Dorośli i dzieci z Michałowa zostali zawróceni na granicę. Co dalej się z nimi dzieje, w jakim są stanie, gdzie dokładnie trafili i dlaczego tak się stało? Pytań jest dużo, zresztą nie tylko o tę grupę. Aktywiści alarmują, że spotykają więcej takich migrantów, o których losie nic nie wiedzą. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To jedna z niewielu rzeczy, które możemy powiedzieć o dzieciach uwiecznionych na zdjęciach Agnieszki Sadowskiej: na pewno przez jakiś czas były w placówce w Michałowie. - Przyjechałam pod placówkę straży granicznej. Większość z osób tam to były dzieci, bardzo dużo grupa. I to były dzieci od roku do siedmiu lat – opowiada prawniczka z Grupy Granica Maria Poszytek.
- Przypuszczamy, że są w bardzo złym stanie fizycznym, już nie mówię o stanie emocjonalnym, bo te dzieci są na pewno przerażone. Pomoc tym dzieciom leży po stronie dorosłych – podkreśla Mirosława Kątna z Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Dzieci z Michałowa zawrócone na granicę
Nie wiemy, co dzieje się teraz z dziećmi i ich opiekunami, czy są bezpieczni i czy mają co jeść. O ich dalszy los dziennikarze zapytali podlaską straż graniczną. Rzeczniczka nie znalazła czasu na rozmowę przed kamerą i ograniczyła się do pisemnego oświadczenia, w którym potwierdza, że w poniedziałek rano w Szymkach strażnicy znaleźli grupę 26 Irakijczyków, w tym kobiety i dzieci.
"Osoby te zostały przewiezione do Placówki SG w Michałowie w celu zweryfikowania ich stanu zdrowia oraz sprawdzenia warunków i celu 'wjazdu' na teren naszego kraju. Po przeprowadzonych czynnościach wobec tych osób zastosowano procedury z Rozporządzenia MSWiA z dnia 20 sierpnia 2021 roku" – przekazano.
Służby powołują się na to rozporządzenie, kiedy "zawracają" uchodźców do granicy państwowej. - Ustne relacje cudzoziemców, których spotykamy, są takie, że polska Straż Graniczna rzeczywiście wywozi ich do lasu na pas pomiędzy polskimi zasiekami a białoruskimi – zwraca uwagę Maria Poszytek. - Jednego dnia jedziemy za osobami do placówki, a drugiego dnia dają nam znać, że są w środku Puszczy Białowieskiej – dodaje.
Push back małych dzieci na granicę z Białorusią
Z placówki w Michałowie wyjechał autokar. Straż Graniczna nie potwierdza, czy w środku byli właśnie Irakijczycy z dziećmi, ale wiadomo, że na pewno grupy uchodźców nie ma już w Michałowie. - To pierwsza taka sytuacja tutaj na granicy, kiedy mamy potwierdzony push back małych dzieci – podkreśla Maria Złonkiewicz z Inicjatywy "Chlebem i solą". - Do tej pory mieliśmy nadzieje, jak widać naiwne, że straż graniczna rodziny z małymi dziećmi zabiera jednak do ośrodków i otacza je opieką – dodaje.
To nie jest pierwsza grupa z dziećmi, którą spotkali aktywiści. Inną, też w Szymkach, widzieli w poniedziałek w nocy - czworo dorosłych i czworo dzieci. Najmłodsze to zaledwie 2,5-letni chłopiec. Na pytanie prawniczki, czy grupa nie zostanie wywieziona na Białoruś, nie słychać odpowiedzi strażników.
Aktywistom nie udało się ustalić, dokąd zabrano uchodźców. Spodziewają się tego samego scenariusza, co w przypadku grupy z Michałowa. Takie zawracanie uchodźców - zdaniem wielu prawników - łamie polskie prawo i nasze zobowiązania międzynarodowe.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24