnie. I oddalają nas tak naprawdę od zwycięstwa. Bo ludzie to widzą i wyciągają z tego wnioski. I zastanawiają się pewnie, po co nas dopuszczać do władzy, jeśli zdolni jesteśmy do takich rzeczy, jak ta ze zwolnieniem Anity Gargas. Marek Migalski
Odwołana za generała
Anita Gargas została w piątek odwołana z funkcji wiceszefa telewizyjnej Jedynki (ma pozostać w TVP i pracować przy programie "Misja specjalna"). Informacje o tym, że Gargas ma zostać pozbawiona funkcji pojawiły się po tym, jak 1 lutego Jedynka wyemitowała film dokumentalny "Towarzysz generał" autorstwa Roberta Kaczmarka i Grzegorza Brauna. Oburzony Sojusz Lewicy Demokratycznej uznał wówczas, że film ten jest skrajnie jednostronnej.
Sojusz domagał się, aby Rada Nadzorcza TVP wyciągnęła konsekwencje wobec odpowiedzialnych za emisję dokumentu. "Dziennik Gazeta Prawna" pisał, że Lewica domaga się w tej sytuacji dymisji wicedyrektor TVP1 Anity Gargas. W przeciwnym razie - według gazety - telewizyjny koalicjant miałby dążyć do dymisji rekomendowanego przez PiS członka zarządu TVP Przemysława Tejkowskiego.
Poświęcili dziennikarkę, uratowali prezesa
Związane z lewicą osoby w kierownictwie TVP przyznały w piątek w rozmowie z PAP, że odwołanie Gargas jest "satysfakcjonujące". - Umowa była taka, że jeśli nie będzie odwołania Gargas, to odwołamy Tejkowskiego. Winny poniósł konsekwencje - powiedziało źródło PAP. Jak podała "Gazeta Wyborcza" w piątek zarząd TVP obradował w trzyosobowym składzie, bez prezesa Romualda Orła. Za odwołaniem Gargas głosowało dwóch członków zarządu z rekomendacji lewicy: Włodzimierz Ławniczak i Paweł Paluch, przeciwko był Tejkowski.
Źródło: Salon24.pl, PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24